Jeszcze przed wyścigiem o Grand Prix Australii wydawać się mogło, że karta odwróciła się na stronę Kimiego Raikkonena. Fin pokonał w kwalifikacjach swojego partnera z Ferrari - Sebastiana Vettela. Znajdował się również przed Niemcem przez niemal połowę wyścigu. Wtedy doszło jednak do neutralizacji, w trakcie której Vettel zjechał po nowy komplet opon i dzięki temu wysunął się na czoło stawki.
Z kolei w Bahrajnie 38-latka dopadł pech. Mechanicy Ferrari mieli problem z odkręceniem lewego tylnego koła w jego pojeździe i przedwcześnie odpadł on z rywalizacji. - Z mojego punktu widzenia mogę powiedzieć tyle, że zobaczyłem zielone światło i ruszyłem. O resztę zdarzeń musicie pytać zespół - skomentował "Iceman".
W wyniku tego zdarzenia Fin potrącił jednego z mechaników. Francesco Cigarini trafił do szpitala ze złamaną lewą nogą, gdzie przeszedł operację. Część kibiców miała za złe Raikkonenowi, że zaraz po wyścigu nie zainteresował się losami Cigarinego. Jak ujawnił jednak "Motorsport", w tym tygodniu fiński kierowca zadzwonił do poszkodowanego i odbył z nim rozmowę.
- Nie muszę komentować stanu zdrowia poszkodowanej osoby. Zapytajcie jego albo zespół. Koniec końców, to jednak nie wasza sprawa - dodał Raikkonen w trakcie rozmowy przed Grand Prix Chin.
Zawodnik zespołu z Maranello przyznał też, że co roku wymiana opon w trakcie pit-stopów odbywa się coraz szybciej. Wiąże się to z większym ryzykiem. - Nie wiem czy można uczynić pit-stopy bezpieczniejszymi. Prosta odpowiedź brzmi, że jeśli nie będzie ich w ogóle, to będzie bezpiecznie. Jedno co widzimy, to że z roku na rok wymiany opon trwają coraz krócej. Procedura jest tak ekstremalna, że niewiele trzeba, by pojawił się jakiś problem. W Bahrajnie nie mogłem zrobić niczego innego. Zobaczyłem zielone światło i odjechałem. Tyle. Reszta to kwestia zespołu - stwierdził.
Utrata punktów w Bahrajnie jest niezwykle kosztowna dla Raikkonena, który już na starcie sezonu ma sporą stratę do Vettela. Dlatego w Chinach fiński kierowca ma nadzieję na pokonanie zespołowego kolegi. - Nie wiem czy to kwestia pecha. To co się wydarzyło do tej pory, raczej nie miało związku z jakimś fatum. W Bahrajnie mieliśmy problem, przez który odpadliśmy z wyścigu. Jednak to nie ma nic wspólnego z pechem. To kwestia procedury, którą musimy poprawić. Rozczarowujące jest tylko to, że punkty zostały w alei serwisowej. Tego jednak nie możemy już zmienić - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica: Moi kibice są ewenementem