Na początku miesiąca Fernando Alonso zszokował padok Formuły 1, gdy okazało się, że 41-latek postanowił przenieść się z Alpine do Aston Martina. Dwukrotny mistrz świata uwierzył w projekt, którym zarządza miliarder Lawrence Stroll. Kanadyjski biznesmen w ostatnich latach wpompowuje sporo środków w ekipę z Silverstone, by stworzyć zwycięski bolid dla swojego syna - Lance'a.
Fernando Alonso znany jest z tego, że domaga się statusu kierowcy numer jeden w zespole. W Alpine nie mógł na to liczyć, bo Francuzi dostrzegają też potencjał 25-letniego Estebana Ocona. Okazuje się, że w nowym otoczeniu Hiszpan też nie będzie traktowany w sposób priorytetowy.
- Czy Fernando będzie zdecydowanym kierowcą numer jeden? Nie. Będzie miał taki sam status jak Lance. Alonso podczas rozmów transferowych nawet nie prosił o to, by uczynić go liderem - powiedział Mike Krack w rozmowie, która ukazała się na oficjalnej stronie Aston Martina.
- W mediach pojawiły się spekulacje, że oferujemy Fernando status kierowcy numer jeden, że dostanie ogromną pensję. Mogę was jednak zapewnić, że nie zdecydował się na ten transfer ze względu na rolę w zespole czy gigantyczną wypłatę - dodał szef ekipy z Silverstone.
Zdaniem Kracka, byłego mistrza świata F1 do zmiany otoczenia przekonała po prostu wizja rozwoju Aston Martina. - Sam powiedział przed przerwą wakacyjną, że jeśli obie strony chcą się dogadać, to starczy na to 10 minut. Fernando chciał być częścią zespołu, który się rozwija i na który może mieć ogromny wpływ - stwierdził Luksemburczyk.
Hiszpan w zespole zastąpi Sebastiana Vettela, który po sezonie 2022 zakończy karierę w F1. Równocześnie, biorąc pod uwagę dotychczasowe występy Strolla, trudno wyobrazić sobie inny scenariusz niż ten, w którym Alonso rozprawia się z synem kanadyjskiego miliardera.
Czytaj także:
Audi bardzo blisko F1. Wiadomo, kto pokieruje projektem
Daniel Ricciardo o rozstaniu z McLarenem. Co z jego przyszłością w F1?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: komentator oszalał. Co za gol!