Zacięta walka Ferrari z Mercedesem może trwać do Abu Zabi

PAP/EPA / VALDRIN XHEMAJ / Mercedes
PAP/EPA / VALDRIN XHEMAJ / Mercedes

W połowie bieżącej kampanii F1 nie można stwierdzić, iż została ona zdominowana przez jeden zespół, tak jak było w latach poprzednich. Niewiele wskazuje również na to, że będzie tak po wakacyjnej przerwie.

Po rozegraniu 11 z 20 wyścigów obecnego sezonu na czele klasyfikacji konstruktorów znajduje się Mercedes, który ma 39 punktów przewagi nad drugim Ferrari. Niemiecki zespół wygrał do tej pory sześć wyścigów, ale włoska stajnia nie pozostaje dłużna z czterema wygranymi na koncie.

Spore zamieszanie wprowadził zwłaszcza wyścig na Węgrzech wygrany dubletem przez kierowców Ferrari. Włosi czekali bowiem na wygraną od rozegranego pod koniec maja GP Monako. Przed zawodami w Budapeszcie sugerowano nawet, że Mercedes wrócił do dawnej dominacji. Hungaroring zmienił jednak ten obraz.

- Każdy wyścig różni się znacząco od poprzedniego - zauważa szef techniczny Ferrari, Mattia Binotto. - Były zawody na początku sezonu, gdy my okazywaliśmy się bardziej konkurencyjni, a później Mercedes był nieznacznie szybszy.

- Wątpię, by istniała rzeczywiście wyraźna tendencja, jeśli chodzi o konkurencyjność obu stajni - dodał Binotto.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: "Ibra" jest ze stali. Ten film zaskoczył fanów

Panujący mistrz świata, który pożegnał się z F1 z końcem poprzedniego sezonu, Nico Rosberg twierdzi, że kluczowe znaczenie będzie miał rozwój bolidów obu ekip, aż do finałowej rundy w Abu Zabi.

- Samochody muszą być rozwijane z wyścigu na wyścigu, to niezwykle istotny fakt - zaznaczył Rosberg. - Pozostało jeszcze sporo zawodów, jesteśmy przecież dopiero w połowie sezonu, i nie widzę żadnych przesłanek ku temu, by jedna z ekip miała uzyskać dominację nad drugą - dodał.

Komentarze (0)