Skazany na śmierć. Nie ma nóg, ale jest szczęśliwy jak nigdy wcześniej (wideo)

Getty Images / Alex Caparros / Alessandro Zanardi w wyniku wypadku w 2001 roku stracił obie nogi
Getty Images / Alex Caparros / Alessandro Zanardi w wyniku wypadku w 2001 roku stracił obie nogi

W ostatnich miesiącach motorsport żył przykładami Roberta Kubicy i Billy'ego Mongera, którzy mimo ograniczeń walczą o powrót do wyścigów. Tymczasem BMW właśnie przygotowało film dokumentalny o Alexie Zanardim. Włoch w 2001 roku stracił obie nogi.

W tym artykule dowiesz się o:

W filmie widzimy Alexa Zanardiego spacerującego po swojej willi. Czarna koszula, czarne spodnie, porusza się o kulach. Jeśli ktoś nie zna historii włoskiego kierowcy, mógłby pomyśleć, że właśnie ogląda jakiegoś ekscentrycznego i podstarzałego milionera.

Nic bardziej mylnego. Życie Zanardiego zmieniło się o 180 stopni 15 września 2001 roku na Lausitzringu, gdy startował w serii Champ Car. Wtedy prowadzony przez niego samochód wpadł w poślizg, a jadący za nim Alex Tagliani nie miał czasu i szansy na reakcję. Pojazd Zanardiego rozpadł się na kawałki.

Amputacja nóg

- Zanardi jest w stanie krytycznym. Ma obrażenia obu nóg, stracił mnóstwo krwi, nie jesteśmy w stanie zatrzymać krwotoku. Jednak nadal jest w stanie samodzielnie oddychać. Tagliani? Narzeka tylko na ból pleców - mówi po dłuższej chwili od wypadku Steve Olvey, lekarz opiekujący się tego dnia kierowcami na Lausitzringu.

Włoch został przetransportowany helikopterem do szpitala w Berlinie. Już w trakcie lotu był reanimowany. Lekarze musieli mu amputować obie nogi powyżej kolana.

Film przygotowany przez BMW pokazuje Zanardiego ponad 16 lat od tamtych wydarzeń. Wystrój jego domu nie wskazuje na to, by mieszkał w nim ktoś, kto przeżył osobisty dramat. Znajduje się w nim specjalna sala fitness. Gdy Zanardi zmienia koszulkę i szykuje się do treningu, kamera pokazuje jego klatkę piersiową. Jest umięśniona jak u wyczynowego sportowca. Dopiero w kolejnej scenie widzimy, że 51-latek jest bez nóg. Siedzi na wózku inwalidzkim, obok leżą protezy.

Korzystaj z życia

Producent samochodów z Bawarii przygotował dokument o Zanardim nie tylko dla celów promocyjnych. To też świadectwo odwagi. Pokazanie światu, że nadal można korzystać z życia, nawet jeśli coś się straciło. I to bezpowrotnie.

Po wypadku lekarze nie dawali Zanardiemu szans na przeżycie. Sądzili, że przy tego typu urazach i utracie takiej ilości krwi, jest skazany na śmierć. Jak na ironię, dr Terry Tremmel, który wtedy nie widział ratunku dla kierowcy, jest teraz jego przyjacielem.

- Próbował kiedyś uratować życie przyjaciela, choć wiedział, że sytuacja jest beznadziejna. Miał świadomość, że on umiera. Doświadczenie wynikające z lat pracy oraz jego wiedza mówiły jasno, że nie ma sposobu, by mnie uratować - mówi po latach Zanardi.

Zanardi, pomimo braku dwóch nóg, wrócił do rywalizacji za kierownicą samochodu. Ścigał się w kilku seriach wyścigowych. Odbył nawet pokazowe jazdy samochodem Formuły 1, który był dostosowany do jego niepełnosprawności. - Staram się pokazać, że nawet największą porażkę można przekształcić w sukces. O ile masz siły, by walczyć. Gdybym nie wierzył, że to możliwe, to bym nie próbował. Cztery lata po wypadku, gdy byłem na podium wyścigów samochodów turystycznych, to było coś nadzwyczajnego. Szampan smakował wtedy wybornie - dodaje.

Nie wyobraża sobie życia... z nogami

51-latek postanowił sprawdzić się też na igrzyskach paraolimpijskich. Zanardi postawił na rywalizację w handbike'ach. Z Londynu w 2012 wrócił z dwoma złotymi medalami i jednym srebrnym. Po czterech latach w Rio de Janeiro zdobył złoto i srebro.

- Nie ma w tym żadnej magii. Nie wróciłem na tor, by wygrywać. Wróciłem tylko po to, by móc się ścigać. Bo o to chodzi w życiu. O robienie tego, co się kocha. Uwielbiam prowadzić wszelkie pojazdy, bez względu na moją sytuację. Jeśli dodatkowo odnoszę zwycięstwa, tym lepiej - twierdzi Włoch.

Wypadek z 2001 roku bezpowrotnie zmienił życie Zanardiego. Włoch nie chce się jednak zastanawiać, co byłoby, gdyby do niego nie doszło. - Być może byłbym facetem z dwoma nogami. Mógłbym normalnie chodzić, ale na pewno nie byłbym tak szczęśliwy, jak jestem teraz - dodaje.

Co ciekawe, przed wypadkiem włoski kierowca nie lubił piwa. Teraz nie wyobraża sobie bez niego życia. Raz w roku wsiada do swojego samochodu i rusza w trasę z Bolonii do Monachium, by wziąć udział w Oktoberfeście. - To wina niemieckiego banku krwi. Dali mi jej tyle po wypadku w Berlinie, że zmieniły mi się smaki, ale przynajmniej uratowali mi życie - żartuje Włoch.

ZOBACZ WIDEO Joanna Jóźwik walczy z kontuzją. Biega "podwieszona"

Komentarze (0)