FIA: Jules Bianchi jechał za szybko

Na 43. okrążeniu Grand Prix Japonii, Jules Bianchi wypadł z toru i uderzył w stojący dźwig. Kierowca nadal przebywa w szpitalu, a jego stan określany jest jako ciężki.

Andrzej Prochota
Andrzej Prochota

- Jules Bianchi nie zwolnił wystarczająco, aby uniknąć wypadku podczas GP Japonii - orzekło FIA. Podczas zebrania Światowej Rady Sportów Motorowych przedstawiono specjalny raport, który liczył prawie 400 stron.

Zdaniem osób analizujących wypadek, kilka czynników miało wpływ na ten incydent, m.in. zbyt duża prędkość.
Stwierdzono, że podczas wypadku Adriana Sutila nie był potrzebny wyjazd samochodu bezpieczeństwa. Charlie Whiting podjął dobrą decyzję i podwójne żółte flagi w tym miejscu były wystarczające.

Bolid Julesa Bianchiego wpadł w nadsterowność i przez dwie sekundy Francuz nie miał nad nim kontroli. W raporcie można znaleźć też informację, że system brake-by-wire w samochodzie Marussia F1 Team nie był kompatybilny.

"Kierowca naciskał na pedał hamulca i gazu jednocześnie dwoma nogami. System był tak zaprojektowany, aby odciąć silnik w takim momencie. Jednak został on powstrzymany przez kontroler momentu obrotowego, który steruje właśnie systemem brake-by-wire. Ustawienia FailSafe nie zadziałały, tak jak chciał tego kierowca."

"Jules Bianchi uderzył kaskiem w dolną część dźwigu. Siła oraz kąt uderzenia doprowadziło do gwałtownego wyhamowanie głowy doprowadzając do poważnych obrażeń kierowcy" - można przeczytać w raporcie.

Jules Bianchi wyszedł ze śpiączki!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×