"Idą drogą Rosji". Głośno o działaniach saudyjskiego Aramco

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: tor F1 w Dżuddzie
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: tor F1 w Dżuddzie

Kontrakt sponsorski z F1 na kwotę 500 mln dolarów, umowa na dostawy paliwa dla F2 i F3, dopłacanie do organizacji GP Arabii Saudyjskiej. Aramco robi wiele, aby zaistnieć w świecie motorsportu, a niektórzy widzą w tym podobieństwa do działań Rosji.

W tym artykule dowiesz się o:

Przeciętny Polak mógł słyszeć o Saudi Aramco ze względu na zakup 30 proc. Rafinerii Gdańskiej. W ten sposób Orlen zrealizował jeden z warunków Komisji Europejskiej, która uzależniała zgodę na połączenie z Lotosem od zbycia części aktywów nadmorskiego koncernu. Gigant paliwowy z Arabii Saudyjskiej stał się tym samym jednym z głównych partnerów płockiej firmy.

Saudi Aramco rozpycha się też w Formule 1, gdzie obecny również jest Orlen. O ile Polacy są partnerem głównym Alpha Tauri, o tyle Saudyjczycy płacą grube miliony dolarów za funkcjonowanie w nazwie Aston Martina. Z ostatnich wieści wynika, że są też gotowi nabyć zespół z Silverstone. Proponowana przez nich kwota może zwalać z nóg - 840 mln dolarów.

Arabia Saudyjska idzie po F1

Nabycie zespołu przez Saudyjczyków wpisywałoby się w politykę koncernu i reżimu w Rijadzie. Obecnie Aramco jest jednym z najważniejszych sponsorów F1. Kontrakt podpisany na dziesięć lat opiewa na kwotę 500 mln dolarów. Gigant paliwowy dorzuca się też do organizacji GP Arabii Saudyjskiej, za które kraj płaci co sezon nawet 100 mln dolarów.

ZOBACZ WIDEO: Polski mistrz szczerze o swojej przemianie. "Byłem łobuzem"

Zaczęło się niewinnie, bo w roku 2018 na King Fahd International Stadium zorganizowano 29. edycję Race of Champions. To towarzyskie zawody rozgrywane w zimie, które mają podtrzymać zainteresowanie motorsportem. Mierzą się w nich przedstawiciele różnych dyscyplin - od rajdów po wyścigi F1. RoC znajdował się wtedy w niebycie z powodu problemów finansowych, co Saudyjczycy postanowili wykorzystać. 67-tysięczny obiekt wypełnił się niemal po brzegi.

Później była Formuła E na ulicach Ad-Dirijji, którą dziennie obserwowało 23 tys. osób, aż w końcu nadeszły Rajd Dakar i GP Arabii Saudyjskiej w Formule 1. Ostatniej zimy informowano nawet, że Państwowy Fundusz Inwestycyjny Arabii Saudyjskiej (PIF) zaoferował 20 mld dolarów za zakup F1, ale Liberty Media nie było zainteresowane sprzedażą swojej kluczowej spółki.

Arabia Saudyjska chce organizować aż dwa wyścigi F1 rocznie. Drugi miałby się odbywać w powstającym kompleksie sportowo-rozrywkowym Qiddiya Park. Koszt jego budowy sięga ok. 8 mld dolarów. Jego powierzchnia wynosi aż 334 km2. Park będzie 2,5 razy większy od Disney World w Orlando.

Arabia Saudyjska niczym Rosja?

"Idą drogą rosyjską" - tak ostatnio działania Arabii Saudyjskiej w motorsporcie podsumował serwis sports.ru. Reżim Władimira Putina w podobny sposób przekonywał do siebie Zachód, ściągając poważne imprezy sportowe i organizując wyścig F1 w Soczi oraz piłkarskie mistrzostwa świata. Maski opadły dopiero w roku 2022, gdy dyktator z Moskwy dał rozkaz do ataku na Ukrainę i rozpoczął pełnoskalową wojnę.

Rosjanie zorganizowali też "swój Dakar" w postaci Silk Way Rally, sponsorami zespołów F1 w różnych okresach były takie firmy jak Łada, Aerofłot, Rostec i Gazprom. Do tego Boris Rotenberg, oligarcha i przyjaciel Putina z czasów dzieciństwa, stworzył akademię talentów SMP Racing. To ona przez lata finansowała starty Rosjan poza granicami kraju, aż do wybuchu wojny w Ukrainie.

Arabia Saudyjska i Rosja to obecnie sojusznicy w ramach kartelu OPEC+. Oba kraje w ostatnich miesiącach grają na wzrost cen paliw, ograniczając wydobycie ropy. Nikt nie może mieć wątpliwości, że wielkich inwestycji Rijadu w motorsport nie byłoby, gdyby nie fakt, że Zachód stopniowo uzależnia się od saudyjskiej ropy, tak jak przez laty robił to z Rosją.

