Bez wątpienia Mick Schumacher ma nazwisko, które przyciąga kibiców i sponsorów, bo jego ojciec na początku XXI wieku stał się wręcz synonimem Formuły 1. Młody Niemiec nie poszedł jednak w ślady Michaela Schumachera. Jego dwa sezony w Haasie były mocno przeciętne i ostatecznie Amerykanie nie przedłużyli z nim umowy.
Obecnie 23-latek piastuje funkcję rezerwowego w Mercedesie, ale myśli o powrocie do regularnej rywalizacji w F1. Szansą dla niego miałby być fakt, że Audi w niedalekiej przyszłości, bo w sezonie 2026, wchodzi do królowej motorsportu. Marka należąca do grupy Volkswagen chciałaby mieć niemieckiego kierowcę w stawce, by lepiej wykorzystać efekt synergii wynikający z promocji poprzez F1.
Chociaż Audi pojawi się w F1 dopiero w roku 2026, to już teraz nabyło udziały w Sauberze, który obecnie rywalizuje jako Alfa Romeo. Z tego powodu firma może mieć sporo do powiedzenia przy obsadzie miejsc w zespole na sezon 2024. Czy Niemcy wykorzystają ten fakt, by załatwić fotel wyścigowy Schumacherowi?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznaj człowieka, który strzela gole w... budowlanych rękawicach
- Obecnie rozmawiamy z wieloma osobami, kierowcami, szefami zespołów. Nie było tak naprawdę żadnych poważnych dyskusji z Schumacherem na temat współpracy. Oczywiście niemieccy kierowcy interesują nas mocno, ale nie jest to warunek konieczny - powiedział "Der Spiegel" Markus Duesmann, dyrektor generalny Audi.
Obecnie w Alfie Romeo startują Valtteri Bottas oraz Guanyu Zhou. Umowa Fina obowiązuje jeszcze w sezonie 2024, zaś w przypadku Chińczyka obecne porozumienie wygasa z końcem tegorocznej kampanii. To oznacza, że ekipa może mieć jeden wakat.
Sukcesy Audi w innych dziedzinach motorsportu sprawiają, że zespół nie powinien mieć problemów z rozmowami transferowymi. - Nie wchodzimy do F1, by spełnić czyiś kaprys. Chcemy pokazać, co potrafimy. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby wygrać wszystkie mistrzostwa, w których się dotąd pojawialiśmy. Dotychczas zawsze nam się to udawało. Olimpijska idea, by po prostu startować dla samego startowania, nie jest dla nas - zakończył Duesmann.
Czytaj także:
- Gorąco w Ferrari. Charles Leclerc zażądał rozmowy z kierownictwem firmy
- Alonso ważniejszy niż Hamilton? Mercedes może zmienić priorytety w F1