Polski boks wrzuca wyższy bieg

Materiały prasowe / Mateusz Masternak
Materiały prasowe / Mateusz Masternak

Przez lata polska szkoła boksu zapracowała sobie na szacunek na świecie. Nasi pięściarze regularnie zajmowali czołowe lokaty na największych imprezach, a z igrzysk olimpijskich potrafili przywieźć nawet siedem medali.

W tym artykule dowiesz się o:

Problem w tym, że to wszystko dawno i nieprawda. Ostatnim biało-czerwonym medalistą olimpijskim wciąż jest Wojciech Bartnik, który po brąz sięgnął w 1992 roku w Barcelonie. Polski boks olimpijski ze światowego potentata stał się szarakiem, ostatnie trzy dekady to upokarzająca seria porażek. Powodów jest wiele, wśród nich jednym z głównych była indolencja działaczy i trenerów. Od pewnego czasu w polskim boksie są jednak nowi ludzie, z nowymi pomysłami. Sukcesów wielkich jeszcze nie ma, ale przynajmniej pojawiło się światełko w tunelu.

W ten weekend odbyła się gala Suzuki Boxing Night. W Kieleckim Centrum Kultury wystąpiła czołówka polskiej kadry olimpijskiej oraz Mateusz Masternak. Ten ostatni to oczywiście były zawodowy mistrz Europy oraz pretendent do tytułu mistrza świata. W ubiegłym roku, wykorzystując furtkę, otworzoną przez Światową Federację Bokserską, postanowił spróbować powalczyć o udział w igrzyskach olimpijskich w Tokio. Pierwszy krok wykonał bezbłędnie, bo w Opolu sięgnął po tytuł mistrza Polski, większość rywali błyskawicznie nokautując. Kolejny miał mieć miejsce w Londynie, gdzie odbywały się europejskie kwalifikacje olimpijskie. Masternak z ekipą do stolicy Wielkiej Brytanii poleciał, ale zakwalifikować się nie zdołał. Nie oznacza to jednak, że przegrał. Po prostu z powodu pandemii koronawirusa, impreza została przerwana, zanim były mistrz Europy zdążył zameldować się w ringu.

Masternak znalazł się w sytuacji swoistego zawieszenia. Z jednej strony, dalej chce walczyć o spełnienie olimpijskiego marzenia, do czego aktywnie namawia go Polski Związek Bokserski; z drugiej, czas płynie, a on ma rodzinę na utrzymaniu. Aby przeczekać to zawieszenie, pojawił się pomysł, żeby zorganizować mu walkę zawodową. Przepisy jednak nie są jednoznaczne i klasyczny pojedynek mógłby go wykluczyć z udziału w kwalifikacjach olimpijskich. Wspólnie z Grzegorzem Nowaczkiem, prezesem Polskiego Związku Bokserskiego, ustalił więc, że walka będzie wprawdzie zawodowa, ale nie rankingowa. Na rywala wybrali Siergieja Radczenkę, Ukraińca, który w marcu pokonał Artura Szpilkę, co widzieli wszyscy, oprócz sędziów, którzy Polakowi przyznali skandaliczne zwycięstwo.

W Kielcach skandalu nie było, za to była walka do jednej bramki. Masternak nie dał Radczence nawet cienia szans, wygrywając wszystkie osiem rund w walce wieczoru Suzuki Boxing Night, co Szpilka skwitował w mediach społecznościowych "Brawo, tak to się powinno zrobić". Wcześniej w Kieleckim Centrum Kultury odbyło się kilka bardzo ciekawych walk, na naprawdę dobrym poziomie sportowym.

A propos poziomu, trzeba docenić także ten organizacyjny. Po latach gal boksu olimpijskiego, które odbywały się w zapyziałych salach gimnastycznych i wyglądały żenująco oldschoolowo, tym razem kibice dostali widowisko przypominające duże gale boksu zawodowego, ze światłami, oprawą, konferansjerem. Słowem: dostali nową jakość. Jakość, która musiała swoje kosztować, na co wcześniej nie było pieniędzy. Teraz się znalazły w efekcie współpracy PZB z Suzuki Motor Poland. Koncern mocno się zaangażował z promocję polskiego boksu. Dziewiątka najlepszych reprezentantów od ubiegłego roku dostaje po 3500 złotych miesięcznego stypendium. Ci z nich, którzy mają prawo jazdy, dostali także w użytkowanie nowe Suzuki Vitary. Stypendiów ma być więcej, a PZB wspólnie z Suzuki zamierza także po wielu latach reaktywować polską ligę bokserską.

Czy wszystko się uda i w przedłożonych na przyszły rok igrzyskach doczekamy się medalu? To oczywiście takie pewne nie jest. Ale już teraz najlepsi bokserzy mogą skupić się na treningach, zamiast na rozpaczliwym poszukiwaniu sponsorów. Do prędkości autostradowej jeszcze trochę, ale warto pamiętać, że polski boks przez lata stał na poboczu z kapciem. Teraz w końcu ruszył z miejsca, a ostatnio nawet wrzucił wyższy bieg.

Autor: Jan Ciosek

ZOBACZ WIDEO: Fantastyczne pojedynki na gali One FC: A New Era

Źródło artykułu: