"Snatchie": Pobyt za granicą dużo mnie nauczył. W Polsce zdarzały się nieprzyjemne sytuacje [WYWIAD]

- Jeżeli każdy z nas pokaże swój potencjał w 100 procentach, to uważam, że możemy zbudować coś na długie lata - zapowiada Michał "Snatchie" Rudzki. Snajper, po 2,5 roku powrócił do AGO, z którym chce wejść do top30 rankingu HLTV.

Bartłomiej Bukowski
Bartłomiej Bukowski
 Michał 'Snatchie' Rudzki Materiały prasowe / Na zdjęciu: Michał 'Snatchie' Rudzki
Bartłomiej Bukowski, WP SportoweFakty: Co skusiło cię do powrotu do Polski? Mówiłeś, że nie śpieszy ci się z powrotem do gry, że czekasz na ciekawy projekt. Co takiego miało zatem w sobie AGO?

Michał "Snatchie" Rudzki, x-kom AGO: Przede wszystkim widziałem potencjał w składzie, na który wizję przedstawiło mi AGO. Dobrze znam też organizację, wiem na jakich działa zasadach i jakimi zasobami dysponuje. W jaki sposób potrafi docierać zarówno do pojedynczych graczy jak i całej drużyny. Istotni byli też ludzie, z którymi miałem już do czynienia i wiem, że zależy im na tym, żeby uzyskiwać jak najlepsze rezultaty, że potrafią też pomóc graczom w rozwoju. Tego nie posiada wiele organizacji na świecie.

Mówisz o ludziach. Jak duży wpływ na decyzję miała obecność w składzie "Furlana"? On sam w wywiadzie dla "Cybersportu" mówił, że to z tobą najbardziej się zżył w trakcie swojej przygody w AGO.

Z Damianem od samego początku, od 2017 roku, zawsze utrzymywaliśmy bardzo dobry kontakt. Lubimy się prywatnie i znamy się bardzo dobrze. To na pewno miało duży wpływ. Jesteśmy przyjaciółmi, także poza grą i to na pewno procentuje też w samej rozgrywce. Zdecydowanie ponowna współpraca z "Furlanem" była jednym z głównych czynników mojego powrotu do AGO.

ZOBACZ WIDEO: Branża fitness nie ma wyjścia. "Pomoc od rządu praktycznie nie istnieje"

Do zespołu powracasz po 2,5 roku. Jak mocno zmieniła się organizacja przez ten czas?

Uważam, że organizacja weszła na jeszcze wyższy poziom profesjonalizmu. Było go już widać w momencie, gdy przejęli nas nowi inwestorzy, w styczniu 2018 roku. Na przestrzeni lat ten profesjonalizm jednak bardzo ewoluował. W organizacji jest mnóstwo osób odpowiedzialnych za najróżniejsze rzeczy. Począwszy od social mediów po chociażby fotografię. Całość funkcjonuje jak prawdziwa firma. Uważam, że przez ten czas wszystko poszło w dobrą stronę. Fajnie widzieć to od środka, być w biurze, grać i widzieć jak to wszystko funkcjonuje.

Wiadomo, wasze cele wykraczają ponad polską scenę. Czy jednak widzisz w kraju drużynę, która może stanowić dla was wyzwanie?

Na ten moment myślę, że ciekawie wygląda projekt Anonymo. Posiadają bardzo dobrych graczy, którzy na papierze prezentują się bardzo fajnie, co też potwierdzali w swoich poprzednich zespołach. Mają mieszankę młodości i doświadczenia, co uważam, jest bardzo dobre, gdy chce się zbudować skład mogący rywalizować na wysokim poziomie. Co do samej organizacji ciężko mi się wypowiadać, nie wszystkie karty zostały jeszcze odkryte. Myślę jednak, że osoby stojące za Anonymo mają pojęcie o tym, jak powinna funkcjonować drużyna. Myślę, że oprócz nas, jest to drugi projekt, który na pewno ma szanse na bardzo ciekawy rozwój i dobre wyniki sportowe.

W pierwszym starciu z nimi, to oni okazali się mocniejsi. Wyeliminowali was z kwalifikacji do IEMu.

