W F1 można startować z ograniczeniami. Archie Scott-Brown przykładem dla Roberta Kubicy

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Na zdjęciu: Robert Kubica w barwach Williamsa
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Robert Kubica w barwach Williamsa
zdjęcie autora artykułu

Podczas gdy wielu ekspertów wątpiło w powrót Roberta Kubicy do F1 po jego fatalnym wypadku, krótko po II wojnie światowej startował w niej Archie Scott-Brown. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Brytyjczyk nie miał prawej dłoni.

W tym artykule dowiesz się o:

Powrót Roberta Kubicy do F1

Historia Roberta Kubicy jest dobrze znana polskim fanom Formuły 1. Krakowianin był wschodzącą gwiazdą tego sportu, miał w kieszeni kontrakt z zespołem Ferrari, ale w lutym 2011 roku spotkała go ogromna tragedia. W Ronde di Andorra prowadzona przez niego Skoda Fabia uderzyła w barierkę, która wbiła się w samochód i raniła Polaka. Kubica doznał rozległych obrażeń prawej części ciała, groziła mu nawet amputacja ręki.

Po siedmiu latach, po przejściu szeregu operacji, Kubica podjął próbę powrotu do F1. Wprawdzie jego prawe ramię nie odzyskało pełnej mobilności, ale nie przeszkadza to Polakowi w prowadzeniu pojazdów F1. Udowodnił to podczas listopadowych testów na torze w Abu Zabi. Wprawdzie nie otrzymał kontraktu na regularne starty w Williams, ale został kierowcą rezerwowym brytyjskiej ekipy i ciągle ma szanse na spektakularny powrót do F1.

W F1 pomimo poważnych urazów

"Jest fenomenalnym kierowcą, a jego zdolność do prowadzenia samochodu jest po prostu nieziemska" - te słowa można by przypisać Kubicy. Tyle, że zostały wypowiedziane w innej epoce. W taki sposób Juan Manuel Fangio, wielki mistrz F1, opisał Archie Scotta-Browna. Nazwiska Brytyjczyka nie znajdziemy wśród najbardziej utytułowanych zawodników tej dyscypliny. Zapracował jednak na szacunek innych, bo dotarł do królowej motorsportu, pomimo braku jednej dłoni i poważnie zniekształconych nóg.

Scott-Brown przyszedł na świat 13 maja 1927 roku w Paisley. Jego rodzina żyła motorsportem. Ojciec Bill ścigał się dla ekipy Alvisa, podczas gdy matka dwukrotnie wystąpiła w wyścigu na torze Brooklands. W trakcie ciąży zachorowała ona na różyczkę, co miało wpływ na zdrowie dziecka. Archie Scott-Brown urodził się z poważnie zniekształconymi nogami, były wykrzywione na zewnątrz. Nie miał też prawej dłoni. Problemy ze zgodą na starty

Już jako dziecko kochał sport motorowy. Wtedy jego marzenia o startach w wyścigach były wyśmiewane. Tym bardziej, że Scott-Brown częściej wizytował szpitalne łóżka. Przeszedł aż 22 operacje, aby móc w ogóle chodzić. Miał też problemy z hormonem wzrostu, przez co mierzył jedynie ok. 1,5 m. Jednak już jako 11-latek usiadł za kierownicą... kosiarki swojego ojca.

Aż w końcu w latach 50. Scott-Brown zaczął odnosić sukcesy w wyścigach. Nie obyło się bez problemów, bo Brytyjczyk miał trudności ze zdobyciem prawa jazdy. Część kierowców miała też obawy, co do jego stanu zdrowia i nie chciała z nim rywalizować. Mimo tych przeszkód, w 1954 roku zdobył pierwsze pole position w wyścigu Lister-MG na Oulton Park, ale później zawieszono jego licencję. Po kilku miesiącach batalii, pozwolono mu na starty. W sezonie 1955 sięgnął po kolejną wygraną na Oulton Park.

Debiut w Formule 1

Brytyjczykiem w końcu zainteresowała się Formuła 1. Do jego debiutu doszło w roku 1956. W wyścigach niezaliczanych do mistrzostw na torach Connaught i Silverstone zajmował pierwsze i drugie miejsce. Gdy już przystąpił do Grand Prix Wielkiej Brytanii, miał ogromnego pecha. Startował z dziesiątej pozycji, ale w jego samochodzie odpadło koło i zakończył rywalizację. To był jego jedyny oficjalny występ w F1.

Później Scott-Brown sięgnął po pole position w kwalifikacjach na Monzy, ale rywale ponownie oprotestowali jego starty. Uznano, że nie posiada ważnej licencji ze względu na swoją niepełnosprawność i pozbawiono go szansy rywalizacji w wyścigu. Był zawiedziony postępowaniem swoich kolegów z toru, dlatego też odrzucił szansę walki o powrót do F1 w kolejnym sezonie.

Tragiczny koniec historii

Brytyjski kierowca kontynuował karierę w wyścigach poza F1. Zginął 19 maja 1958 roku w trakcie zawodów na torze Spa-Francorchamps. Walczył o pierwsze miejsce w wyścigu z Mastenem Gregorym. Asfalt był mokry po opadach deszczu i prowadzony przez niego pojazd wjechał w plamę wody. Scott-Brown stracił panowanie nad maszyną i uderzył w znak. Pręt uszkodził kolumnę kierowniczą i Brytyjczyk nie mógł nic zrobić. Uderzył z pełną prędkością w bandę, a jego pojazd stanął w płomieniach.

Jak na ironię, jeszcze przed startem wyścigu część kierowców podkreślała, że znak znajduje się w niebezpiecznym miejscu i należałoby go usunąć. Ich uwagi jednak zignorowano. Scotta-Browna wyciągnięto po kilkunastu minutach z płonącego samochodu. Został przewieziony do szpitala, ale oparzenia jego ciała okazały się zbyt rozległe. Zmarł następnego popołudnia. Miał 31 lat. - Musiałem jechać za szybko - miał powiedzieć do ojca w pierwszej chwili po wypadku.

Obecnie w alei serwisowej toru Snetterton na Wyspach można zobaczyć tablicę poświęconą pamięci tragicznie zmarłego Brytyjczyka. "Reprezentował wszystko, co najlepsze w tym sporcie" - dumnie głosi napis znajdujący się w jej centralnej części.

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #9. Łukasz Wachowski: Jest szereg aspektów, nad którymi trzeba się pochylić

Źródło artykułu: