Mistrzostwa w najpopularniejszą komputerową grę karcianą na świecie w tym roku odbywają się w Taipei. Od środy do niedzieli szesnastu graczy z czterech regionów (Europa, Ameryki, Azja-Pacyfik i Chiny) będzie rywalizować o prestiżowy tytuł i 250 tysięcy dolarów nagrody. Kacper "A83650" Kwieciński udział w turnieju rozpocznie w czwartek meczem z amerykańskim graczem Davidem "Justsaiyanem" Shanem.
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jak w kilku zdaniach opisałbyś Hearthstone komuś, kto nigdy w niego nie grał?
Kacper Kwieciński, reprezentant Polski na MŚ w Hearthstone: Z jednej strony jest on jak szachy, bo jest grą strategii, taktyki. Od samego początku trzeba już myśleć o tym, co może się wydarzyć w dziesiątej turze. Z drugiej strony przypomina pokera, bo gdy zauważasz, że przegrywasz, musisz podejmować ryzyko, decydować się na zagrania, na które w lepszej sytuacji byś się nie zdecydował. HS wymaga różnego rodzaju umiejętności, które trzeba wykorzystywać w zależności od tego, co dzieje się na stole do gry.
Trzeba też mieć trochę szczęścia, bo gra ma więcej elementów losowych, niż inne esportowe tytuły.
Teraz jest już z tym całkiem w porządku, ale wcześniej RNG było ogromnym problemem. W 2015, 2016 roku liczba kart generujących losowe efekty była zbyt duża. Na szczęście Blizzard, wydawca gry, zauważył problem i przestał wypuszczać takie karty. Cieszy mnie, że developerzy słuchają graczy i reagują na ich sugestie.
Bierzesz udział w mistrzostwach świata w Hearthstone jako pierwszy Polak w pięcioletniej historii tej gry. To dla ciebie obciążenie czy raczej motywacja?
Bardzo mnie to motywuje i cieszę się, że w końcu jesteśmy reprezentowani na tym turnieju, bo uważam, że nasza scena jest jedną z najmocniejszych w Europie. W poprzednich latach polscy gracze, "ikealyou" i "Loyan", blisko awansu na mistrzostwa, zabrakło trochę szczęścia. Z kolei w zeszłym roku mi udało się dostać na MŚ, a w kolejnych kwalifikacjach jeszcze dwóch naszych graczy zabrakło jednej wygranej, żeby do mnie dołączyć.
ZOBACZ WIDEO "Riptorek" i Runje bez sukcesu w Ekstraklasa Cup. "Widać było, że Ivan jest obrońcą"
Pierwszy mecz zagrasz z Amerykaninem "Justsayianem", jednym z głównych faworytów mistrzostw.
Uważam, że trafiłem do bezsprzecznie najtrudniejszej grupy, bo "Justsayian" i Norweg "Hunterace" to moim zdaniem dwaj najlepsi gracze na świecie. Patrząc na talie, którymi będziemy grać, to właśnie mecz z "Justsayianem" powinien być najtrudniejszy. Szczerze mówiąc, na początek wolałbym zmierzyć się z innym przeciwnikiem. W takich turniejach ważne jest, żeby zacząć od zwycięstwa, dobrze wejść w turniej. Jak się przegra, na kolejne pomyłki nie ma już miejsca, druga porażka cię eliminuje. Nie mogę jednak tego zmienić, muszę walczyć.
Mówiłeś o sile naszej sceny, ale skoro jest taka mocna, to czemu Polacy nie wygrywają najważniejszych zawodów, rzadko zajmują w nich wysokie pozycje?
Chodzi mi o to, że do tych najwyższych miejsc zawsze bardzo niewiele nam brakuje. Utrzymujemy się na bardzo dobrych pozycjach, ale nie dochodzimy do tych najlepszych. Mam nadzieję, że mój awans na mistrzostwa będzie przełomem i częściej będziemy słyszeć o sukcesach naszych zawodników.
Czytaj także:
- Narodowa Drużyna Esportowa skompletowana. Prezydent Andrzej Duda zaprezentował graczy
A jak oceniasz pozycję Hearthstone'a na naszym krajowym podwórku? Jak wypada na tle innych gier esportowych, jeśli chodzi o popularność, liczbę graczy, turnieje?
Wiadomo, że dwa pierwsze miejsca to Counter Strike i League of Legends. My walczymy o podium z FIFĄ, kiedy ESL organizował turnieje w te gry, format rozgrywek i pula nagród były podobne. Myślę, że jesteśmy mniej więcej na równym poziomie.
