Z zewnątrz wyglądało to tak, jakby nie miał pan ponad sześcioletniej przerwy w Formule 1, a jak to wyglądało z kokpitu?
Robert Kubica: Trochę inaczej, było dużo nowości, tak naprawdę wszystko było nowe. Tegoroczny bolid w porównaniu do tych, którymi startowałem, praktycznie nie ma nic podobnego. Wszystko się różni. Od stylu jazdy, przez wielkość opon, po charakterystykę bolidu i jego szerokość, o czym od razu się przekonałem. To prawdopodobnie była jedna z największych wpadek w F1, kiedy uderzyłem w bok garażu. Dawniej, wyjeżdżając z boksu, patrzyło się, czy nie zgarnie się kogoś przednim skrzydłem samochodu. Właśnie na tym się skoncentrowałem, zapominając, że ten bolid jest dłuższy i szerszy. Mój pierwszy wyjazd nie był więc zbyt udany, ale później wszystko było już z górki i to był mój jedyny błąd podczas jazd.
To był intensywny dzień, który dał mi sporo i sądzę, że był bardzo dobry. Wiele się nauczyłem i myślę, że dużo zrobiliśmy też dla zespołu.
Pod względem fizycznym nie było żadnych problemów?
Oczywiście było bardzo gorąco, a Hungaroring to jeden z najtrudniejszych torów dla kierowcy właśnie pod względem fizycznym. Zgadzam się z tym, co powiedział Nico Hulkenberg, że jeśli jesteś w stanie jeździć tutaj, to możesz jechać wszędzie. Na pewno nie było łatwo, ale wszystko poszło dobrze. Ostatecznie przejechałem ponad 140 okrążeń i jutro spokojnie znów mógłbym wsiąść do bolidu.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica w bolidzie Renault na Hungaroringu (WIDEO)
Podkreślał pan, że ważne będzie, aby w kokpicie czuć się komfortowo i naturalnie. Jak szybko udało się to osiągnąć?
Z początku nie czułem się zbyt naturalnie w bolidzie, ponieważ było dużo nowości. Program był napięty, tak naprawdę wsiadłem do bolidu przed 9:00, a po raz pierwszy wysiadłem o 13. Nie było czasu na analizę, odetchnięcie i posegregowanie wszystkich nowych rzeczy. Niekiedy taki dystans i ochłonięcie jest potrzebne. Punktem zwrotnym, jeśli chodzi o komfort jazdy, była przerwa. Kiedy wyszedłem z bolidu, przemyślałem, co można poprawić. Wsiadając po raz drugi, poczułem się od razu dużo lepiej. Sądzę, że to było najlepsze uczucie tego dnia. Najważniejsze, że program udało się wykonać w 100 proc.
Wspomniał pan o nowościach. Co było szczególnie zaskakujące i największym wyzwaniem?
Łatwiej jest się uczyć rzeczy od nowa, niż oduczać się nawyków. Moje nawyki z innej charakterystyki Formuły 1, którą znałem trochę, na początku mi przeszkadzały. Mając swoje nawyki, musiałem to wszystko ogarnąć. Największym wyzwaniem była waga samochodu. Mało się o tym mówi, ponieważ w F1 przez lata waga bolidu stopniowo rosła i dla innych kierowców było to łatwiejsze zadanie. Z roku na rok bolidy się zmieniają, ale nie cała konstrukcja. Dla mnie ten świat, Formuła 1, którą znałem, się wywrócił. W trakcie jednego okrążenia zrozumiałem, że to co mam zakodowane w głowie, nie ma nic wspólnego z tym, co aktualnie prowadzę. Kiedy wchodziłem w zakręt, czułem to 100 kg więcej, uciekający tył bolidu był dużym wyzwaniem.
Po jednym dniu testów czuje się pan 100-procentowym kierowcą nowej Formuły 1? Byłby pan teraz gotowy wystartować w Grand Prix?
Nie mnie to oceniać. Sądzę, że po jednym dniu jazd mogę powiedzieć, że dużo się nauczyłem i wiem, co jest do poprawienia. Jeśli w trakcie 40 minut przerwy i wsiadając do bolidu po raz drugi, poczułem się dużo bardziej komfortowo, to wiem, że jeśli wsiadłbym do niego znów jutro rano, to wszystko byłoby bardziej naturalne. Priorytetem dla mnie było to, aby czuć się w bolidzie naturalnie i pod tym względem zrobiłem duży postęp. Gdyby ktoś trzy miesiące temu mi powiedział, że ten dzień tak będzie wyglądał, to brałbym to w ciemno. Odczucia mam bardzo pozytywne.
Czego możemy się teraz spodziewać? Jakie ma pan plany?
Plan jest taki, aby w czwartek rano wsiąść w samolot i wrócić do domu. To jedyny plan, który teraz istnieje. Na pewno chciałbym mieć kolejne szanse, ale jestem realistą. Musimy poczekać i zobaczyć, co będzie dalej. Moim celem jest pełnić pewną rolę w F1, ale jedno jest pewne - nawet jeśli tak się nie stanie, to nie będę rozczarowany.
Na trybunach było wielu polskich kibiców, odczuł pan ich wsparcie?
Widziałem kibiców i bardzo im dziękuję za doping oraz za to, że we mnie wierzyli. W bolidzie oczywiście niewiele słyszałem, ale zespół mi opowiadał, że było dużo owacji i śpiewów. Chciałbym podkreślić, że podziękowania kibiców dla zespołu Renault, kiedy śpiewali "Merci" były szczere i szczególnie miłe, ponieważ gdyby nie Renault nie byłoby mnie tutaj.
Notował Maciej Rowiński