Ulewa nad torem Silverstone w godzinach południowych sprawiła, że niedzielny wyścig o GP Wielkiej Brytanii ruszył za samochodem bezpieczeństwa. Ten pozostawał na torze przez pięć okrążeń, a niewiele brakowało, aby zdecydował o losach imprezy!
Lewis Hamilton jako zdobywca pole position jechał bezpośrednio za autem bezpieczeństwa. W pewnym momencie mistrz świata był blisko kolizji z Mercedesem (!) AMG GT. Po pewnie wygranym wyścigu Brytyjczyk wytłumaczył całej zajście.
- Miałem problem z tylnymi hamulcami, do tego były one niedogrzane - tłumaczył Hamilton. - Próbowałem je rozgrzać, ale samochód bezpieczeństwa jechał zbyt wolno. Nie wyobrażacie sobie.
- Nasz bolid jest szybki, a jadąc za SC (Safety Car - przyp. red) w deszczu, widzisz naprawdę mało. Nacisnąłem na hamulec, a bolid jechał dalej i prawie uderzyłem w SC - dodał.
W opinii Hamiltona sam fakt, że wyścig ruszył za samochodem bezpieczeństwa był dyskusyjny. - W 2008 roku startowaliśmy z pól startowych a było jeszcze gorzej. Dzisiaj woda był wszędzie, ale przecież takie bywają wyścigi - uznał mistrz świata.
ZOBACZ WIDEO Polski biznesmen rządzi francuskim klubem. To "Kanarki" o wspaniałej tradycji