Przed laty Renault miało spory wpływ na to, że w Formule 1 znaleźli się tacy kierowcy jak Robert Kubica czy Heikki Kovalainen. Francuzi sponsorowali wtedy niższą kategorię wyścigową, która nosiła nazwę World Series by Renault. Kubica zdobył w niej tytuł mistrzowski w sezonie 2005, po czym miał okazję awansować do królowej motorsportu.
Teraz akademia Renault działa nieco inaczej. W ostatnich dniach Francuzi ogłosili, że w nadchodzącym sezonie będą mocno związani z siedmioma kierowcami. W tym gronie znaleźli się m. in. Jack Aitken, Christian Lundgaard i Max Fewtrell.
Zespół z Enstone docelowo chce pójść drogą Mercedesa i Ferrari. Oba zespoły umieszczają członków swoich akademii w ekipach, które korzystają z ich silników. W ten sposób Esteban Ocon trafił do Sahara Force, a Charles Leclerc wylądował w Sauberze. Nie jest też tajemnicą, że Niemcy mocno dotowali starty Pascala Wehrleina w F1.
- Musimy być pewni, że kiedy tylko przyjdzie właściwy moment, to będziemy mieć odpowiednie osoby, które będą w stanie dostać się do F1, a my będziemy mogli im to zapewnić. Moim zdaniem, bardzo ważne będzie w tej sytuacji wykorzystanie naszych relacji z zespołami, którym dostarczamy silniki. Wystarczy popatrzeć na Mercedesa. Tam jest silny związek pomiędzy rozwojem ich kierowców a ekipami, które korzystają z ich jednostek napędowych - stwierdził Cyril Abiteboul, dyrektor zarządzający Renault.
Francuzi jako przykład podają osobę Carlosa Sainza. Hiszpan został wypożyczony z Red Bull Racing do teamu z Enstone wskutek negocjacji dotyczących silników, które obejmowały też McLarena i Toro Rosso. - Jak widać, mamy już taki związek, ale w przyszłości chciałbym, że takie połączenie wpływało też korzystnie na kierowców wywodzących się z naszej akademii - dodał Francuz.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica trzecim kierowcą Williamsa. "Pukał do drzwi F1, teraz do nich wali"
Ostatnio czytałem że Manor nie wyklucza powrotu do F1.