Tor Autodromo Hermanos Rodriguez w trakcie całego poprzedniego weekendu odwiedziło ponad 300 tysięcy osób. Wynik ten imponował tym bardziej, że w ostatnich latach królowa sportów motorowych notuje regularny spadek popularności.
Niki Lauda, który sam nie miał okazji ścigać się w Meksyku (Austriak walczył w MŚ w latach 1971-1985, gdy Mexico City nie gościło wyścigów F1) był pod wrażeniem atmosfery jaka panowała na trybunach. - To co stworzyli tutaj organizatorzy, to najlepsze zawody w moim życiu - powiedział Lauda. - Nigdy nie widziałem czegoś podobnego.
- Sposób w jaki zaplanowano te Grand Prix, jak ono przebiegło i jak ludzie reagowali na wszystko, to było coś niesamowitego - dodał.
Austriak współpracujący od kilku lat z Mercedesem zaapelował do szefa F1, Berniego Ecclestone'a, aby ten potraktował zawody w Meksyku jako wyznacznik dla kolejnych nowych imprez. - Trzeba skopiować ten wyścig na inne tory. Wszyscy widzieli w telewizji jak to powinno wyglądać i wiedzą, że można tak zrobić - powiedział Lauda.
Szczególnie imponującą była tzw. sekcja stadionowa w której kibice zasiedli w liczbie blisko 35 tys. by oglądać bolidy w akcji w jednej z wolniejszych sekcji toru. W tym samym miejscu odbyła się później dekoracja zwycięzców.
- Meksykanie są magiczni i magiczne jest to jakie zawody stworzyli. Sposób w jaki zorganizowali miejsca dla fanów był najlepszy jaki widziałem w życiu. F1 wróciła do czasów, gdy można było jej "dotknąć" i "poczuć". To było najważniejsze - podsumował.