Dziecinny błąd Russella. Można mu tylko współczuć [OPINIA]

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: George Russell
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: George Russell

George Russell przez cały weekend w Singapurze był niezwykle zmotywowany. Miał w sobie ogromną wolę zwycięstwa. Dziecinny błąd pozbawił go nadziei na wygraną i można mu tylko współczuć - pisze Jarosław Wierczuk.

Współczuję George'owi Russellowi. Przez cały weekend w Singapurze czuć było ogromną motywację w jego wydaniu, a po bardzo dobrej sobocie wolę zwycięstwa. Tym bardziej że wyjątkowo nie było ryzyka ze strony Maxa Verstappena. Może trochę za dużo mówi o tym przez radio, ale poprzeczka była postawiona bardzo wysoko.

Russell może zostać następcą Hamiltona w F1

Kierowca Mercedesa od początku weekendu był szybszy od Lewisa Hamiltona i nie stanowiło to przecież jakiegoś wyjątku. Jazda na takim poziomie, z często lepszymi wynikami od najbardziej utytułowanego kierowcy w historii, robi bardzo mocne wrażenie. Tym bardziej, że starszy z Brytyjczyków podobnie jak np. Max Verstappen czy swojego czasu Michael Schumacher nie jest łatwym kolegą z zespołu.

Już za czasów Nico Nico Rosberga wychodziło wiele informacji co do specyficznego "stylu współpracy" promującego własną pozycję w teamie kosztem drugiego kierowcy. Poziom, który reprezentuje Russell jest rewelacyjny i nie od dziś twierdzę, że jest to materiał na mistrza świata, bez problemu będący w stanie zastąpić starszego rodaka. A Hamilton? Jak to on. Słabsza od Russella pozycja startowa skutkowała w wojnach podjazdowych od początku wyścigu na torze Marina Bay.

ZOBACZ WIDEO: Tak walczy się w finale PGE Ekstraligi! Szalony bieg Łaguty

Przecież już w pierwszym zakręcie Hamilton uskarżał się na Russella, jakoby ten miał zajechać mu drogę, następnie przeciął szykanę i był zmuszony do oddania pozycji. Oczywiście w scenariuszu wyścigu dużo "narozrabiała" druga faza neutralizacji po usterce skrzyni biegów w bolidzie Estebana Ocona. Gdyby nie to, mielibyśmy typowy wyścig "na dojechanie" z dużym przebiegiem na oponach twardych, a tak strategie zostały podzielone.

W moim przekonaniu taktyka obrana przez Mercedesa była słabsza. Na papierze być może nie. Gdyby Russell i Hamilton dysponowali w końcówce wolnym torem, pewnie czas dojazdu do mety na świeżych oponach byłby lepszy. Problem w tym, że George i Lewis stracili w ten sposób pozycję na torze tzw. track position, a w Singapurze (podobnie jak choćby w Monako) ma to wyjątkowe znaczenie. Co z tego, że dogonili Lando Norrisa i Carlosa Sainza, jak nie mogli ich wyprzedzić, szczególnie z bardzo sprytną i bazującą na zaufaniu współpracą pomiędzy kierowcą Ferrari i McLarena?

Hamilton wymusił błąd na Russellu

Ta naturalna współpraca Sainz-Norris w podbramkowej sytuacji stanowiła wyraźny kontrast do braku takiej współpracy pomiędzy kierowcami Mercedesa, czyli jednego teamu. W zasadzie braku pewnego "grania na ekipę" ze strony Hamiltona, bo to on był partią atakującą i agresywną. W decydującej fazie pojawiły się komunikaty radiowe sugerujące, że Russell jest zbyt wolny, co chwilę pokazywał się mu po wewnętrznej próbując niemal wymusić błąd. Błąd, o który na torze typowo ulicznym, a więc nierównym, wolnym i z mocno ograniczoną przyczepnością jest niezwykle łatwo.

Niemal identyczny błąd popełnił w wyścigu choćby Fernando Alonso, więc z pewnością nie jest to kwestia wieku czy poziomu jeździeckiego. Russell miał bardzo trudne zadanie - z jednej strony próbując zaatakować Norrisa, który miał aktywną pomoc w postaci DRS ze strony Sainza, a z drugiej zmuszony był do stosowania taktyki obronnej względem Hamiltona. Czy tak zachowuje się team player? Uważam, że gdyby sytuacja Hamilton-Russell była stabilna i nie byłoby zagrożenia ze strony Lewisa, to George miałby dużo większe szanse na skuteczne zaatakowanie Lando.

Patrząc z zewnątrz, mamy ewidentny blamaż Russella. Dziecinny wręcz błąd na ostatnim okrążeniu, a więc rezygnacja, w ostatniej sekundzie z pewnego podium i cennych punktów. Dla mnie taka ocena jest jednostronna, a wypowiedzi Toto Wolffa po wyścigu są wręcz kuriozalne, przypominające trochę relacje pomiędzy kierowcami w Red Bullu. Stwierdzenie, że George "oddał" ważne dla teamu punkty jest co najmniej nie na miejscu, w świetle z jednej strony zachowania Hamiltona, a być może przede wszystkim pozostawiającej wiele do życzenia strategii narzuconej przez team.

Gdyby nie taktyka, to Russell miał realne szanse na zwycięstwo na torze Marina Bay. Szef Mercedesa powinien zatem czuć przynajmniej pewną współodpowiedzialność. Tak, tak, wiem. Przecież Hamilton nic nie zrobił. To Russell wpakował bolid w bandę. Tak? No niby tak, ale ciekaw jestem bardzo zachowania Wollfa, gdyby sytuacja była odwrotna, czyli Hamilton bronił miejsca na podium i będąc pod ogromną presją ze strony Russella, popełniłby błąd.

Jarosław Wierczuk

Czytaj także:
- Kierowca Ferrari zaimponował odwagą. Zespół oddaje mu zasługi
- Verstappen zareagował na koniec passy zwycięstw. Nowy rekord Red Bulla w F1

Źródło artykułu: WP SportoweFakty