Myślę, że mimo wszystko pokazaliśmy w tym meczu fajną grę. Mieliśmy potencjał, by ten mecz wygrać, jednak popełniliśmy za dużo błędów po stronie terrorystów, gdzie przegraliśmy bodajże trzy sytuacje już po podłożeniu bomby. Popełnialiśmy głupie błędy. W CT byliśmy bliscy comebacku, jednak ostatecznie nie udało się. Anonymo wygrało jednak w pełni zasłużenie, byli po prostu lepszym zespołem w tym meczu.

Myślisz, że w najbliższym czasie to właśnie rywalizacja x-kom AGO z Anonymo zdominuje polską scenę?

Na pewno mecze z Anonymo będą podgrzewały publikę. Jednak czy same wyniki tych starć będą tak ważne? Nie sądzę. I nam, i im bardziej niż na zwycięstwach w bezpośrednich meczach, zależeć będzie na tym, by nasze drużyny były wyżej w rankingu, bo tak naprawdę to ma większe znaczenie. To prezentowanie dobrej formy w spotkaniach z europejskimi drużynami będzie kluczowe i wspinanie się w rankingu.

Wasz początek jednak generalnie nie jest najlepszy. Przegraliście także z Izako Boars oraz z Pompą na Snow Sweet Snow.

Na pewno zanotowaliśmy bardzo, bardzo słaby start, nie da się tego ukryć. Myślę jednak, że lepiej dostać zimny prysznic na początku. Lepiej, że to się stało wcześniej, niż później. Tak naprawdę graliśmy razem tylko tydzień, nie mieliśmy ułożonej gry. To jednak nie może być wymówką, zwłaszcza, że Izako Boars także robiło zmiany w składzie. Tak naprawdę nie mam na to usprawiedliwienia. Zagraliśmy po prostu dwa słabe mecze.

Wróćmy do Twojej kariery. Ze Sprout odchodziłeś w specyficznych okolicznościach. Byłeś niejako ofiarą decyzji "Dychy" o opuszczeniu drużyny. Masz nadzieję, że w AGO zostaniesz na dłużej?

Trudno powiedzieć, w świecie esportu nie jest łatwo o stabilność i pewność, że coś może potrwać dłużej niż pół roku, może rok. Mogę jednak zapewnić, że ja jako zawodnik będę się starał robić wszystko, by ten projekt obfitował w dobre wyniki. Jeżeli każdy z nas pokaże swój potencjał w 100 procentach, to uważam, że możemy zbudować coś na długie lata. Ale w tej branży nie można być niczego pewnym.

Po poprzednim pobycie w AGO odszedłeś do Virtus.pro, z którym twoja przygoda nie należała do udanych. Potrzebowałeś tego wyjazdu za granicę, do Sprout, by się zresetować, odbudować?

Na pewno. Po epizodzie w Virtus.pro oferta ze Sprout tak naprawdę spadła mi z nieba. Przez cały mój czas spędzony w Virtusach, nie miałem dobrego okresu indywidualnego. Nie spodziewałem się tak dobrej oferty od zagranicznej, dość mocnej organizacji. Na pewno pomogło mi to się odbudować, odzyskać swoją pewność siebie, poczucie wartości w grze. Uważam to za dobry ruch i na pewno jestem wdzięczny Sprout, że dali mi szansę. Nie ukrywam, jednak, że sam też na tę szansę zapracowałem, wyróżniając się pośród kilku testowanych graczy.

Jak zmienił cię ten pobyt za granicą?

Gra za granicą na pewno pokazała mi, że można mieć inne podejście do gry, bardziej strukturalne. Mieć wszystko bardziej ułożone, z różnymi wariantami. Na pewno zdobyłem dużo doświadczenia. Zmieniło się też przede wszystkim samo moje podejście do gry. Do tego, żeby traktować Counter-Strike'a jako swoją pracę, pasję, podchodzić do tego w pełni poważnie. Przede wszystkim mając na uwadze fakt, że czasami w Polsce zdarzały się różne nieprzyjemne sytuacje, zwłaszcza w Virtus.pro.

"Furlan", we wspomnianym już wywiadzie, stwierdził też, że po pobycie w Sprout nieco gorzej prezentujesz się strzelecko, ponieważ więcej analizujesz, więcej myślisz w trakcie gry. Zgodziłbyś się z tym, że kiedyś grałeś bardziej beztrosko?

Na pewno kiedyś, gdy byłem mniej doświadczony, głównie chodziło mi o to, by wyjść i próbować zdobywać eliminacje. Nie myślałem o tym, w jaki sposób działa cały mechanizm gry. Na ten moment uważam, że wracam do swojej dyspozycji strzeleckiej. Powiedziałbym, że nawet lepszej niż kiedykolwiek wcześniej. Dodając do tego zdobyte doświadczenie, uważam, że w niedługim czasie mogę pokazać najlepszą wersję samego siebie.

Na ławce w AGO znajduje się "mhL", także snajper. Aktualnie jest zajęty szkołą, czy jednak odczuwasz presję, że gdy znów będzie mógł grać, to może zagrozić twojej pozycji w składzie?

Szczerze to w ogóle o tym nie myślę. Odkąd dołączyłem do organizacji, nie zostałem poinformowany, że w jakikolwiek sposób, gdy "mhL" wróci do gry, mogę zostać zastąpiony. W ogóle się na tym nie skupiam. Co pokaże przyszłość, to zobaczymy. Od strony organizacji nie dostałem jednak żadnej informacji co wtedy, gdy "mhL" wróci do gry, więc nie boję się o swoją pozycję w drużynie.

Byłbyś w stanie porównać skład, z którym grałeś w Sprout z aktualnym składem AGO?

Na ten moment jest to naprawdę trudne. W Sprout chłopaki mieli zrobioną całą grę, wszystkie struktury na mapie, wiedzieli, co działa, co nie. Gdy przyszedłem, to wymienili tylko snajpera na snajpera, co jest bardzo łatwe. Wymiana snajpera nie zmienia pozycji graczy. Wkładasz po prostu jednego zawodnika w miejsce drugiego. Snajper ma zawsze te same pozycje, może tylko różnić się stylem. Na pewno na start, gdy dołączyłem do Sprout, to sama gra była bardziej zorganizowana. Tam jednak chłopaki mieli już wiele wspólnych gier na koncie.

W AGO budujemy wszystko od początku. Ze starego składu został tylko "F1KU" i "Furlan". Core zespołu powstał nowy. Wciąż się uczymy, przede wszystkim samych siebie. Nie wszyscy mieliśmy wcześniej okazję ze sobą grać, budujemy wszystko na nowo.

Jaki stawiasz sobie cel minimum, by mieć poczucie, że tak, osiągnąłeś z AGO to, co chciałeś?

Cel minimum jeżeli chodzi o ranking, to na pewno wbicie jak najszybciej do top30. Nie wiem, jak szybko to nastąpi, trudno to określić. Na pewno chciałbym wiedzieć, patrząc na nasze mecze, że każdy czuje to, co robimy i że jesteśmy w tym stabilni. To na pewno będzie oznaka tego, że to jest to. Jeżeli sami będziemy czuć po meczach, że ta gra wygląda dobrze, to do top30 wbijemy się prędzej czy później.

Podobno jesteś jednym z najciężej pracujących snajperów w Polsce. Wiele czasu, poza treningami drużynowymi, poświęcasz także na treningi indywidualne. Jak to wygląda?

Jeżeli chodzi o trening indywidualny, poza drużynowym, to staram się spędzać koło dwóch godzin na samej indywidualnej grze i do tego jeszcze koło godziny na oglądaniu dem czy analizie różnych kątów na mapie. Uważam, że to jest "must have" na dzisiejsze czasy. Na samym talencie można gdzieś dojść, ale na dłuższą metę trzeba dodawać też nowe rzeczy. Zwłaszcza, że inni snajperzy też ciężko pracują. To jest wyścig, kto pracuje ciężej i efektywniej, ten będzie lepszy.

Czytaj także:
Świetny debiut nowego składu AGO Rogue. "Łotrzyki" zaczynają od 2-0
CS:GO. Znamy pełen skład x-kom AGO. "Mamy swoje marzenia i będziemy dążyć do ich realizacji"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×