Pojedynek rozpoczął się w spokojnym tempie, Denis Lebiediew i Murat Gassijew podeszli z dużym respektem do siebie. Pretendent był nieco aktywniejszy, pracował dobrze silnym, sztywnym lewym prostym, ale nie szukał wariackich ataków. Mistrz z kolei starał się boksować na biegu wstecznym, strasząc rodaka krótkim prawym sierpowym.
Gassijew coraz mocniej akcentował ciosy bite na korpus i to była znakomita recepta. W piątej rundzie trafił dwukrotnie mocnym lewym hakiem, poprawił kolejnym i Lebiediew wylądował na deskach, krzywiąc się potwornie z bólu. Wstał po ośmiu sekundach liczenia, biorąc jeszcze głęboki wdech. W kolejnych kilkudziesięciu sekundach jego doły były regularnie osłabiane, ale to nie złamało jego woli walki.
W siódmym starciu Lebiediew spróbował odrabiać straty, ruszył odważniej do przodu, ale Gassijew odpowiadał, choć przyśpieszenia były po stronie podopiecznego Freddiego Roacha. Bohaterowie głównej walki wieczoru w Moskwie byli coraz bardziej zmęczeni. Znakomita była dziesiąta runda - najpierw potężnie trafił Lebiediew, a odpowiedź Gassijewa była równie przekonująca. Młokos ponownie częstował rywala lewymi hakami, ewidentnie osłabiając jego odporność po raz kolejny.
Ostatnie minuty, ze względu na zmienność sytuacji, były prawdziwą ucztą kibiców szermierki na pięści. Po dwunastu starciach sędziowie niejednogłośną decyzją (113-114, 116-111, 116-112) wskazali na wydaje się zasłużony triumf Gassijewa. "Iron" nowym mistrzem świata IBF w kategorii junior ciężkiej! Lebiediew pomimo porażki zachował tytuł WBA.
ZOBACZ WIDEO "Popek" przeszedł piekło: niesamowity ból, nie miałem sił