W trakcie GP Rosji doszło do kolejnej kompromitacji McLarena. Zespół zawiodła ponownie jednostka napędowa. Ofiarą okazał się Fernando Alonso, który jeszcze przed startem nie wykazywał ochoty do pojawienia się na torze w swoim bolidzie.
- Spróbuj proszę trzy razy Fernando - mówił w trakcie okrążenia formującego do Alonso jego inżynier, gdy trwała walka z czasem o zmianę ustawień silnika przy niepokojących sygnałach.
- Już próbowałem, zrób to sam - odparł Hiszpan wyraźnie zdenerwowany swoim położeniem.
Dalej było już tylko gorzej. Zespół potwierdził awarię układu napędowego Hondy i poprosił zawodnika o wyłączenie samochodu i zjazd do alei serwisowej. - Jeśli możesz sprowadzać bolid do pit lane - brzmiał komunikat. Hiszpan ostentacyjnie wysiadł z niego na torze, a auto zostało sprowadzone do mechaników przez służby techniczne.
- Jeśli chodzi o mnie to każdy weekend próbuje dać z siebie wszystko. Robię co mogę, a następnie wracam do domu - powiedział rozgoryczony Alonso. - Następny wyścig jest w Barcelonie, ale jeśli tam znów nie będę mógł jechać, to co innego mogę zrobić? Ja wykonuje swoją robotę, ale wyraźnie ktoś inny nie.
Już po zawodach w Rosji, Alonso mówił z jeszcze większą niepewnością na temat swojej przyszłości. - Mam nadzieję, że sytuacja w McLarenie poprawi się szybko. Myślę, że w 2018 zobaczymy co stanie się z każdym z nas - podsumował Hiszpan, którego kontrakt z zespołem wygasa z końcem 2017 roku.
ZOBACZ WIDEO "Tomek jest dobrem narodowym. Jest współczesnym gladiatorem"