Lewis Hamilton wygrał dwa z sześciu tegorocznych wyścigów, ale w ostatnich rundach miał wiele problemów ze swoim samochodem i w efekcie traci już 25 punktów do prowadzącego w mistrzostwach Sebastiana Vettela.
Kierowca Mercedesa cierpiał przede wszystkim w Rosji, gdzie finiszował na 4. pozycji oraz w Monako, gdzie nie awansował do trzeciej fazy kwalifikacji i do mety dojechał jako 7. W obu wyścigach o wiele lepiej radził sobie jego zespołowy partner Valtteri Bottas.
- W Rosji korzystaliśmy z różnych ustawień dla obu bolidów. Różnice między nimi może nie były ogromne, ale decydowały małe niuanse - wyjaśnił.
- Mój bolid był bardzo niestabilny na wejściu w zakręt więc było mi trudniej w dłuższych łukach. Do tego dochodziło kontrolowanie temperatury opon i odpowiednie jej wykorzystanie.
Problemy tylko pogłębiły się przed dwoma tygodniami w Monako, gdzie niestabilny bolid Hamiltona ślizgał się po ulicznym torze. Brytyjczyk był blisko rozbicia swojej maszyny podczas kwalifikacji, w których z powodu własnych problemów i sporego pecha po tym jak wywieszono nad torem żółte flagi, nie awansował do Q3.
- Staramy się zrozumieć jak szybciej przygotować opony do optymalnej jazdy. Potrzebowaliśmy na to czterech okrążeń w Monako, podczas gdy Ferrari robiło to już na pierwszym kółku - tłumaczył Hamilton. - Gdybym ukończył ostatnie szybkie okrążenie w Q2, to jechałbym dalej, bo traciłem tylko 0,1 sekundy do Bottasa.
ZOBACZ WIDEO: Bogusław Leśnodorski został menadżerem Andrzeja Bargiela. "To jedyny człowiek na Ziemi, który może zjechać na nartach z K2"