Andrzej Fonfara stoczył z Nathanem Cleverlym prawdziwą 12-rundową wojnę. Rywal okazał się wymagającym przeciwnikiem, jednak sędziowie nie mieli wątpliwości, że to Polak zasłużył na zwycięstwo.
- Byłem do tej walki bardzo dobrze przygotowany fizycznie. Trzy tygodnie mocnego treningu w Houston, potem tydzień tutaj w Chicago. Do tego 120 rund w sparingach. Chciałem podziękować wszystkim za świetne przygotowania - przyznał po walce Fonfara.
- Dzięki dobrym treningom w ringu czułem się świeży i mogłem dobrze boksować - dodał.
27-latek z uznaniem wypowiedział się o postawie swojego rywala. - Cleverly miał w sobie luz. Może nie bił mocno, ale kombinacyjnie, dużo mu wychodziło. Jego ciosy nie robiły jednak na mnie wrażenia. Nie chciałem się napalać na nokaut, starałem się kontrolować walkę i czekać na odpowiedni moment - zdradził posiadacz pasa WBC International.
Który moment pojedynku był dla Fonfary decydujący? - W końcówce siódmej rundy zaatakowałem, dostał podbródkowy i kilka ciosów na dół, chyba też uszkodziłem mu nos. Od tego momentu walka była już moja i zacząłem go przełamywać - ujawnił.
- Cleverly okazał się godnym przeciwnikiem. Po kilku mocnych ciosach naprawdę dziwiłem się, że ma jeszcze siłę walczyć. Gratuluję mu za postawę w ringu - zakończył polski pięściarz, dla którego była to 28. wygrana na zawodowym ringu.
Zobacz także: Rośnie presja nad Arturem Szpilką w USA. "Oczekiwania są ogromne"