Ale FIFA w ostatnich miesiącach bardzo poszła do przodu. Pojawiła się liga Ekstraklasa Games, w którą zaangażowane są kluby piłkarskie, są z niej transmisje w telewizji. No i przede wszystkim prezydent Andrzej Duda spotkał się ostatnio z dwoma graczami FIFA i zainicjował powstanie drużyny narodowej w tej grze.
Zgadzam się, że na Ekstraklasa Games polska scena FIFA dużo zyskała. Moim zdaniem mamy jednak nad nią przewagę w postaci większej liczby graczy, którzy są w stanie walczyć o wysokie lokaty w międzynarodowych turniejach. A co do inicjatywy prezydenta, jest ona bardzo ciekawa. Świetnie, że do czegoś takiego doszło. Nie słyszałem o tym, żeby gdzieś indziej w Europie głowa państwa zaprosiła do siebie esportowców. Jako osoba, której zależy na rozwoju polskiego esportu, cieszę się, że interesują się nim coraz ważniejsze osoby, bo to przekłada się na większe zainteresowanie całą branżą. Graczom Hearthstone'a gest pana prezydenta też powinien wyjść na dobre.
Jaki jest problem z tym Hearthstone'em, że choć "casualowo" gra w niego bardzo dużo osób, jego popularność jako esportu nie jest oszałamiająca?
To gra bardzo łatwa do zrozumienia, do tego ma wersję mobilną i można zagrać w każdej wolnej chwili. Na przykład w autobusie czy w kolejce do lekarza, gdy musisz jakoś zabić czas. Wtedy fajnie jest zagrać jeden czy dwa mecze i dlatego pula graczy jest ogromna. Natomiast w esporcie gry karciane generalnie nie mają łatwo, są gdzieś z boku, bo LoLa czy CSa znacznie łatwiej się ogląda. A w Hearthstone'ie łatwo opanować podstawy, ale trudno dojść w nim do mistrzostwa. Nie wszyscy widzowie są w stanie zrozumieć, dlaczego jeden profesjonalny gracz jest lepszy od drugiego. W takim CSie widać to lepiej.
Czytaj także:
- Nowy "dream team" w Hearthstone. Trzech świetnych graczy w jednej drużynie
Na co dzień mieszkasz w Niemczech, w Duesseldorfie. Studiujesz tam nauki społeczne. Dlaczego postanowiłeś wyjechać z Polski?
Moja mama studiowała w Austrii, dwaj moi kuzyni również za granicą. Wszyscy bardzo mi to polecali. Język niemiecki nie był problemem, bo dzięki mamie dobrze się w nim porozumiewam. Postanowiłem spróbować, choć wiążą się z tym zdecydowanie większe wydatki, niż ze studiami w Polsce. Na razie daję jednak radę i jestem bardzo zadowolony.
Utrzymujesz się tylko z grania?
Z miesięcznej pensji, którą płaci mi organizacja dla której gram, nie byłbym w stanie. Jeśli jednak dołożymy do tego nagrody z turniejów, w których biorę udział, spokojnie mi na wszystko wystarcza.
Ostatnio zmieniłeś organizację z polskiego Iluminar Gaming na amerykański Team Genji. Dzięki temu pensję masz lepszą?
Tak, między innymi dlatego zdecydowałem się na zmianę. Nie są to jednak pieniądze, które skłoniłyby mnie na przykład do zrezygnowania ze studiów i skupieniu się tylko na graniu. Samo Team Genji w 2018 roku wygrało drużynowy ranking organizacji esportowych, które mają dywizje HSa. Moi koledzy z drużyny to dwóch Argentyńczyków, Brazylijczyk, Niemiec i Kanadyjczyk, wszyscy na bardzo wysokim poziomie. Cieszy mnie, że mogę współpracować z jednymi z najlepszych na świecie w tej grze. Czuję, że dzięki temu moje przygotowania do turniejów zmieniły się na lepsze.
Jak się funkcjonuje w takim zespole, gdy kolegów ma się rozsianych po całym świecie? I co to daje?
Na co dzień wymieniamy się pomysłami, strategiami na turnieje. Ta możliwość komunikacji z dość szeroką grupą bardzo dobrych graczy powoduje, że można dojść do wniosków, do których samemu by się nie doszło, a co za tym idzie podejmować w grze lepsze wybory.
Uważasz, że dzięki przynależności do Team Genji jesteś lepiej przygotowany do MŚ, niż byłbyś zostając w Iluminar Gaming?
Tego jeszcze nie wiem. Okaże się w czasie turnieju.
Masz na wszelki wypadek przygotowaną polską flagę, żeby rozwinąć ją po zwycięstwie w mistrzostwach?
Nie mam. Jak zostanę w grze do ostatniego dnia, czyli do niedzieli, to będzie trzeba się o nią postarać.
Rozmawiał w Taipei - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty