Jesienny sezon w Polskiej Lidze Esportowej jest prawdziwym przełomem. Przede wszystkim od strony organizacyjnej i finansowej dzięki Centralizacji Praw Sponsorskich. Czym jednak dokładnie jest ta inicjatywa i czy to nowe podejście do myślenia o esporcie?
Profesjonalne, czyli kosztowne
Popularność esportu rośnie bardzo szybko i z roku na rok przybywa kibiców, sponsorów i pieniędzy. Droga do dorównania klasycznym dyscyplinom sportowym nie jest już aż tak daleka, jak to się mogło wydawać jeszcze kilka lat temu. W pewnych kwestiach jednak esport nadal pozostaje w tyle za tradycyjnym profesjonalnym sportem. Głównie w tych związanych z jednym z najważniejszych czynników w zawodowym graniu, czy to w piłkę nożną, czy w tenisa, czy w Counter-Strike: Global Offensive oraz League of Legends. Jaki to czynnik? Pieniądze oczywiście.
Nie oszukujmy się. Sport (czy esport) amatorski jest strasznie fajny, jeśli się go uprawia. Ale dla kibiców o wiele bardziej atrakcyjna jest rywalizacja zawodowców, którzy grają na wysokim poziomie. Żeby zaś móc osiągnąć taki poziom, potrzebne są treningi, sprzęt, przygotowanie i wiele innych rzeczy. Rzeczy, które kosztują. Profesjonalna drużyna esportowa nie jest tania w utrzymaniu, jeśli ma sobą cokolwiek reprezentować.
Sytuacja do dziś
Skąd się na to bierze pieniądze? Głównie z różnego rodzaju umów sponsorskich, które duże organizacje zawierają z różnymi podmiotami. Problem w tym, że nie każda organizacja ma taką samą renomę i siłę negocjacyjną. I co wtedy? Jak finansować drużynę esportową? Z nagród za wygrane turnieje? Niestety, choć te nagrody bywają bardzo atrakcyjne, a w niektórych przypadkach wręcz niebotyczne, to dość trudno jest sobie zagwarantować zwycięstwo. Czasem wystarczy jedna przegrana, by zostać z niewielką kwotą albo z niczym.
Tym się właśnie różni esport od profesjonalnych sportów tradycyjnych. Mocnym nastawieniem na „prawo dżungli”, czyli korzyści dla zwycięzców. To nie jest najlepszy system. Przede wszystkim dlatego, że ci zwycięzcy muszą z kimś grać. A żeby rozgrywki były atrakcyjne dla kibiców, nie mogą być jednostronne. Jak jednak nie mogą być, skoro jedne drużyny mają znacznie większy budżet i siłę przyciągania talentów niż inne? Zwłaszcza w sytuacji, gdy niektóre zespoły rywalizujące w ligach budżetu nie mają w zasadzie żadnego? Trzeba coś z tym zrobić i wyrównać szanse.
Sprawdzone wzorce
Na szczęście nie trzeba wymyślać koła od nowa. Odpowiednie mechanizmy i rozwiązania są już nie tylko opracowane i wprowadzone, ale też działają od lat. W sporcie tradycyjnym. Dobrym przykładem, powszechnie rozpoznawanym, jest najwyższa klasa rozgrywkowa w rodzimej piłce nożnej. Ma ona swoje wpływy z różnych źródeł – umów sponsoringowych czy praw telewizyjnych. Po odjęciu własnych kosztów organizacyjnych pozostałe pieniądze trafiają do drużyn biorących udział w rozgrywkach ligowych. Do wszystkich drużyn. Prawie połowa całej puli (44%) to kwota stała rozdzielana równo pomiędzy wszystkich. Tylko 33% budżetu to wynagrodzenie za konkretne wyniki. Czyli pieniądze za pozycję w lidze w danym sezonie. A 20% puli rozdzielane jest pomiędzy zespoły w zależności od pozycji w rankingach, które biorą pod uwagę dłuższy okres niż jeden sezon.
W większości lig esportowych, w tym również w Polskiej Lidze Esportowej, ten podział był do tej pory o wiele prostszy. Prawie cała pula była przeznaczona na nagrody za wyniki krótkookresowe. W sezonie wiosennym 2021 w PGE Dywizji Mistrzowskiej Counter-Strike: Global Offensive pula wynosiła 100 tysięcy złotych. Połowę zgarnęło Illuminar Gaming za wygranie finałów. 20 tysięcy przypadło Mad Dog’s PACT za drugie miejsce. Po 8 tysięcy otrzymały organizacje IzakoBoars i Honoris. Cztery pozostałe zespoły nie dostały nic.
CPS, czyli jak będzie jutro
Pod określeniem Centralizacja Praw Sponsoringowych kryje się w Polskiej Lidze Esportowej system podziału dochodów wzorowany na tym stosowanym chociażby we wspomnianej Ekstraklasie. W sezonie jesiennym na udziale w PGE Dywizji Mistrzowskiej zarobi cała dziesiątka drużyn. A i zwycięzca nie będzie bardzo poszkodowany. Głównie dlatego, że dzięki silniejszej pozycji samej Polskiej Ligi Esportowej możliwe było uzyskanie od sponsorów większych pieniędzy. Pula finansowa w tym sezonie to 250 tysięcy!
[b]
[/b]
Jak będzie rozdzielana? 40% sumy zostanie rozłożone równo, dla każdej z drużyn. 30% to nagroda za wyniki, przy czym mistrz tego sezonu dostanie 42% z tej części budżetu, a ostatnia, dziesiąta drużyna z ligi tylko 1%. To oznacza, że za wygranie PGE Dywizji Mistrzowskiej jeden z zespołów otrzyma ok. 35 tysięcy, czyli mniej niż w poprzednim sezonie. Ale oprócz tego otrzyma również 10 tysięcy z równego podziału, jak każda z drużyn. I, jeśli gra w PGE Dywizji Mistrzowskiej od dwóch sezonów, to jeszcze dojdzie wynagrodzenie za ranking, które stanowi 10% całej puli. Pozostałe 20% całego budżetu przeznaczone zostanie na tak zwane wynagrodzenie za wynik medialny, na podstawie raportu zewnętrznego podmiotu. Cztery najlepsze zespoły otrzymają po 13% tej konkretnej puli, cztery kolejne po 8%, a dwa ostatnie po 6%.
Nowa jakość
Zwycięzca tego jesiennego sezonu PGE Dywizji Mistrzowskiej dostanie więc więcej niż mistrzowie sezonu wiosennego. I wszyscy pozostali również otrzymają więcej pieniędzy. Nawet najsłabsza drużyna w lidze może liczyć na kilkanaście tysięcy wynagrodzenia. W porównaniu z kwotami znanymi z piłkarskiej Ekstraklasy to niewiele. Ale w poprzednim sezonie PLE ta drużyna nie dostałaby w zasadzie nic. To prawdziwa rewolucja, która będzie się rozwijać. Według prognoz Polskiej Ligi Esportowej w kolejnym sezonie PGE Dywizji Mistrzowskiej, na wiosnę 2022 roku, pula zwiększy się do 350 tysięcy. I będzie dalej rosnąć z upływem czasu.
Co to oznacza dla kibiców? Bardziej zrównoważony skład ligi. Większe szanse dla mniej znanych, ale nie mniej utalentowanych zawodników i organizacji. Bardziej zacięte i ciekawsze spotkania. Lepsze widowisko. Oraz oczywiście kolejny krok na drodze profesjonalizacji esportu i dorównania dyscyplinom tradycyjnym.