Tadeusz Błażusiak: Red Bull 111 Megawatt to coś innego

Materiały prasowe / Red Bull / Tadeusz Błażusiak cieszący się z wygranej
Materiały prasowe / Red Bull / Tadeusz Błażusiak cieszący się z wygranej

Przed nami piąta edycja Red Bull 111 Megawatt. Chrapkę na zwycięstwo w zawodach, które odbywają się na terenie Kopalni PGE w Kleszczowie ma Tadeusz Błażusiak. - Ta impreza to od początku coś innego - podkreśla polski motocyklista.

W tym artykule dowiesz się o:

Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty: Piąta edycja Red Bull 111 Megawatt przed nami. Zakładał pan, że zawody odniosą taki sukces?

Tadeusz Błażusiak: To piąta edycja, ale pomysł organizacji Red Bull 111 Megawatt powstał tak naprawdę sześć-siedem lat temu. Wtedy gdzieś tam po cichu marzyliśmy, by to było cykliczne, by ta impreza była czymś wyjątkowym na naszym podwórku. Jednak to co dzisiaj oglądamy przeszło nasze oczekiwania. Dziesiątki tysięcy kibiców, kolejne udane imprezy, fantastyczne ściganie, światowa czołówka enduro. Coś pięknego.

Przed rokiem startował pan wyścig. Potem zapadła decyzja, by wznowić karierę i oto znów znajdzie się pan wśród uczestników. Miał pan wtedy myśli, że może kiedyś uda się wrócić na Red Bull 111 Megawatt?

Nie. Nie zakładałem tego. W 2016 roku, gdy odchodziłem ze świata enduro, to nie miałem w głowie myśli o powrocie. Wtedy był czas na inne rzeczy w moim życiu i temu się poświęciłem. Nagle pojawiła się jednak propozycja z FIM, bo startowała nowa seria - World Enduro Super Series. I to mi się spodobało. Ten pomysł we mnie rósł, dojrzewał. Pomyślałem sobie, że fajnie byłoby oglądać z bliska jak ta idea dojrzewa. Początkowo sądziłem, że może wezmę udział w jednych zawodach, pościgam się z chłopakami, aż nakręciłem się i postanowiłem wrócić w pełnym wymiarze.

Cykl WESS składa się z kilku imprez. Wielu zawodników podkreśla jednak, że Red Bull 111 Megawatt ma szczególną otoczkę.

Zgadza się. Red Bull 111 Megawatt to od początku coś innego. Taki był nasz zamysł. Ścigamy się w kopalni, na niepowtarzalnej trasie, do rywalizacji przystępuje sama światowa czołówka. Przyjeżdżają tutaj co roku. Do tego inny format rywalizacji, bo mamy trzy okrążenia, więc ten wyścig jest bardzo intensywny i ma swoje tempo.

Jesteśmy po kilku imprezach z cyklu WESS i może pan ocenić czy decyzja o powrocie do ścigania była słuszna.

Na pewno nie żałuję tego powrotu. Jestem z powrotem mile witany przez kolegów, pozytywnie reagują też kibice. Sam teraz mam więcej frajdy z jazdy niż wcześniej. Nic tylko się cieszyć z tej decyzji.

Jakie nastawienie ma pan przed tegorocznym Red Bull 111 Megawatt?

Na pewno przyjeżdżam na zawody z myślą, by wygrać. Tu nie ma odpuszczania. Jestem ósmy w klasyfikacji generalnej WESS, ale tak to się ułożyło pechowo dla mnie. W ostatnich zawodach miałem pecha. Przyjechałem na nie z kontuzją, potem pojawiło się jeszcze zatrucie i nie punktowałem. Wcześniej zostałem wykluczony z kwalifikacji, przez co miałem odległą pozycję startową. Musiałem przedzierać się z czterdziestej pozycji i ostatecznie dojechałem do mety na czwartej. W jednych zawodach miałem też problemy z motocyklem i musiałem pojechać na serwis, gdzie straciłem 20 minut. Myślę, że przy bardziej korzystnych warunkach byłbym w okolicach podium w generalce.

Natury nikt nie oszuka. Ma już pan 35 lat, ale ostatni sezon zimowy pokazał, że polska młodzież też zaczyna odnosić sukcesy.

Na pewno to jest miłe, że młodzież garnie do enduro. To też przemawiało za tym, abym wrócił do ścigania w World Enduro Super Series, by zachęcić kolejnych do rywalizacji w tym sporcie. Nazwisko Błażusiak gdzieś tam się przewija i to też jest przyjemne, bo może w ten sposób pomaga młodym w podjęciu decyzji o rozpoczęciu kariery enduro.

Czy mamy w Polsce jakiś wzór na rozpoczęcie przygody z enduro? Czy młodzież skazana na siebie?

Tak naprawdę nigdzie nie ma szkoły. Nie ma czegoś takiego w enduro. Sytuacja jest o tyle fajna, że przygodę z tym sportem można zacząć od jazdy wokół domu. Jeśli ktoś nie mieszka w centrum, ma wokół siebie tereny zielone, to wystarczy, że otworzy furtkę i może próbować swoich sił w terenie. Gdy idzie o późniejszą ścieżkę kariery, profesjonalną drogę, to są fabryki, które oferują wsparcie. Tutaj wszystko zależy od tego, którą wybierzemy. Na pewno nie jest tam łatwo się dopchać, jednak przepisu na sukces nie ma, tak jak i nie ma jakiejś szkoły, w której można by zacząć trenować enduro.

ZOBACZ WIDEO Kuba Przygoński pokazał moc. "Powiedzieliśmy sobie, że albo się uda, albo nie dojedziemy"

Komentarze (0)