Już w zeszłym roku Felipe Massa żegnał się z brazylijskimi kibicami na torze Interlagos. Wtedy, po tym jak rozbił się w jednym z zakrętów, opuścił swój pojazd i przeszedł pieszo do alei serwisowej. W rękach trzymał flagę Brazylii i machał nią w kierunku trybun.
Kierowca Williamsa miał kończyć karierę po sezonie 2016, ale otrzymał kolejny rok startów w tym zespole wskutek transferu Valtteriego Bottasa do Mercedesa. Teraz 36-latek mówi definitywnie "pas". W związku z brakiem decyzji brytyjskiego zespołu i możliwym zakontraktowaniu Roberta Kubicy, w ubiegły weekend Massa ogłosił po raz drugi zejście ze sceny.
Kierowca z kraju kawy podkreśla jednak, że nie oczekuje w najbliższy weekend specjalnej ceremonii pożegnalnej. - Nie potrzebuję wielkiej fiesty w tym roku. Po prostu postaram się pojechać dobry wyścig. Moim celem jest uzyskać dobry wynik. Ceremonię pożegnalną mieliśmy przed rokiem, była świetna, z mnóstwem emocji - powiedział Brazylijczyk.
Massa nie ukrywa, że obrazki z 2016 roku pozostaną przy nim do końca życia. - To było pokazanie ludzkiej twarzy Formuły 1. Tamten moment był niesamowicie wzruszający. Nawet nie byłem w stanie wyobrazić sobie czegoś takiego. Ludzie wiwatowali, oklaskiwali mnie na stojąco, gdy szedłem do alei serwisowej. W pit-lane otrzymałem nawet brawa od ludzi, z którymi nie miałem okazji współpracować. Czegoś takiego nigdy wcześniej nie było w F1 - dodał 36-latek.
ZOBACZ WIDEO: Zawodniczki pole dance odcinają się od klubów go-go. Duże perspektywy przed nowym sportem