W trakcie ostatniego Grand Prix w Monte Carlo Max Verstappen w pierwszej fazie wyścigu był poważnym pretendentem do wejścia na najniższy stopień podium. Holender nie dał jednak rady wyprzedzić Valtteriego Bottasa, a co gorsza po późniejszym pit stopie w wykonaniu jego zespołowego partnera Daniela Ricciardo spadł o jedną lokatę.
Szef teamu Red Bulla, Christian Horner po zawodach przekazał dziennikarzom, że wspólnie z inżynierami wyjaśnił Verstappenowi całą sytuację, chcąc uspokoić kierowcę z Holandii, który jeszcze w trakcie wyścigu rzucał wściekły przez radio przekleństwami.
Inaczej całą sprawę komentuje 19-letni zawodnik, który przygotowując się do GP Kanady zdradził, że nie dostał satysfakcjonującej odpowiedzi od zespołu. - Nie rozmawialiśmy o tym wiele. Jeśli mam być szczery to wciąż nie jestem szczęśliwy z faktu jak potoczył się tamten wyścig, ale nic już nie zmienię - powiedział.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Lewandowska chyba nigdy nie wyglądała piękniej
Verstappen przyznał, iż sam podczas zawodów w Monako nie naciskał na wcześniejszy pit stop, a stosował się jedynie do instrukcji zespołu. - Nie wiedziałem czy pit stop w danym momencie będzie trafną decyzją, ponieważ nie wiedziałem co dzieje się za mną i kto był już w alei serwisowej. Postępowałem zgodnie z zaleceniami inżyniera - dodał.
Max Verstappen jako pierwszy sięgnął po podium dla Red Bulla w obecnym sezonie podczas GP Chin. Dwa ostatnie wyścigi w Hiszpanii i Monako na trzeciej pozycji kończył Daniel Ricciardo.