Parzęczewski z przytupem rozmontował Mbelwę
Robert Parzęczewski potrzebował zaledwie trzech rund do znokautowania Saida Mbelwy podczas gali w Częstochowie. Miejscowy "Arab" zdemolował przybysza z dalekiej Tanzanii, kontrolując poczynania w ringu od pierwszego gongu.
Parzęczewski we wrześniu zaliczył występ, podczas którego doznał głębokiego rozcięcia na czole. Na szczęście kontuzja zdążyła się zagoić i w sobotę spotkał na swojej drodze Saida Mbelwę (43-25-5, 28 KO).
Tanzańczyk był bezradny na tle szybszego, młodszego i bardziej ostrego oponenta. Polak od pierwszego gongu zepchnął boksera z Afryki do głębokiej defensywy i przygotowywał różne rozwiązania w ofensywie. Był lewy prosty, ciosy na tułów i sprytne zejścia.
W trzeciej rundzie "Arab" trafił Mbelwę idealnie w tempo prawym sierpowym i przeciwnik padł wyraźnie na deski. To był początek końca tej walki. Parzęczewski ruszył po nokaut, kontynuował demolkę i spowodował drugi nokdaun. Chwilę później sędzia ringowy Grzegorz Molenda zastopował tę potyczkę.
- Przede wszystkim było spokojnie, tak jak obiecałem. Miałem wcześniej ciężką kontuzję, na szczęście jestem cały. Mogłem przećwiczyć parę akcji, jestem zadowolony z tego występu - skomentował na gorąco Parzęczewski, który drugi pojedynek z rzędu rozstrzygnął przed upływem pełnego czasu.
ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz: Skoki narciarskie na stadionach? Myślę, że pójdziemy w tym kierunku