Kwalifikacje do wyścigu o Grand Prix Francji miało słodko-gorzki smak dla Haasa. Amerykański zespół cieszył się z awansu Kevina Magnussena i Romaina Grosjeana do Q3, jednak już kilka minut później Francuz rozbił swój samochód w czwartym zakręcie i doprowadził tym samym do przerwania walki o pole position.
Samochód prowadzony przez Grosjeana utknął w ścianie, więc sędziowie nie mieli wyjścia i musieli wywiesić czerwoną flagę. 32-latek w rozmowie z dziennikarzami zasugerował jednak, że wypadek nie był spowodowany jego błędem.
- Ten sam punkt hamowania, ta sama prędkość w momencie wjeżdżania w zakręt, co na poprzednim okrążeniu. Dlatego nie ma wytłumaczenia tego wypadku. Jechałem tą samą linią wyścigową. Nie wiem, co tam się stało - powiedział reprezentant amerykańskiej ekipy.
Grosjean uważa, że gdyby miał więcej szczęścia, to mógłby kontynuować udział w Q3. - Samochód był nadsterowny, wskutek tego wypadku jego nos utknął w ścianie, więc nie byłem w stanie wycofać i wyjechać z tego miejsca. Gdyby było inaczej, wróciłbym do alei serwisowej, założył nowe przednie skrzydło i wyjechał ponownie na tor - dodał.
Francuski kierowca ma świadomość, że zawiódł swój zespół, bo gdyby nie jego incydent, to najprawdopodobniej Haas byłby czwartą siłą w kwalifikacjach. - Wiem, że mogliśmy zająć siódme i ósme miejsce. Ten wynik byłby jeszcze przyjemniejszy od tego, jaki ostatecznie wywalczyliśmy. Musimy zrozumieć, co się stało. Nie pojechałem tam zbyt szalenie, więc nie rozumiem dlaczego tylna opona się zablokowała - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Kolumbia. Problem z liderami reprezentacji. "Powinni wziąć odpowiedzialność"