Williams na ostrym zakręcie. "Być może trzeba będzie zamknąć firmę"

Ekipa, w której do F1 wrócił Robert Kubica, przechodzi jeden z trudniejszych momentów w swej historii. Po trzech wyścigach zespół nie ma punktów. Claire Williams zapowiada, że być może Brytyjczycy będą musieli zlikwidować zespół.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Claire Williams w zespołowym boksie Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Claire Williams w zespołowym boksie
Williams w kiepskim stylu wszedł w nowy sezon Formuły 1. Niedoświadczeni kierowcy w postaci Lance'a Strolla oraz Siergieja Sirotkina w połączeniu z niezbyt konkurencyjnym samochodem FW41 sprawiły, że po trzech wyścigach na koncie brytyjskiej ekipy nie ma ani jednego punktu.

Claire Williams, zastępczyni szefa zespołu, liczy jednak na odwrócenie złej karty. - Odwrócenie losów zespołu w F1 nie jest zadaniem łatwym i nie odbywa się w jednej chwili. To jest ciężka praca. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby mieć team na najwyższym poziomie, aby odwrócić sytuację - powiedziała Brytyjka.

Team z Grove ostatnie dwa sezony kończył na piątej pozycji w klasyfikacji konstruktorów. Ambitne plany na ten rok zakładały walkę o czwartą lokatę. Tymczasem wysoce prawdopodobne jest to, że Williams znajdzie się na końcu stawki. Ostatnio tak kiepskie rezultaty Brytyjczycy notowali w roku 2013.

- W 2013 roku dokonaliśmy dobrej roboty pod względem restrukturyzacji zespołu, po czym mieliśmy kilka świetnych sezonów. Teraz, niestety, najprawdopodobniej stoimy w obliczu podobnych wyzwań. W zeszłym roku sprowadziliśmy do zespołu kilka osób z doświadczeniem - dodała Williams.

ZOBACZ WIDEO Robert Kubica: To czas w moim życiu, w którym jestem szczęśliwy

Williams od dwóch lat robi jednak wiele, by wrócić do czołówki F1. Zatrudnił w roli dyrektora technicznego Paddy'ego Lowe'a, który wcześniej odnosił sukcesy w Mercedesie. Następnie Brytyjczyk sprowadził uznanych inżynierów, którzy w przeszłości pracowali dla największych ekip w królowej motorsportu. Zespół zbudowany przez Lowe'a pracował nad modelem FW41, który miał być przełomowy dla Williamsa.

- Oczywiście, weszliśmy w ten sezon wierząc, że los się odmieni. Może oczekiwania były za duże. Bo to nie jest takie proste, że wystarczy parę osób z doświadczeniem. Williams jest dużą organizacją. W naszym zespole pracuje ponad 600 osób. Mamy swoje problemy i musimy się nimi zająć. Powiedzenie, że nie jesteśmy w miejscu, w którym byśmy chcieli jest niewystarczające w tym przypadku - oceniła sytuację córka Franka Williamsa.

W dyskusji na temat obecnej sytuacji zespołu z Grove, bardzo często pojawia się argument pieniędzy. Obecnie bowiem w królowej motorsportu mamy do czynienia z wyścigiem dwóch prędkości. Ferrari czy Mercedes dysponują znacznie większymi budżetami, przez co mniejsze teamy stoją na straconej pozycji w rywalizacji z potentatami.

- Bardzo łatwo w tej sytuacji byłoby obwiniać obecny model podziału zysków w F1. Zrzucić winę na finanse jest najłatwiej. Jednak zespoły wokół nas rywalizują z takimi samymi budżetami, niektóre nawet mają mniejsze. Niestety, część z nich jest w stanie wykonać lepszą robotę. Problemy zaczynają się w domu. Zawsze tak jest. Nie zamierzam jednak prać brudów publicznie - oświadczyła Williams.

Sytuacji Williamsa nie ułatwiają inne mniejsze zespoły. Haas, aby ograniczyć koszty, kupuje sporą liczbę części prosto od Ferrari. Podobnie czyni ekipa Force India, która współpracuje z Mercedesem. - Model współpracy, na który postawił Haas, czy w mniejszym stopniu Force India, nie jest czymś, na co zdecydowałby się Williams. Czujemy się konstruktorem. Jesteśmy dumni z tego, że projektujemy, budujemy i rozwijamy nasze samochody sami. W niewielkim stopniu wykorzystujemy outsourcing. Być może to nie jest odpowiednie podejście w obecnych czasach w F1 - zdradziła Claire Williams.

Obecne regulacje będą jednak obowiązywać do końca sezonu 2020 i w Williamsie mają tego świadomość. - Do 2021 roku musimy zostać przy tym, co jest. Będziemy w F1, to nasza powinność. Musimy walczyć w tych realiach. Możemy jedynie prosić naszych ludzi o cięższą pracę, o to aby podnosili swoje kwalifikacje. Wszystko po to, by zrozumieć dlaczego jesteśmy w takiej pozycji i jak rozwiązać nasze problemy - stwierdziła.

Brytyjka ciągle też wierzy w efekty pracy Lowe'a oraz innych pracowników Williamsa. - Nie jestem inżynierem. Nie wejdę do fabryki i nie będę rozkazywać ludziom. Dlatego mamy w zespole takich ludzi jak Paddy Lowe czy Dirk de Beer. Wiem, że na drzwiach do gabinetu jest moje nazwisko, ale w tym momencie to jest taki etap, że nie przynosi to zbyt wiele dumy mojej rodzinie - oświadczyła.

Williams niedawno na łamach brytyjskiej prasy skrytykowała obecny podział zysków w F1. Brytyjka była przekonana, że rozmowa z jej udziałem zostanie wykorzystana w książce jednego z dziennikarzy, który podjął się tematu królowej motorsportu. Tymczasem wypowiedzi ukazały się już teraz, w momencie gdy dyskutowana jest przyszłość F1.

- Nie brałam udziału w ustalaniu obecnych regulacji. Nie uważam, aby struktura podziału zysków była sprawiedliwa. Wystarczy spojrzeć na liczby, aby to zobaczyć. Zawsze uważałam, że jakikolwiek sport powinien działać i być oparty na zdrowych zasadach. Myślę, że nikt nie przewidział tego, co obecnie obserwujemy. Tego, że więksi producenci czy Red Bull będą wydawać znacznie więcej, po 300-400 mln euro na rok. Takich kwot nie było w F1 przed dziesięcioma laty - wytłumaczyła swoją wypowiedź.

Na kolejnej stronie przeczytasz o tym, jak Claire Williams zapatruje się na przyszłość F1 oraz co sądzi o współpracy z firmami z Rosji. 

Czy Williams wycofa się z Formuły 1 po sezonie 2020?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×