Red Bull Racing po latach panowania w Formule 1 zakończył poprzedni sezon na drugiej pozycji, za dominującym Mercedesem. Zapowiada się, że w tym roku ekipa z Milton Keynes spadnie jeszcze niżej, gdyż w tej chwili wyraźnie ustępuje miejsca Ferrari oraz Williamsowi.
[ad=rectangle]
- Spadek z drugiego na czwarte miejsce zaboli nas. To będzie kosztować około 20 milionów euro - lamentował na łamach Bild Helmut Marko. - Mając szczęście zostaniemy na obecnej pozycji, ponieważ Lotus i Force India także posiadają silniki Mercedesa - dodał.
Jednostki napędowe Renault zdaniem Marko to głównym mankament Red Bulla od czasu zmiany regulaminu technicznego na początku 2014. W mediach wciąż pojawiają się różne alternatywy dla byłych mistrzów świata. Sugerowano m.in. wejście w mariaż z VW bądź Ferrari, a nawet produkcję własnej jednostki. - Fakt jest taki, że nie stać nas na kolejne dwa lata z tym (Renault - dop. red.) silnikiem - oznajmił Marko.
Obie strony od miesięcy współpracują ściśle nad poprawą sytuacji, ale efektów nie widać. Wydaje się, że cierpliwość szefostwa Red Bulla powoli dobiega końca. Dziennik Bild donosi, iż w przyszłym tygodniu dojdzie do "kryzysowego spotkania" pomiędzy Renault i Red Bullem.
- Otrzymamy wyniki ich ostatnich testów i wyjaśnienie tego jak widzą przyszłość. Dopiero wtedy zdecydujemy jak sobie z tym poradzimy - powiedział doradca uznanego teamu.
Marko zaznaczył, że spotkanie nie odbędzie się w miłej atmosferze. - Nasza współpraca z Renault, delikatnie mówiąc, jest bardzo napięta - przyznał Austriak.
Hołowczyc: Małysz ma ogromną determinację[url=../../wideo/16113]
[/url]