Głowacki powalił mnie na kolana, zadziwił cały świat - rozmowa z Tomaszem Babilońskim

- Krzysztof Głowacki ma wielkie serce i wielkie jaja. Jest człowiekiem z charakterem. On tego nie wytrenował, tylko się z tym urodził - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Tomasz Babiloński.

W tym artykule dowiesz się o:

- Krzysztof dobrze wiedział, że dyscyplina, którą uprawia od lat, doprowadzi go do mistrzostwa świata. Mówił mi o tym od samego początku, kiedy tylko go poznałem. To jedyny mistrz świata, który będzie superczempionem w kategorii junior ciężkiej. Wierzę, że tak się stanie - zapewnia promotor Krzysztofa Głowackiego, który w sobotę pokonał Marco Hucka i zdobył pas mistrza świata WBO w wadze junior ciężkiej.
[ad=rectangle]
Michał Bugno: Dotarło do pana to, co wydarzyło się w miniony weekend w Newark?

Tomasz Babiloński: Powoli zaczyna docierać. Kiedy myślę, że mamy mistrza świata, ciągle jest we mnie dużo emocji. Wstaję rano i uśmiech nie schodzi mi z twarzy, a w nocy mam problemy z zaśnięciem.

Co zadecydowało o tym, że Krzysztof Głowacki zwyciężył z Marco Huckiem i został mistrzem świata?

- To, co widzę w nim od wielu lat. Ma wielkie serce i wielkie jaja. Jest człowiekiem z charakterem. On tego nie wytrenował, tylko się z tym urodził. Dobrze wiedział, że dyscyplina, którą uprawia od lat, doprowadzi go do mistrzostwa świata. Mówił mi o tym od samego początku, kiedy tylko go poznałem.

Pan również nabrał przekonania, że tak się stanie. Przed ostatnią walką otwarcie mówił pan, że wierzy w zdobycie przez Krzyśka mistrzostwa świata. W trakcie walki nie miał pan ani chwili wątpliwości? Nawet po nokdaunie w szóstej rundzie?

- W takich momentach jest tylko jedna myśl: "wstawaj chłopie, wstawaj! Ręce do góry! Przetrzymaj kryzys!". Tymczasem Krzysiek powalił mnie na kolana. Nie tylko wstał, ale i natychmiast przeprowadził kontratak na Hucka. Zrobił coś, czym zadziwił cały bokserski świat.

Przed walka Huck był bardzo pewny siebie. Mówił, że na swoje zwycięstwo postawiłby wszystkie pieniądze świata. Zapowiadał, że wytrze Polakiem ring. W kontekście tych słów wygrana Krzysztofa nabiera jeszcze większego smaku?

- Odnośnie pieniędzy - gdyby Huck je postawił, to dziś byłby bankrutem. Pewnie zbierałby papierki na ulicach w Berlinie. Najbardziej wkurzył nas słowami, że wytrze Polakiem ring. Polakiem, a nie Głowackim. Uderzył nie tylko w przeciwnika, ale również w jego narodowość. Mocno się na tym przejechał. Krzysiek pytał mnie przed walką, czego się spodziewam. Odpowiedziałem mu: "słuchaj, nie mogę powiedzieć, że jesteś faworytem, ale moim zdaniem nie jesteś na straconej pozycji. Mało tego - wierzę, że wygrasz przez nokaut i mogę to udowodnić, bo postawiłem na twoją wygraną pieniądze".

To podobnie jak pana współpracownik Andrzej Wasilewski, który na wygraną Głowackiego postawił tysiąc dolarów.

- Tak, obaj postawiliśmy, bo obaj byliśmy pewni, że nie będzie innego scenariusza niż zwycięstwo Krzyśka przez nokaut. Oczywiście, wiedzieliśmy, że organizatorzy walki nie są za nami i mogą nas przewieźć. Zdawaliśmy sobie sprawę, że Huck jest blisko prezydenta WBO, z którym znają się bardzo dobrze od wielu lat. Głowacki dla Niemca miał być tylko elementem rozgrzewkowym przed poważniejszymi walkami, które już wstępnie ustalali. Tymczasem cały ich plan poszedł… wie pan gdzie.

