W bolidzie Charlesa Leclerc'a doszło do awarii hamulców pod koniec wyścigu o Grand Prix Monako. Na w skutek tego kierowca Saubera wjechał w bolid Brendona Hartley'a. Obaj zawodnicy musieli wycofać się z dalszej rywalizacji, bowiem samochody nie nadawały się do dalszej jazdy.
Po wyścigu Leclerc oraz Hartley zostali wezwani przez stewardów. Jednak z powodu tego, iż kolizja powstała na skutek awarii bolidu, nie nałożonej żadnej kary.
- Stewardzi przeanalizowali sytuację oraz nagrania wideo. Usłyszeli także wytłumaczenia kierowców z bolidów numer 16 i 28. Zespół Sauber również udokumentował, iż kolizja została spowodowana przez uszkodzenie lewej tarczy hamulcowej w samochodzie Leclerc'a. Nie była to wina żadnego z kierowców - oznajmiono.
Leclerc przyznał, iż czuł, że coś jest nie tak z bolidem kilka minut przed tym incydentem. - Cztery okrążenia przed zderzeniem miałem wrażenie, iż pedał hamulca staje się coraz dłuższy i było to dosyć niespójne. Nawet wciskając go do końca, bolid bardzo długo hamował. W pewnym momencie po prostu się poddał - powiedział kierowca pochodzący z Monako.
Uliczny wyścig w Monte Carlo wygrał Daniel Ricciardo.
ZOBACZ WIDEO Horngacher uchyla rąbka tajemnicy. "Mamy lepszy system analizowania skoków"