Amerykański zespół dał przykład w Formule 1
Haas Team jest dumny ze swojej pozycji w mistrzostwach świata po zakończeniu drugiego sezonu w Formule 1. Podchodząca z Kalifornii stajnia odeszła od stereotypu nowych zespołów, które w ostatnich latach pojawiały się w F1.
- W tamtym czasie nie mieliśmy pewności czy uda nam się uniknąć wstydliwego wyniku, wiedziałem jednak na pewno, że będziemy próbować z całych sił. Myślę, że wykonaliśmy niezła robotę, zwłaszcza w drugim sezonie, gdy mieliśmy kompletnie nowy samochód. Nie powiedziałbym, że mamy się czego wstydzić - dodał.
W swoim pierwszym sezonie Haas wyprzedził w klasyfikacji generalnej trzy zespoły. W 2017 w pokonanym polu zostawił Saubera i McLarena. Strata do sklasyfikowanych wyżej Toro Rosso i Renault nie była jednak duża. Zajmujący szóste miejsce team z Francji był lepszy od Amerykanów o ledwie dziesięć "oczek", zgarniając przez to cenną premię za wyższą lokatę w MŚ, której w Haas żałują najbardziej.
- Zawsze lepiej, gdy na konto wpada więcej pieniędzy. Kto powiedziałby, że 3 lub 4 miliony różnicy nie mają żadnego znaczenia? - pytał retorycznie Steiner. - Każda suma robi różnicę, nawet 100 tysięcy funtów. Lepiej je mieć, niż ich nie mieć. Myślę jednak, że to coś więcej niż pieniądze, chodzi bardziej o to jak blisko byliśmy i nie udało nam się awansować - dodał.
Haas swoimi wynikami przebił osiągnięcia zespołów, które pojawiały się w F1 w drugiej dekadzie XXI. W stawce MŚ od 2010 roku rywalizowały teamy HRT, Virgin, Marussia, Caterham i Manor, których nie ma już Formule 1.
ZOBACZ WIDEO Jakub Przygoński: Robert Lewandowski dałby radę na Dakarze. Chętnie zdradzę mu wszystkie rajdowe tajemnice