Bernie Ecclestone ostrzega Liberty Media. "Oni nie są idiotami"

AFP / Na zdjęciu: Bernie Ecclestone
AFP / Na zdjęciu: Bernie Ecclestone

Bernie Ecclestone ostrzegł szefów Liberty Media, aby nie lekceważyli groźby Ferrari i Mercedesa. Zespoły z Włoch i Niemiec biorą pod uwagę odejście z Formuły 1, jeśli zmiany w niej pójdą w niekorzystnym kierunku.

Szefowie Ferrari i Mercedesa biorą pod uwagę opuszczenie Formuły 1 po sezonie 2020, bo nie podobają im się zmiany proponowane przez Liberty Media. Włosi i Niemcy nie zgadzają się na wyrównanie szans poprzez wprowadzenie limitu wydatków oraz zmianę sposobu wypłacania premii poszczególnym ekipom.

- Gdy rozmawiasz z takimi ludźmi jak Sergio Marchionne (prezydent Ferrari - dop. aut.) czy Toto Wolff (szef Mercedesa - dop. aut.), to wiesz, że oni nie są idiotami. Na pewno będą rozważać czy nie lepiej jest wyjść z tego świata i nie stworzyć własnej serii wyścigowej. Mogą uznać, że nie potrzebują FIA do tego. Zaczną się zastanawiać nad przyszłością - powiedział Bernie Ecclestone, były właściciel F1.

Ecclestone rządził królową motorsportu przez bardzo długi okres i świetnie odnajduje się w rozmowach z szefami zespołów. Jednak to właśnie Brytyjczyk zgodził się na przywileje, jakie obecnie mają czołowe ekipy F1.

- Problem polega na tym, że Sergio wyszedł i powiedział publicznie "jeśli następnym razem cię zobaczę, to uderzę cię w twarz". To taki typ człowieka, że dotrzymuje słowa, więc ktoś musi być przygotowany na tego klapsa. To nie jest człowiek, którego groźby są żartem. Nie mówi tego po to, by później się wycofywać z własnych słów - dodał Ecclestone.

ZOBACZ WIDEO: Mikołaj Sokół: Robert daje z siebie maksimum. Pracy na pewno mu nie zabraknie

Więcej optymizmu i wiary w Liberty Media ma Christian Horner. Szef Red Bull Racing od pewnego czasu nie ukrywa, że właściciele F1 powinni postawić Ferrari i Mercedesa pod ścianą, bo sport poradzi sobie bez dwóch gigantów z Włoch i Niemiec.

- Niektórzy podważają działalność Liberty Media, jednak oni zapłacili za ten biznes 8 mld dolarów. To ludzie, którzy znają się na marketingu, telewizji. Sport jest dla nich rozrywką i zależy im na zaangażowaniu fanów. Tworzenie widowisk, które są ciekawe z punktu widzenia kibica. To czego potrzebują, to postępować dobrze i wprowadzić pewne pomysły na rok 2021. To dla nich wyzwanie, bo nie wszystko musi się podobać FIA i niektórym zespołom - skomentował Horner.

Brytyjczyk zwrócił uwagę na fakt, że sytuacja, w której dwie ekipy dominują nad resztą stawki nie jest korzystna dla Formuły 1 i rozumie powody jakimi kierują się szefowie Liberty Media.

- Muszą robić to, co jest właściwe dla ich biznesu. Wydali na niego ogromną sumę, zainwestowali w Formułę 1 spore środki. Oni nie mogą patrzeć na to, co jest dobre dla danego zespołu lub federacji. Muszą patrzeć na takie rozwiązania, które są korzystne dla całego sportu. Dopiero w drugiej kolejności liczy się zdanie ekip, które będą chciały się do tego dołączyć lub nie. Niemożliwym jest uszczęśliwienie wszystkich - dodał.

Zdaniem Hornera, pojawienie się Liberty Media może być wybawieniem dla F1, bo do tej pory nikt nie miał odwagi przycisnąć czołowe ekipy do ściany i doprowadzić tym samym do gruntownych zmian w królowej motorsportu.

- Potrzebujemy silnego przywództwa. Ten sport potrzebuje jasno obranego kierunku. Przeciwnicy i krytycy zawsze się znajdą. Niektórzy brds szukać dziury w całym. Jednak to jest F1. Jedna z największych marek na świecie. Ona musi pozostać na szczycie sportów motorowych - zauważył Horner.

Optymistycznie na przyszłość F1 zapatruje się za to Zak Brown. Szef McLarena nie ma jednak wątpliwości, że w trakcie negocjacji dotyczących kluczowych przepisów będzie iskrzyć pomiędzy Liberty Media a niektórymi ekipami.

- Myślę, że przed F1 ogromny wzrost popularności. Jednak najpierw czekają nas rozmowy ws. nowej umowy Concorde. W trakcie tych negocjacji zobaczymy fajerwerki, jakich nigdy wcześniej nie widzieliśmy. Pierwsze już wystrzeliły, ale będzie jeszcze ostrzej. Te wszystkie dyskusje będą się odbywać publicznie. Musimy się tylko upewnić, że to nie zakłóci ładu w F1. Fanom to się podoba. Nie możemy jedynie doprowadzić do sytuacji, w której pojawią się obawy o to czy dany zespół wystąpi w mistrzostwach, czy dany wyścig się odbędzie. Te wszystkie dyskusje będą częścią dramatycznych negocjacji, zanim osiągniemy kompromis - podsumował Brown.

Źródło artykułu: