Zastanawiając się nad przyszłością esportu, łatwo jest wpaść w pułapkę porównywania go do sportów tradycyjnych. Skoro one rozwijały się w jakiś konkretny sposób, niezależnie od dyscypliny, to podobnie przecież będzie z nowymi cyberdyscyplinami, prawda? Nie, nie prawda. Esport jest inny, pod bardzo wieloma względami. Nie istnieje w nim na przykład wszechobecny w tradycyjnym sporcie związek "plemienny" z kibicami.
Klasycznej drużynie piłki nożnej kibicujemy, bo to nasz klub, z naszego miasta lub kraju. Zespoły grające w "Counter-Strike: Global Offensive" czy "League of Legends" nie mają takiego umocowania. Są globalne. Już ta jedna różnica między esportem a sportem tradycyjnym, a przecież niejedyna, ma daleko idące konsekwencje. Jednak to nie czas i miejsce, by się w nie zagłębiać. Trzeba tylko zapamiętać, by myśląc o cybersporcie i jego przyszłości, nie opierać się zbytnio na doświadczeniach wyniesionych z tradycyjnych dyscyplin.
Kwestia finansów
Esport może jednak śmiało czerpać ze sprawdzonych rozwiązań. Przykładem jest zainicjowana w sezonie jesiennym inicjatywa Polskiej Ligi Esportowej, Centralizacja Praw Sponsoringowych. Więcej można o niej przeczytać na naszych łamach, tutaj zaś przywołujemy ją jako przykład wykorzystania systemu znanego z tradycyjnego sportu w lidze sportu elektronicznego. W tym przypadku konkretnie chodzi o pieniądze i dystrybucję zysków pomiędzy organizatorami a drużynami i zawodnikami.
W esporcie jest coraz więcej pieniędzy. Coraz więcej sponsorów. W rozgrywki angażują się kolejne wielkie marki. Mówimy o miliardach dolarów globalnie, jeśli chodzi o wartość rynku. Nadal jednak pieniędzy jest relatywnie mało. Finały mistrzostw świata w "League of Legends" oglądało więcej fanów niż najważniejszy mecz ligi amerykańskiego futbolu, Superbowl. Mimo to NFL zarabia dla siebie, drużyn i zawodników kilkudziesięciokrotnie więcej niż najbardziej nawet popularna dyscyplina esportowa. I to się właśnie będzie zmieniać.
Nowe źródła monetyzacji
Połowę dochodów wspomnianej ligi NFL stanowią prawa do transmisji. Podobnie jest w innych tradycyjnych sportach, finansowanych przez telewizje płacące za możliwość nadawania rozgrywek. Esport jest inny. Jego kibice są młodzi i nie oglądają klasycznej telewizji, to po pierwsze. Po drugie, nie lubią reklam i jeśli mogą, to je wyłączają. To duża przeszkoda w monetyzowaniu esportu, którą trzeba będzie przezwyciężyć na jego drodze rozwoju. Jak? Być może przez sprzedaż praw do transmisji platformom streamingowym. Największe turnieje "CS:GO" tylko na Netflixie? Nie jest to wykluczone.
Organizacje esportowe i drużyny będą szukać nowych sposobów na zarabianie, to jest pewne. Mogą one przybrać tradycyjne formy, jak merchandising czy sponsoring, lub może to być coś bardziej kreatywnego i innowacyjnego. Nie ma jednak wątpliwości, że postępująca profesjonalizacja i rozwój esportu wymagać będzie większych pieniędzy. Ale przyszłość esportu to nie tylko dążenie do większych budżetów.
Więcej pracy u podstaw
Ten trend widzimy już dziś. Pojawiają się powoli inicjatywy nakierowane na wychowywanie nowych zawodników. Dawniej esportowcy szkolili się sami. Dziś większe organizacje mają swoje własne szkółki, w liceach i technikach powstają klasy o profilu esportowym, a w wakacje młodzi gracze mogą się szkolić na specjalnych obozach. W Lotto Dywizji Profesjonalnej Polskiej Ligi Esportowej gra nawet drużyna złożona z wychowanków takiego obozu, Actina Pasha Gaming Camp. Tego rodzaju inicjatyw będzie coraz więcej. Zmienią się sposoby trenowania esportowców. Także tych z najwyższej półki.
W najbliższych latach możemy się spodziewać integracji programów szkoleniowych w drużynach esportowych ze specjalnie zaprojektowaną Sztuczną Inteligencją. Granie z botami, kiedyś zbywane pogardliwym uśmieszkiem, może stać się jedną z głównych metod treningowych. Technologie SI rozwijają się tak szybko, że boty mogą wkrótce awansować do roli wymagających sparingpartnerów. Inteligentne algorytmy mogą również analizować rozgrywkę i zachowanie każdego z graczy, oferując w czasie rzeczywistym informacje zwrotne odnośnie popełnianych błędów lub niedociągnięć. Nie ma wątpliwości, że takie narzędzia staną się popularne lub wręcz nieodzowne w najbliższych latach.
Widmo mrocznego żniwiarza
Przyszłość esportu maluje się w bardzo optymistycznych i ciekawych barwach. Więcej kibiców, więcej pieniędzy, więcej profesjonalizmu. Nie ma wątpliwości, że będzie lepiej. Ale nie dla wszystkich. To również wynika ze specyfiki esportu jako takiego. Kibic klasycznej piłki nożnej nie musi się martwić, że piłka nożna w obecnej formie pewnego dnia zniknie. W przypadku dyscyplin esportowych jednak sytuacja wygląda całkiem inaczej. W tym świecie trwa rotacja.
Nie pełna i nie na każdym poziomie, oczywiście. Są dyscypliny, które od lat ciągle zyskują na popularności i nie należy się obawiać, że twórcy i właściciele tych gier zdecydują, że nie są już opłacalne i wyłączą serwery. Istnieją jednak i takie, których popularność jest sezonowa. Przez kilka lat wszyscy w nie grają i stają się popularne jako esport, ale potem pojawia się coś innego i wybrana gra gaśnie mimo wszelkich wysiłków producentów. Właśnie tego musimy się spodziewać w przyszłości po esporcie – umierających dyscyplin. Na ich miejsce jednak przyjdą inne, a cybersport jako zjawisko będzie coraz większy i bardziej popularny. Po prostu nie przywiązujmy się zbytnio do poszczególnych gier.