W rodzinnym Wałczu Głowacki został powitany przez kilka tysięcy kibiców, wydzwaniają do niego dziennikarze, na spotkania zapraszają lokalne władze. Jego życie zmieniło się w jednym momencie. Poradzi sobie z tą nagłą sławą?

- To bardzo dobre pytanie. Mieliśmy spory problem z Krzyśkiem, bo kiedy wywalczył w Międzyzdrojach tytuł WBO Inter-Continental, to właściwie… nic wielkiego się nie stało. Krzysiek nie budził emocji – nikomu nie dał z główki, nikomu nie naubliżał. Prowadził się sportowo i dżentelmeńsko. Był problem z tym, jak sprzedać go w sensie medialnym. Tak, żeby o nim mówiono i pisano. Teraz wszystko się zmieniło. Został numerem jeden w swojej kategorii wagowej. Nie tylko w Polsce, ale i na świecie, bo tak jak on znokautował mistrza, to nawet Drozdowi się nie udało. Sytuacja jest rozwojowa, ale u Krzyśka nic się nie zmieniło. Jest takim samym skromnym chłopakiem, jakim był. W czwartek będzie gościem specjalnym na naszej gali w Międzyzdrojach. Muszę mu tylko jeszcze pas mistrzowski załatwić, bo głupio, żeby mistrz świata chodził bez pasa. Trzeba naprawić to, co schrzaniło WBO.

W Newark dla nowego mistrza tego pasa zabrakło. Jak wiadomo, przedstawiciele WBO byli na tyle pewni zwycięstwa Hucka, że przygotowali pas z wygrawerowanym nazwiskiem Niemca, jednocześnie nie mając pasa dla Polaka. Nie uważa pan tego za mały skandal?

- Nie chciałbym uderzać w federację, w której mamy swojego mistrza świata. Po prostu organizatorzy postawili na zły wynik. Zdarza się. Będą mieli nauczkę, że nie można w stu procentach na faworyta, bo w boksie zdarzają się różne scenariusze. Huck bronił tytułu trzynaście razy, ale ostatnio przez trzynaście miesięcy nie boksował. W międzyczasie zmienił trenera, otoczenie i lokalizację. Na ważeniu był przestraszony. To nie był ten Marco Huck, który wie, że ma za sobą publiczność. To był tylko taki "Huczek". Widać było u niego większe przerażenie niż u Głowackiego.

Głowacki na pewno poczuje się przez pana doceniony. Zapowiedział pan już podniesienie jego stypendium sportowego oraz wręczenie mu nowego samochodu.

- Dokładnie tak. Zasłużył sobie na to. Nie chcę, żeby dłużej jeździł starym samochodem, który non stop mu się psuł. Jesteśmy już w trakcie bardzo mocno zaawansowanych rozmów z volvo i sprawa wkrótce powinna zostać sfinalizowana. To samo z pieniędzmi. Należy mu się podwyżka, bo to jedyny mistrz świata, który będzie superczempionem w kategorii junior ciężkiej. Wierzę, że tak się stanie.

No właśnie. W jednym z wywiadów wspomniał pan, że marzy o tym, żeby Głowacki zunifikował pasy w wadze junior ciężkiej. Z kim powinien walczyć w pierwszej kolejności - z Grigorijem Drozdem (mistrz świata WBC), Denisem Lebiediewem (mistrz świata WBA) lub Yoanem Hernandezem (mistrz świata IBF)?

- Jesteśmy przygotowani na unifikację. Choćby jutro możemy walczyć z Hernandezem.

A bierze pan pod uwagę zorganizowanie walki rewanżowej z Huckiem?

- Nie myślimy o tym. Można by myśleć o organizacji rewanżu, gdyby walka odbyła się na pełnym dystansie, a Krzysiek wygrałby jednym lub dwoma punktami. Tyle, że Huck został zmiażdżony. Dostał to, co mu się należało. Nie chodzi o to, że się go boimy. Chodzi o jego zachowanie. Był arogancki, więc niech stoi teraz w kolejce i walczy eliminatory. Albo niech przejdzie do wagi ciężkiej, jak zapowiada, a tam na dobre wybiją mu boks z głowy. Szybciej niż mógłby się spodziewać.

Autor na Twitterze:


Komentarze (0)