Sulechów - niewielkie, kilkunastotysięczne miasteczko w województwie lubuskim. To tutaj swój biznes prowadzi Piechowiak - utytułowany kulturysta, strongman, trener personalny, a ostatnio również zawodnik organizacji FAME MMA.
"Pietrek Gym" to jedna z trzech siłowni w miasteczku. Do czasu wybuchu pandemii biznes kwitł w najlepsze. W marcu w wyniku pandemii koronawirusa przyszło całkowite załamanie. Obiekty zostały zamknięte. 6 czerwca drzwi do siłowni znów zostaną otwarte, ale najbliższe miesiące to wielka niewiadoma. Można być pewnym, że problemy właścicieli tych biznesów nie znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Artur Mazur, WP SportoweFakty: Długo pan siedzi w tym biznesie?
Piotr Piechowiak: Od grudnia 2015 roku. Mam jedną siłownię. W całości należy do mnie.
ZOBACZ WIDEO: Klatka po klatce (online). Akop Szostak trafi do FAME MMA? "To bardzo sympatyczni goście"
A myślał pan o otworzeniu kolejnej?
Nie myślałem i nie myślę. Oprócz tego walczę, jeżdżę na zawody, trenuję, prowadzę treningi, mam rodzinę. Zwyczajnie brakuje mi czasu, żeby jeździć do innego miasta i doglądać biznesu. Ciężko byłoby to wszystko powiązać.
Ile osób korzystało z pana siłowni przed pandemią?
W normalnych czasach do klubu regularnie przychodziło ponad 100 osób. Nie mówię o posiadaczach kart typu benefit. To byli tacy czynni klubowicze.
A był jakiś kryzys?
Był, kiedy w miasteczku pojawiła się konkurencja. Część osób przeszła, ale później część wróciła. To był jedyny kryzys. Ale chwilowy, trzymiesięczny. Poza tym nie miałem kompletnie żadnego problemu.
Do czasu pandemii.
No z czymś takim się nie spotkałem. Klub to nie tylko żelastwo. Tam są odżywki białkowe, suplementacje przedtreningowe, wafle proteinowe - i na tym się parę złotych zarabiało. Do tego wody, cole, napoje i tak dalej. Wszystko szło i nagle się zawaliło. I to trwa już prawie trzy miesiące.
Liczył pan straty?
Nie. I nawet nie chcę sobie tym głowy zaprzątać. Szczerze powiem, że mam to gdzieś. Parę złotych w tę czy w tę nie ma znaczenia. Ja i tak nie jestem w najgorszej sytuacji. Znajomi mają gorzej.
Dlaczego?
Ja nie mam żadnego leasingu na maszynach, żadnego kredytu. Gadałem z chłopakami i mają wielkie problemy. Ci, którzy muszą coś wynajmować, teraz naprawdę trzęśli portkami. Mam wielu takich znajomych, którzy wszystko wynajmują: pomieszczenia, sprzęt. Płacą po pięć, siedem, niektórzy dziesięć tysięcy złotych. Dogadali się, że w tych trudnych czasach płacą tylko jedną czwartą całej kwoty. No ale cały czas to jest opłata! Poza tym mają też inne leasingi, jakieś kredyty. Po prostu mają koszty, a przecież biznes im się nie kręci. A co będzie po pandemii, to nie wiadomo. Są tacy zapaleńcy jak ja, co trenują od X lat i oni na tę siłownię wrócą. Ale będą tacy, co się będą bać i nie przyjdą. Znajomy z Niemiec ma dobrą siłownię. Regularnie przychodziło do niego czterysta, pięćset osób. Jak otworzyli po pandemii, to myśleli, że będzie "bum". A tam wróciło zaledwie 10 procent osób, które chodziły!
A jak to jest w pana przypadku? Czy klubowicze chcą wrócić? Są zapytania?
Mam odzew, że chcą trenować. Ale do mnie przychodzą tacy zapaleńcy jak ja. Stała ekipa. Oni chodzą na stałe godziny: jedni na rano, drudzy na południe, inni na wieczór. Jak się otworzymy, nie spodziewam się megawzrostu finansowego. Obstawiam, że pierwszy miesiąc może być "na zero", w drugim może się coś zarobi. To wszystko pewnie się będzie rozkręcać z miesiąca na miesiąc.
