Firma rosyjskiego oligarchy kłamała? Pieniądze nie popłyną do Moskwy

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Na zdjęciu: Dmitrij Mazepin (z lewej)
Getty Images / Na zdjęciu: Dmitrij Mazepin (z lewej)
zdjęcie autora artykułu

W czwartek Uralkali, firma należąca do Dmitrija Mazepina, ogłosiła wygraną w szwajcarskim sądzie w procesie wytoczonym Haasowi. Rosjanie zapewniali, że otrzymają od ekipy F1 "spore odszkodowanie". Amerykański zespół jest innego zdania.

Haas w marcu 2022 roku rozwiązał umowę sponsorską z Uralkali. Amerykański zespół Formuły 1 nie chciał być kojarzony z rosyjską firmą w sytuacji, gdy reżim Władimira Putina dokonał ataku na Ukrainę. Wpływ na decyzję Haas miał fakt, że przedsiębiorstwo należy do Dmitrija Mazepina. Oligarcha od lat żyje w dobrych relacjach z krwawym dyktatorem, a rosyjskie służby specjalne pomagały mu w przejmowaniu konkurentów.

Haas po wybuchu wojny w Ukrainie nie tylko zerwał kontrakt sponsorski z Uralkali, ale wyrzucił też z zespołu Nikitę Mazepina. Syn rosyjskiego miliardera startował w F1 w ramach transakcji wiązanej. Oligarcha w 2021 roku wpłacił na konta ekipy ok. 25-30 mln dolarów, a w kolejnym sezonie miał wykonać przelew na zbliżoną kwotę.

Jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie firma oligarchy wpłaciła 12,8 mln dolarów na konta Haasa. Zerwanie umowy sponsorskiej sprawiło, że Rosjanie wytoczyli zespołowi proces, domagając się zwrotu żądanej kwoty oraz "sporego odszkodowania". Rosjanie oskarżyli przy tym Amerykanów o "niewywiązywanie się ze swoich zobowiązań".

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Dosadna ocena Polaków. Mierzejewski wyróżnił jednego zawodnika

W czwartek Uralkali poinformowało o wygraniu procesu przed sądem w Szwajcarii. W komunikacie prasowym Rosjan można było przeczytać, że trybunał "zobowiązał zespół do zapłacenia sporego odszkodowania" i "odrzucił wszystkie roszczenia Haasa względem firmy". Wydaje się jednak, że gigant z branży chemicznej i nawozowej nieco minął się z prawdą.

W niedzielę na słowa rosyjskiej firmy zareagowali Amerykanie, którzy wydali swój komunikat. Czytamy w nim, że sąd orzekł, iż Haas miał "uzasadniony powód" do rozwiązania umowy sponsorskiej i "oddalił roszczenia Uralkali z tytułu naruszenia kontraktu sponsorskiego".

"Haas rozwiązał porozumienie z Uralkali 4 marca 2022 roku, wkrótce po inwazji rosyjskich sił zbrojnych na Ukrainę. Organ arbitrażowy orzekł, że w świetle wszystkich faktów dotyczących relacji i powiązań Uralkali z rosyjską władzą, 'nie można oczekiwać od Haasa, że będzie kontynuował współpracę sponsorską w takich okolicznościach'" - napisano w komunikacie Haasa.

"Trybunał podkreślił, że wiele innych organizacji sportowych zerwało swoje więzi z rosyjskimi firmami zaraz po inwazji na Ukrainę, w związku z czym istniało ryzyko, że 'Haas może szybko stać się jedyną nierosyjską ekipą sportową kontynuującą współpracę z firmą wywodzącą się z Rosji'. W związku z tym sąd orzekał, że sponsoring został skutecznie zakończony w dniu powiadomienia firmy o wypowiedzeniu umowy" - dodano.

Haas przekazał, że decyzją trybunału ma prawo "zatrzymać część opłaty sponsorskiej, odpowiadającej okresowi przed rozwiązaniem umowy, a także zwrócić pozostałą kwotę".

Co to oznacza? Biorąc pod uwagę, że Uralkali miało za cały rok współpracy przelać Haasowi ok. 25-30 mln dolarów, a w ramach pierwszej transzy zespół otrzymał tylko 12,8 mln dolarów, to zdecydowana część tej kwoty i tak pozostanie na kontach Amerykanów. Co więcej, w wyroku sądowym nie ma wzmianki o żadnym "sporym odszkodowaniu", którym chwalili się Rosjanie.

Szanse, że Uralkali otrzyma pieniądze wydają się jednak nikłe. Mazepin oraz jego firmy zostały objęte sankcjami ze względu na wspieranie reżimu Putina. Oligarcha stracił też część majątku na Zachodzie. Zarekwirowano m.in. jego willę na Sardynii, którą wycenia się na 100 mln dolarów. Tymczasem amerykańskie przepisy zabraniają firmom transakcji finansowych z rosyjskimi podmiotami objętymi sankcjami.

Czytaj także: - Pachnie skandalem w F1. Brudna gra Mercedesa. Hamilton o niczym nie wie? - Milioner-skandalista znów w F1. "Nie przejmuję się przeszłością"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty