Raikkonen nie martwi się przyszłością. "Od piętnastu lat czytam, że jestem skreślony"

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Kimi Raikkonen za kierownicą Ferrari
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Kimi Raikkonen za kierownicą Ferrari

Przyszłość Kimiego Raikkonena w Ferrari stoi pod znakiem zapytania. Kontrakt Fina, który w tym roku notuje bardzo dobre wyniki, wygasa po tym sezonie. - Ta sama historia powtarza się co roku - twierdzi 38-latek.

W tym artykule dowiesz się o:

Wprawdzie w tym roku Kimi Raikkonen nie wygrał jeszcze wyścigu, ale dobre występy kierowcy Ferrari sprawiły, że obecnie zajmuje on trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata. 38-latek ma na swoim koncie 48 punktów, podczas gdy lider cyklu Lewis Hamilton zgromadził 70 "oczek".

Mimo świetnych występów i pochwał ekspertów, "Iceman" nie może być pewny pozostania w stajni z Maranello. Jego kontrakt wygasa wraz z końcem tego roku, a Ferrari na jego miejsce przymierza Daniela Ricciardo z Red Bull Racing.

- Ta sama historia powtarza się co roku. Nie wiem jak daleko sięgać pamięcią, może do ostatnich piętnastu lat, ale ciągle tylko czytam, że jestem skreślony - stwierdził fiński kierowca.

Raikkonen podkreślił, że mimo zaawansowanego wieku, nadal czerpie radość ze startów w F1. - Robię to, co do mnie należy. Rywalizacja w F1 ciągle daje mi frajdę. To jest jeden z powodów, dla którego jestem nadal w wyścigach. Co do reszty, ona nie zależy ode mnie i zobaczymy jak się sytuacja rozwinie - dodał.

"Iceman", odkąd wrócił do Ferrari w roku 2014, nie wygrał wyścigu za kierownicą czerwonego samochodu. Reprezentant Finlandii wierzy jednak, że wkrótce może się to zmienić. - W zespole wiemy czego chcemy i czego jesteśmy w stanie dokonać. Jeśli tylko wszystko będzie pracować jak należy, to wszystko jest możliwe. Do tej pory może nie wszystko zagrało na moją korzyść w wyścigach, ale sezon jest długi i sporo wyścigów jeszcze przed nami - zakończył.

ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"

Źródło artykułu: