Szybko okazało się, że w głównej walce wieczoru gali w Madison Square Garden przewaga szybkości i dynamiki była po stronie Daniela Jacobsa. Amerykanin wygrał już najważniejszą walkę w swoim życiu, pokonując w 2012 roku chorobę nowotworową.
Giennadij Gołowkin wierzył w przerażającą siłę swoich pięści - na jego koncie była bowiem passa aż 23 (!) kolejnych zwycięstw przez nokaut. "GGG" nie był w stanie jednak przełamać sprytnego "Człowieka Cudu", choć w czwartej odsłonie posłał go na deski. W połowie rywalizacja zaznaczyła się przewaga Jacobsa, który umiejętnie poruszał się po ringu i znikał z celownika bombardiera z Karagandy.
W dziewiątej rundzie Gołowkin trafił i zranił Jacobsa, ale nie zdołał ponownie zapoznać go z matą nowojorskiego ringu. Końcówka rywalizacja to już boks na całego z obu stron barykady, który dał kibicom sporo frajdy i radości.
Po dwunastu zaskakujących rundach sędziowie punktowali 114-113, 115-112 i 115-112 na rzecz Giennadija Gołowkina, który do pasów IBF, WBC i IBO dołożył skalp WBA.
ZOBACZ WIDEO Mamed Chalidow znów wielki: byłem żądny krwi