Niektóre siłownie i kluby w tych trudnych czasach prosiły o wsparcie swoich klientów. Czy u pana byli tacy, którzy chcieli płacić w myśl solidarności?
Ale ja bym nawet czegoś takiego nie chciał! Śmieszą mnie sytuacje, kiedy ktoś w internecie prosi o zbiórkę na siłownię, "żeby nie upadła". No to jest przecież żenujące! Jak ty przez 10 lat na kimś zarabiałeś pieniądze, to co z tą kasą zrobiłeś?! Dla mnie branie od kogoś pieniędzy za nic byłoby poniżeniem. Wiadomo, że w takim momencie straty są, ale to ja muszę je wziąć na "klatę " a nie moi klubowicze.
Czy objęła pana tarcza antykryzysowa?
Dostałem pięć tysięcy złotych bezzwrotnej pożyczki. Do tego mój Natan (syn Piechowiaka - red.) łapał się przez miesiąc na zasiłek opiekuńczy. Ale największą pomocą było zwolnienie z ZUS-u. Opłacam ZUS za siebie i dwóch pracowników. To jest prawie 10 tysięcy złotych miesięcznie, dlatego odczułem to zwolnienie. Dobrze, że w ogóle jakaś pomoc była. Na chleb miałem.
Otworzył pan szampana po tym, jak premier ogłosił odmrożenie siłowni?
Na razie nie ma czego świętować. Spodziewałem się, że to nastąpi szybciej, że od 1 czerwca. Sam jestem ciekaw, jak to ruszy. Pora też nie sprzyja, bo najlepsze w tym biznesie są miesiące od października do maja. Czerwiec, lipiec i sierpień to jest na siłowniach martwy sezon. Osoby, które trenują całe życie, przyjdą. Nie wiem, jak będzie z tymi, które traktują to mniej poważnie. Myślę, że tak jak zwykle, te osoby wybiorą wczasy i wyjazdy na wakacje.
Do tego dojdą specjalne zasady korzystania. Jakie?
Maszyna jedna od drugiej nie może stać bliżej niż dwa metry. Jest mnóstwo takich pierdół. Po każdym kliencie będzie trzeba dezynfekować maszynę. Jak ktoś jest dobrze wychowany, będzie to robił sam, bo takich osób nie brakuje. Ale zdarzają się tacy, którzy wstają spoceni i od razu idą na inną maszynę. Tacy też przychodzą i trzeba będzie tego pilnować.
Co z maseczkami?
Jeszcze nie wiem, jak to dokładnie wygląda w przepisach. Ale jeśli będzie obowiązek, to ja sobie tego nie wyobrażam. To jest nie do zrobienia nawet dla osoby, która sobie przyjdzie potrenować na zwykłym rowerku. Nie da się na nim jeździć w maseczce i na dodatek w zamkniętym pomieszczeniu. Pół godziny, czterdzieści minut? Przecież już po paru minutach nie będzie się dało oddychać!
A prysznice?
Nie będzie można z nich korzystać. Dostępne będą tylko toalety. Nie będzie można też się przebierać w szatniach. Trzeba będzie wejść w przebraniu już na salę.
Nie boi się pan, że to trochę odstraszy ludzi?
Tak może być. Pogodziłem się z tym, że czerwiec, lipiec i sierpień będą megasłabe. Moim zdaniem ruch zacznie się wraz z powrotem roku szkolnego. Mam też nadzieję, że zacznie się luzowanie tych obostrzeń, bo to będzie sprzyjać sytuacji w biznesie.
Zmieni pan cenę karnetów?
Nie. Zostawiam je na takim samym poziomie z prostego powodu. Uważam, że 100 złotych za karnet miesięczny, to są śmieszne pieniądze.
Oprócz siłowni w pana życiu jest też MMA. Kiedy ma pan zamiar wrócić do klatki FAME MMA?
Celuję w walkę jesienią. Nie chciałbym wychodzić do klatki jak ostatnio - bez publiczności. Kibice dają takiego megafajnego kopa. Wtedy byliśmy zmuszeni do walki przy pustych trybunach, ale to się odbija czkawką do teraz. Ciągają nas na zeznania. Niewykluczone, że będzie sprawa o to, czy organizator złamał prawo, robiąc galę w czasie pandemii. Sam ciekaw jestem, jak to się skończy. Bez względu na to, jestem już w przygotowaniach: kardio, parter, siłownia, jakieś małe sparingi. Powoli wracam do gry.