Formuła 1 po raz ostatni była obecna w Chinach w roku 2019, po czym pandemia koronawirusa uniemożliwiła organizowanie GP Chin. Wprawdzie w ostatnich miesiącach królowa motorsportu powróciła do Azji, ale w przypadku Państwa Środka okazało się to niemożliwe. Wszystko przez politykę "zero COVID", jaką stosują władze w Pekinie.
Chińczycy nadal stosują szereg obostrzeń covidowych, aby ograniczyć ryzyko zakażenia się koronawirusem. Potrafią zamykać całe miasta po wykryciu ogniska COVID-19, wymagają testów od społeczeństwa i ograniczają kontakt ludności ze światem zewnętrznym. To wszystko wpływa na plany F1.
GP Chin znajduje się w kalendarzu sezonu 2023 z terminem 16 kwietnia. Jednak w padoku F1 coraz głośniej mówi się o odwołaniu wyścigu. - Gdy zobaczyłem, że umieszczono go w terminarzu z kwietniową datą, to zdałem sobie sprawę, że będzie ciężko. Spodziewałem się GP Chin w drugiej połowie 2023 roku - powiedział racefans.net Guanyu Zhou, kierowca Alfy Romeo i jedyny przedstawiciel Chin w F1.
- Skoro GP Chin ma być w kwietniu, to trzeba będzie się z wszystkim spieszyć, bo w Chinach nadal mamy mnóstwo ograniczeń covidowych. Chociażby kwarantannę. To komplikuje sprawę - dodał Zhou.
Problem F1 polega na tym, że na 2 kwietnia zaplanowano GP Australii, dlatego personel królowej motorsportu ani myśl poddawać się dwutygodniowej kwarantannie w Chinach, bo zakłóciłoby to cały cykl. Na dodatek cały padok jest zaszczepiony przeciwko COVID-19, dlatego szefowie Formuły 1 nie rozumieją wymogów chińskich władz.
Czytaj także:
Ujawnili źródło problemów Red Bulla. Zespół nie chce znów złamać regulaminu
Formuła 1 otwiera akademię jazdy dla kobiet. Znane szczegóły
ZOBACZ WIDEO: #dziejesięwsporcie: nagranie wyświetlono ponad 2 mln razy. Co za gest!