W tym artykule dowiesz się o:
Andrzej Gołota po dwóch zwycięstwach z rzędu spotkał się w ringu z Mikiem Mollo, który uchodził wówczas za amerykańską nadzieję wagi ciężkiej. "Bezlitosny" znany był z porywczego stylu walki, który miał stanowić dla Polaka poważny problem.
Starcie z obytym na największych sportowych arenach Gołotą było pierwszą szansą pokazania się większej publiczności dla Mollo. Osiłek z Illinois wcześniej zastopował Artura Binkowskiego i wprost zmiótł z ringu pogromcę Mike'a Tysona, Kevina McBride'a (na zdjęciu).
Przed samą walką Gołota był zaskakująco pewny siebie. Młodszego o dwanaście lat rywala nie traktował z nadmiernym respektem. Podczas spotkania z mediami na kilka dni przed pierwszym gongiem mówił bez ogródek.
- Wiem, że Mollo lubi się bić... I bardzo słusznie. W sobotę skopię mu du** i tyle! - komentował, a amerykański dziennikarz tylko dodał. - No tak, jedyny i niepowtarzalny, Andrew Gołota.
Główną gwiazdą wieczoru w Madison Square Garden był Roy Jones Junior, który o tej rywalizacji mówił tak. - Jeśli walka będzie się przeciągała, to szanse Polaka wzrosną. Jest bardziej doświadczonym pięściarzem od Mollo. Zresztą, Gołota to przecież bokser z piekła rodem!
Polska ponownie zarwała noc dla Gołoty, który tym razem rywalizował historycznej hali Madison Square Garden w Nowym Jorku. Gdy obaj bohaterowie batalii wagi ciężkiej stanęli na środku ringu i spojrzeli sobie głęboko w oczy, czuć było atmosferę chłodu i grozy.
Wściekły Mollo ruszył od razu do ataku i zaczął bombardować Gołotę potężnymi sierpami. - O Jezus! - komentował zdenerwowany ekspert Telewizji Polskiej, Przemysław Saleta. Legendarny szkoleniowiec Emanuel Steward, relacjonujący tę walkę dla amerykańskiej telewizji HBO, był na początku pesymistą. - Gołota wygląda na bardzo, bardzo wolnego.
Na szczęście "Andrew" zdołał opanować histerię Amerykanina i uspokoił jego poczynania.
Niestety szybko okazało się, że musi zmagać się z jeszcze jednym problemem - paskudną opuchlizną oka. Skutki przyjmowania ciosów "Bezlitosnego" zobaczysz na następnej stronie.
Pomimo fatalnego urazu, Gołota kontrolował poczynania na ringu, wykazując się nie tylko sercem do walki, ale także opanowaniem i umiejętnością realizowania taktyki. Momentami skutecznie uruchamiał najlepszą broń w swoim arsenale.
- Patrząc na technikę, Andrzej przewyższał Mollo o trzy klasy. Bałem się przede wszystkim tego, że Mollo będzie wyraźnie szybszy i Gołota nie udźwignie ciężaru tej walki - wspominał w rozmowie z WP SportoweFakty komentujący wówczas tę walkę w Telewizji Polskiej dziennikarz Sebastian Szczęsny.
Narożnik Polaka był zadowolony z postawy swojego zawodnika.
- Dobrze jest Andrzej, dobrze! - mówił Ziggy Rozalski.
Chwile grozy kibice Gołoty przeżywali, gdy lekarz zainteresował się kontuzją naszego zawodnika.
Od siódmej rundy Polak walczył z jednym sprawnym okiem. Lekarz i sędzia regularnie sprawdzali w przerwach pomiędzy rundami czy Gołota jest zdolny do kontynuowania walki. Jednak "Andrew" nawet przez chwilę nie myślał o poddaniu się i zrezygnowaniu z marzeń.
Dziennikarz Max Kellerman z USA także podziwiał upór Gołoty, przypominając, jaki wielki drzemie w nim potencjał. - Gołota w swoich walkach miał takie momenty, podkreślam momenty, które powodowały, że mogliśmy myśleć o nim, jako o najlepszym pięściarzu wagi ciężkiej na świecie - mówił.
