Jaką grę prowadzi Kimi Raikkonen?

Sezon transferowy w Formule 1 w rozkwicie. Listy kandydatów na miejsce w fotelach wyścigowych coraz dłuższe, a w opinii wielu to właśnie Kimi Raikkonen będzie kołem zamachowym całej machinerii.

Miniony tydzień rozpoczął się od informacji o wyborze następcy Marka Webbera. Zwykle dobrze poinformowany dziennik Bild wskazał z ogromną pewnością, że Australijczyka w bolidzie Red Bulla zastąpi inny Australijczyk - Daniel Ricciardo. Potwierdzenie miało nadejść już w Belgii przed wyścigiem na słynnym obiekcie Spa-Francorchamps. Karuzela Formuły 1 jest już w komplecie u stóp Gór Ardeńskich, jednak zamiast oczekiwanych oficjalnych ogłoszeń - mamy powolne wycofywanie się ze wcześniejszych deklaracji.

Jeszcze w tygodniu Helmut Marko prostował własne słowa mówiąc, że w Belgii nie mamy co liczyć na obwieszczenie odnośnie składu kierowców Red Bulla w kolejnym sezonie F1. Już w weekend informacje te potwierdził szef zespołu Christian Horner. Brytyjczyk stwierdził także, że zespół posiada wciąż wiele opcji, a wśród jest również Kimi Raikkonen. Ten sam którego skreślił już menedżer zawodnika, Steve Robertson.

- Negocjacje z Red Bullem nie były udane i zakończyły się już jakiś czas temu. Nie martwimy się tym, ponieważ mamy inne opcje - powiedział na łamach fińskiego dziennika Turun Sanomat. Jednocześnie Robertson potwierdził możliwość powrotu do Ferrari. Tego samego Ferrari, które w 2009 roku podziękowało Raikkonenowi zatrudniając Fernando Alonso.

Fin nie zamierza się jednak na nikogo obrażać, a zdaniem cenionego eksperta BBC, Eddiego Jordana, marzy mu się ponowny start w barwach włoskiej stajni. Prasa na Półwyspie Apenińskim sugeruje, że przychylni takiemu rozwiązaniu są wszyscy pracownicy włoskiego zespołu oprócz… prezydenta Ferrari. Luca di Montezemolo obawia się podobno, że wracając do Raikkonena potwierdzi swój błąd, gdy rezygnował z niego przed czterema laty.

Kimi Raikkonen marzy o zdobyciu kolejnego tytułu mistrza świata
Kimi Raikkonen marzy o zdobyciu kolejnego tytułu mistrza świata

Ferrari i Red Bull to nie jedyne opcje dla fińskiego czempiona z 2007 roku. W grze pozostaje także Lotus. Według słów Eric Boulliera wszystko jest na jak najlepszej drodze, aby zatrzymać lidera zespołu także na kolejny sezon. Popularny "Ice-man" choć otrzymuje z opóźnieniem swoje wynagrodzenie, liczy wyłącznie na potwierdzenie mistrzowskich aspiracji zespołu w kolejnym sezonie. Dla Raikkonena celem jest bowiem zdobycie drugiego tytułu mistrza świata. Według jego własnych słów kolor kombinezonu, w jakim przyjdzie mu tego dokonać, ma dla niego drugorzędne znaczenie.

Pytaniem pozostaje fakt na ile wiarygodny w oczach Raikkonena jest wciąż Lotus. Fin zrezygnował w czwartek z udziału w tradycyjnym spotkaniu z dziennikarzami, tłumacząc się problemami zdrowotnymi. Brytyjski dziennik The Guardian jest przekonany, że kierowca chciał uniknąć trudnych pytań. Najbliższe dni mogą, bowiem wyjaśnić przyszłość nie tylko jego, ale także kilku czołowych zespołów. Inną teorię wysnuły niemieckie media. Auto Motor und Sport twierdzi, że Raikkonen ma dość ciągłego oczekiwania na swoje wynagrodzenie i postawił Lotusowi ultimatum "wystartuję w Belgii, jeśli zapłacicie". Wydaje się to jednak równie nieprawdopodobne, jak rzekoma oferta dla fińskiego kierowcy ze strony McLarena, który w obecnym sezonie walczy zaledwie piątą lokatę wśród konstruktorów.

Czy decyzja Raikkonena odnośnie jego przyszłości zostanie ogłoszona wcześniej niż Red Bull poda nazwisko kierowcy w sezonie 2014? A może obie te informację będą połączone w jeden wspólny komunikat? Odpowiedzi powinno przynieść kolejne Grand Prix Włoch na torze Monza. Wrześniowa runda, która wieńczy rywalizację na Starym Kontynencie, może być symbolicznym zamknięciem okna transferowego.

Jesteś kibicem sportów motorowych? Mamy dla Ciebie nowy fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Komentarze (0)