Saudyjczycy organizują wyścig F1 z ogromnym rozmachem
Saudyjczycy organizują wyścig F1 z ogromnym rozmachem

Saudyjczycy mają swój jasny plan. - Stworzyliśmy 20-letni program, który zamierzamy uruchomić pod koniec 2023 roku albo na początku 2024. Naszym celem jest nie tylko organizowanie międzynarodowych imprez. Chcemy aktywniej w nich uczestniczyć. Chcemy mieć u siebie inżynierów, mechaników, chcemy budować samochody - mówi książę Khalid bin Sultan Al Faisal, prezes Saudyjskiej Federacji Motorsportowej.

- Chcemy mieć mistrza F1 z Arabii Saudyjskiej, swojego zawodnika w MotoGP. Po to inwestujemy w infrastrukturę, rozwój torów. Chcemy stworzyć akademię talentów, aby Saudyjczycy jeszcze mocniej angażowali się w ten projekt. Przed nami długa droga, ale miejmy nadzieję, że do roku 2030, 2035 czy 2040 osiągniemy swoje cele - dodaje saudyjski książę.

Aramco niczym Lukoil i Gazprom?

Porównanie Arabii Saudyjskiej do Rosji są uprawnione z jeszcze jednego powodu. Imprezy sportowe Putina sponsorują najczęściej firmy z branży paliwowo-gazowej - przede wszystkim Lukoil i Gazprom. U Saudyjczyków tę rolę przejmuje Aramco. Dzięki pieniądzom giganta Reema Juffali jako pierwszy kierowca wyjechała szkolić się poza granicami kraju. Przy okazji reżim w Rijadzie pokazał światu, że dba o prawa kobiet.

Aramco podpisało też kontrakt z Formułą 2 i Formułą 3, na mocy którego od roku 2024 będzie dostarczać tym seriom wyścigowym przyjazne dla środowiska paliwo. Od sezonu 2027 bolidy F2 przejdą na paliwo w pełni syntetyczne. Zapewni je oczywiście Arabia Saudyjska.

Arabia Saudyjska założyła też spółkę Saudi Motorsport Company, która zebrała pod swoimi skrzydłami organizatorów wszystkich wyścigów i zawodów motorsportowych w kraju. Ma ona rozwijać lokalne talenty i póki co nie myśli o zagranicznej ekspansji. Na czele SMC stanął Martin Whitaker. Brytyjski biznesmen przed laty sprzedawał prawa telewizyjne do F1 i WRC, później szefował McLarenowi i działowi wyścigowemu Forda, aż został szefem GP Bahrajnu w roku 2010.

Co kieruje Arabią Saudyjską?

Ostatnie działania Saudyjczyków to realizacja projektu Saudi Vision 2030. Reżim w Rijadzie jest świadom tego, że Zachód będzie stopniowo odchodził od ropy, więc chce się przygotować na ten moment. Zamierza zdywersyfikować swoją gospodarkę i utworzyć nowe miejsca pracy.

Drugi ważny czynnik to chęć "przejrzystego zarządzania krajem". To odpowiedź na liczne sugestie, chociażby ze strony Amerykanów, jakoby władza w Rijadzie łamała prawa człowieka i prześladowała oponentów politycznych. Trzecia kwestia to zwiększenie walorów turystycznych Arabii Saudyjskiej.

Saudyjczycy chcą chociażby, aby liczba odwiedzających samą Mekkę wzrosła z 8 mln do 30 mln osób rocznie, natomiast cały kraj ma przyjmować 100 mln turystów każdego roku. W Mecce ma powstać największe na świecie muzeum islamu. Promocja sportu ma też wpłynąć pozytywnie na miejscową ludność - Saudyjczycy mają być narodem o kiepskiej sprawności fizycznej i nie są skorzy do ćwiczeń.

- Państwo postawiło sobie za cel pełną integrację różnych sportów z życiem zwykłych obywateli i wykorzystuje do tego każdą okazję. Dotyczy to również motorsportu. Mamy zakrojone na szeroką skalę plany rozwoju. Otrzymujemy na to środki od państwa, współpracujemy z rządem i różnymi fundacjami. Czy robimy coś wielkiego? Tak, mam takie przekonanie - dodaje książę Al-Faisal.

Niektórzy działania Saudyjczyków nazywają "sportswashing". To zjawisko polegające na wybielaniu się danego kraju na arenie międzynarodowej poprzez organizację prestiżowych zawodów sportowych. - Nie obchodzi mnie to. Jeśli te działania nadal będą przyspieszać rozwój gospodarki, to możecie to nawet nazywać praniem pieniędzy. Odnotowaliśmy już 1 proc. wzrost PKB dzięki sportowi, a dążymy do 1,5 proc. Nazwijcie to sobie jak chcecie - stwierdza książę Muhammad ibn Salman w rozmowie z Fox News.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
- Niedawno przejęli Lotos. Teraz kupią zespół F1?
- Red Bull był gotów sprzedać zespół F1. Kwota zwala z nóg