Renault mogło popełnić błąd z Carlosem Sainzem. Słabe wejście Hiszpana w sezon

Materiały prasowe / Michelin / Na zdjęciu: Carlos Sainz za kierownicą Renault
Materiały prasowe / Michelin / Na zdjęciu: Carlos Sainz za kierownicą Renault

Jesienią ubiegłego roku szefowie Renault sięgnęli po Carlosa Sainza, rezygnując tym samym z Roberta Kubicy. Dotychczasowe wyniki Hiszpana pokazują, że być może zespół z Enstone dokonał błędnego wyboru.

W tym artykule dowiesz się o:

Już w połowie ubiegłego sezonu Renault było przekonane, że należy zakończyć współpracę z Jolyonem Palmerem. Wprawdzie brytyjski kierowca dostarczał do budżetu zespołu spore środki, ale nie przekonywał swoją jazdą i nie zdobywał punktów.

Wtedy w Enstone narodził się szalony plan, by dać szansę Robertowi Kubicy. Początkowo nikt nie brał Polaka pod uwagę w kontekście zastąpienia Palmera. Krakowianin miał tylko odbyć jedną sesję testową samochodem z 2012 roku, by zobaczyć czy jest w stanie ścigać się pojazdem F1, mimo swoich ograniczeń fizycznych.

Wyniki testów były na tyle udane, że rozpoczęły kilkumiesięczny mariaż Kubicy z Renault. Doprowadził on do kolejnych próbnych jazd, do pojawienia się na węgierskim Hungaroringu podczas oficjalnego dnia testowego F1. Tyle, że ostatecznie z zastąpienia Palmera nic nie wyszło.

Sainz ciekawszą opcją niż Kubica

Francuzi odpuścili temat Kubicy w związku z negocjacjami dotyczącymi jednostek napędowych, jakie miały miejsce jesienią ubiegłego roku. Oficjalny komunikat brzmiał, że Polak potrzebuje więcej czasu, a Renault go nie posiada. "Pakt silnikowy" sprawił, że pojawiła się szansa na zakontraktowanie Carlosa Sainza i ekipa postanowiła z niej skorzystać.

Hiszpan ma 23 lata i jawił się dla Francuzów jako opcja na przyszłość. Tym bardziej, że fabryczny zespół Renault chce wkrótce odzyskać blask i włączyć się do walki o tytuł mistrzowskie. Tak jak to miało miejsce w sezonach 2005-2006, gdy święcił triumfy z młodym Fernando Alonso.

Sainz został jedynie "wypożyczony" do Renault. Francuzi postanowili zaryzykować. Uznali, że stworzą na tyle konkurencyjną maszynę, że po sezonie 2018 łatwo będzie im przekonać Hiszpana, by porzucił marzenia o jeździe w Red Bull Racing, który nadal zachowuje prawa do młodego zawodnika. Co ważne, to właśnie austriacki gigant zainwestował w rozwój kariery Sainza ogromne pieniądze.

23-latek swoją szansę otrzymał w nowym zespole w czterech ostatnich wyścigach sezonu 2017. Punkty zdobył tylko w jednym z nich. Pokazał jednak, że potrafi być szybszy od Nico Hulkenberga, drugiego z kierowców Renault. Tym samym nastroje w Enstone były niezwykle optymistyczne. Następny rok miał przynieść kolejne świetne występy Sainza.

Renault nie przyznaje się do błędu

Obecnie jesteśmy po trzech wyścigach nowego sezonu i należy się zastanowić, czy Francuzi dokonali słusznego wyboru, czy rezygnacja z Kubicy na rzecz młodego kierowcy nie była przedwczesna. O ile Hulkenberg punktował w każdym tegorocznym Grand Prix i ma ich 22, o tyle Sainz do tej pory zgromadził ledwie 3 "oczka". Różnica jest kolosalna.

Dziś w Renault jednak nikt nie przyznaje się do błędu. - Można śmiało powiedzieć, że Carlos ma jeszcze mały margines poprawy. Tegoroczne wyniki pokazują jak mocny jest Nico. Śledzenie zmian zespołów przez danego kierowcę jest interesujące. Można wtedy dokonać ciekawych porównań. Wystarczy sobie przypomnieć, co Sainz robił, gdy jako partnera zespołowego miał Verstappena - broni Hiszpana Cyril Abiteboul, dyrektor zarządzający Renault.

Szefowie teamu z Enstone są też przekonani, że gdyby nie obecność Sainza w garażu, to nie bylibyśmy świadkami nagłej poprawy rezultatów u Hulkenberga. - Carlos może się jeszcze poprawić, ale nie ma paniki. Nadal się może rozwijać w naszym środowisku. Miejmy nadzieję, że do doskoczy na poziom Nico. Trzeba też pamiętać, że on naciska na niego. Hulkenberg z tego roku jest innym kierowcą w porównaniu do Hulkenberga z roku ubiegłego - zaznacza Abiteboul.

Czy przygoda Sainza z Renault potrwa tylko rok?

W Enstone w najbliższym czasie będą musieli starannie czytać nagłówki w prasie. Wszystko za sprawą Daniela Ricciardo. Australijczyk bierze pod uwagę odejście z Red Bulla, bo chce dołączył do zespołu, który zagwarantuje mu mistrzowski samochód.

Wtedy ekipa z Milton Keynes będzie zmuszona poszukać następcy Ricciardo i w pierwszej kolejności skieruje się do Sainza. 23-latek nie będzie się długo zastanawiać. Austriacy nie tylko wspierają jego karierę w motorsporcie od najmłodszych lat, ale też dysponują lepszą ekipą w F1.

Może się okazać, że Renault, które szukało kierowcy na lata, zostanie z niczym. Czy Francuzi biorą to pod uwagę? - Wiedzieliśmy, że pozyskanie Sainza jest ryzykowne. Musieliśmy to jednak zrobić, by pchnąć zespół do przodu. Decyzja była jak najbardziej pozytywna, bo już teraz widać, że dzięki niej Hulkenberg podniósł swoje umiejętności - ocenia Alain Prost, były mistrz świata, obecnie jeden z doradców Renault.

Nikt z oficjeli Renault oficjalnie nie przyzna tego, że być może pod koniec 2017 roku popełniono błąd. Francuzi nie mieli takiej odwagi jak Williams, by dać szansę Kubicy podczas kolejnych testów. Bo być może rozwiałyby one ich wątpliwości.

Kubica pokazał podczas przedsezonowych testów w Barcelonie, że nie odstaje tempem od rywali z padoku. Biorąc pod uwagę jego doświadczenie i zmysł do rozwoju samochodu, byłby na pewno atutem Renault. Zespół obrał jednak inną drogę i teraz musi liczyć na eksplozję formy Sainza.

Źródło artykułu: