Pachnie grubą aferą w F1. "Celowe złamanie przepisów"

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Sergio Perez
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Sergio Perez

Sergio Perez po wypadku w GP Kanady wrócił uszkodzonym bolidem do alei serwisowej, bo tak nakazał mu Red Bull Racing. Z samochodu odpadały kolejne części, co było bardzo niebezpieczne. "Czerwone byki" działały jednak z premedytacją. W F1 wrze.

Na 53. okrążeniu GP Kanady doszło do wypadku Sergio Pereza. Kierowca Red Bull Racing w dość błahej sytuacji stracił kontrolę nad samochodem i uderzył w bandy ochronne. W modelu RB20 doszło do uszkodzenia tylnego skrzydła i elementów zawieszenia. Meksykanin w tej sytuacji otrzymał polecenie z zespołu, aby samodzielnie wrócił do alei serwisowej.

Chociaż 34-latek przekazał ekipie, że uszkodzenia w bolidzie są dość poważne, Red Bull nalegał na dojechanie do garażu. Wszystko z tego względu, że liderem wyścigu był Max Verstappen. Ewentualna neutralizacja i wyjazd na tor samochodu bezpieczeństwa mogłyby pozbawić Holendra wygranej w niedzielnym wyścigu Formuły 1.

Decyzja Red Bulla była niebezpieczna dla innych kierowców, którzy skarżyli się na ostre elementy, jakie odpadały z bolidu Pereza. - Ktoś może na nie najechać i zniszczyć oponę - raportowało kilku zawodników przez radio. Incydent trafił pod lupę sędziów, którzy nałożyli na "czerwone byki" karę finansową. Dodatkowo Meksykanin straci trzy pozycje na starcie GP Hiszpanii.

ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica zaprasza na ORLEN 80. Rajd Polski. To będzie sportowe święto

Jednak dziennikarz Will Buxton uważa, że tak delikatna kara dla Red Bulla i Pereza jest skandalem. "Jestem zdania, że taka grzywna nie jest wystarczającym środkiem. Doszło do celowego złamania przepisów. Red Bull kazał to zrobić Perezowi z premedytacją i naraził na niebezpieczeństwo innych kierowców" - napisał Buxton w serwisie X.

"Po to istnieje ten przepis, aby uniknąć takich sytuacji. Tymczasem Red Bull zrobił to wszystko, aby nie dopuścić do pojawienia się na torze samochodu bezpieczeństwa, bo ten mógłby pozbawić ich zwycięstwa w wyścigu" - dodał dziennikarz oficjalnego serwisu F1.

Will Buxton zachowanie Red Bulla porównał do wydarzeń z GP Singapuru w 2008 roku. Wtedy Nelson Piquet Jr na polecenie Renault celowo rozbił bolid, aby po zwycięstwo w wyścigu sięgnął Fernando Alonso.

"Widzieliśmy w przeszłości odwrotną sytuację, w której zespół nakazał kierowcy złamanie przepisów, aby doprowadzić do pojawienia się na torze samochodu bezpieczeństwa, co w efekcie pomogło mu odnieść zwycięstwo. W przypadku Red Bulla i Pereza mieliśmy wycofanie z Grand Prix i normalną karę. W drugim przypadku mieliśmy GP Singapuru... - podsumował Buxton.

Na ten moment nie wygląda, aby wydarzenia z Kanady miały ciąg dalszy i Perez nie powinien obawiać się poważniejszych konsekwencji. Również kara w wysokości 25 tys. euro nie wydaje się problemem dla Red Bulla, który za sprawą zwycięstwa Verstappena zgarnął znacznie większe profity.

Czytaj także:
- Hejtował Kubicę, teraz ma nowy cel. "Uderzył się w głowę i to o kilka razy za dużo"
- 19-latek zarobi 1,5 mln zł. Ogłoszenie kontraktu kwestią czasu

Komentarze (7)
avatar
Mackenzie Smith-Russell
11.06.2024
Zgłoś do moderacji
8
4
Odpowiedz
W takiej sytuacjo to zespol powinien byc ukarany wyzsza kara pieniezna. Perez, w tym przypadku, wykonywal tylko polecenia swoich szefow. 
avatar
gardener
10.06.2024
Zgłoś do moderacji
16
10
Odpowiedz
Gdzie się podziali wielbiciele oszustów z Red Bull? Najpierw sam szybko zjechał przy neutralizacji czym znowu wygrał wyścig i później bezczelnie oszukali wszystkich narażając jeszcze na niebezp Czytaj całość