Gdy kibice na telebimie zobaczyli zbliżenie na opuchniętą twarz Gołoty, po Madison Square Garden niósł się szum lęku i uznania zarazem. Pomimo poważnego uszczerbku, przewaga naszego reprezentanta wzrastała, a w wyniku przyjmowanych ciosów Mollo w pewnym momencie nie wiedział, gdzie znajduje się jego narożnik. Decyzja sędziowska mogła być tylko jedna.
Na następnej stronie wspomnienie komentatora TVP Sebastiana Szczęsnego. "Epicka wojna! Andrzej, szacunek i respekt za tę walkę".
Po dwunastorundowej ringowej wojnie sędziowie nie mieli wątpliwości. Cała trójka opowiedziała się za triumfem Gołoty, punktując 116-110, 118-109 i 116-112 na jego korzyść. O wielkich emocjach wygenerowanych nad ranem czasu polskiego opowiedział komentator Telewizji Polskiej, Sebastian Szczęsny.
- Epicka wojna! Jak on to wytrzymał!? Oko Gołoty pękało jak orzech włoski. Takie walki ogląda się na stojąco. Nie spodziewałem się, że będę świadkiem tak spektakularnego widowiska. Oni przecież wymieniali się mocnymi ciosami, prawdziwa bitwa. Umiejętności, zwłaszcza techniczne, były po stronie Polaka i to powodowało, że Amerykanin momentami był zagubiony jak dziecko we mgle.
Dziennikarz TVP nie kryje uznania dla brązowego medalisty olimpijskiego z Seulu za momentami szaloną ambicję.
- Z Mollo momentami widziałem genialnego Gołotę, który znakomicie zmieniał pozycję, bił lewym prostym, balansował. Do dziś chętnie wracam do tej batalii i wciąż wzbudza ona dreszcze. Jaka to była wojna! Jak zasiadaliśmy do komentowania walki zastanawiałem się, czy 40-letni Gołota sobie poradzi. Okazało się, że niepotrzebnie. Andrzej, szacunek i respekt za tę walkę. Pokazałeś, co wtedy oznaczało twoje nazwisko. Zasłużył na miano legendy polskiego boksu, a ta potyczka była jednym z jego kamieni milowych.
A co o przebiegu bolesnej potyczki mówił sam Gołota? O tym na następnej stronie.
Pojedynek zrobił piorunujące wrażenie na kibicach zgromadzonych w nowojorskiej MSG. Ostatnie akordy rywalizacji fani oglądali na stojąco, a po wybiciu ostatniego gongu do ringu żwawo wskoczył legendarny anonser Michael Buffer, który zawsze stymuluje widzów słynnym zaśpiewem "Let's get ready to rumble", i pozwolił sobie na odrobinę prywaty.
- Panie i panowie! To było dwanaście rund w starym, dobrym stylu wagi ciężkiej!
Na konferencji prasowej po walce Gołota pojawił się w okularach przeciwsłonecznych kryjących upiorną kontuzję oka. Polak nie mówił wiele, ale słowa były wymowne.
- Mam nadzieję, że już nikt nigdy nie powie, że pękam i nie mam serca do walki. Od ósmej rundy nic nie widziałem. Właściwie biłem na wyczucie - stwierdził.
Po tym pojedynku Gołota stoczył jeszcze trzy walki. W listopadzie 2008 roku przegrał przez poddanie w pierwszej rundzie z Rayem Austinem, zrywając biceps w lewej ręce. Niemal rok później został znokautowany przez Tomasza Adamka na pierwszej gali Polsat Boxing Night, a w 2013 roku uległ przed czasem Przemysławowi Salecie.
Mollo w Polsce zdobył uznaną markę i bazuje na niej do dziś. W 2013 roku dwukrotnie boksował z Arturem Szpilką i pomimo dwóch porażek pokazał serce do walki, posyłając "Szpile" na deski. W lutym ubiegłego roku w Legionowie sensacyjnie znokautował w 128 sekund Krzysztofa Zimnocha, a 25 lutego w Szczecinie dojdzie do drugiej walki.