27-letni Adam Balski (11-0, 8 KO) uchodzi za jeden z największych talentów w polskim zawodowym boksie. Jego umiejętności zauważył m.in. Artur Szpilka, który wielokrotnie komplementował rodaka, doceniając jego bokserskie rzemiosło. W sobotę po raz pierwszy w jego narożniku stanął trener Gus Curren. Szkoleniowiec Tomasza Adamka zdążył go nawet namaścić na przyszłego mistrza świata profesjonalistów, podkreślając jednak, że przed nim daleka droga.
Podczas gali "Noc Wojowników" spotkał się z Amerykaninem Demetriusem Banksem (9-3, 4 KO). Czarnoskóry zawodnik zapowiadał, że kibice zobaczą mocną walkę z grzmotami, choć sam nie był faworytem tego zestawienia. Polak był aktywniejszy i z pewnością szybszy od oponenta. Na początku pojawiała się jednak odrobina chaosu i bolesna kontuzja szczęki.
Więcej luzu było w trzeciej rundzie, ale pod koniec tego starcia Balski uderzył poniżej pasa. Rywal się skrzywił, potrzebował kilku sekund na dojście do siebie, ale szybko wrócił do gry.
W czwartej odsłonie Balski przyśpieszył, uaktywnił lewą ręką, dodał do arsenału cios z prawej ręki i Banks po raz pierwszy padł na matę ringu. Wydawało się, że to może być początek końca, ale po chwili Polak ponownie uderzył za nisko i Amerykanin zyskał kilkanaście sekund na odpoczynek.
ZOBACZ WIDEO Dublet Roberta Lewandowskiego - zobacz skrót meczu Bayern Monachium - FC Augsburg [ZDJĘCIA ELEVEN]
Stroną napierającą był wciąż Balski, ale nie do końca potrafił znaleźć receptę na niewygodnego Banksa. 37-latek z Detroit umiejętnie potrafił balansować i amortyzować ataki przeciwnika.
Po ośmiu rundach dość jednostronnej walki do głosu doszli sędziowie punktowi. Tym razem mieli dość łatwą robotę do wykonania i jednogłośnie wskazali na triumf Balskiego (80:70, 80:71, 79:72). Po ostatnim gongu zwycięzca przyznał, że w pierwszej rundzie Banks złamał mu szczękę i z opuchniętą twarzą musi udać się do szpitala.