FIA odpiera zarzuty ws. kar dla kierowców F1. "Sędziowie nie patrzą na konsekwencje wypadku"

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: start do wyścigu F1
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: start do wyścigu F1

Po Grand Prix Francji pojawiły się zastrzeżenia, co do wysokości kar, jakie FIA nałożyła na kierowców. Na reakcję federacji długo nie trzeba było czekać. - Sędziowie zwykle nie patrzą na konsekwencje wypadku - twierdzi Charlie Whiting.

W wyścigu na Paul Ricard Sebastian Vettel doprowadził do kolizji z Valtterim Bottasem. Sędziowie ukarali Niemca karą 5 s., ale mimo to dojechał on do mety na piątej pozycji. W gorszej sytuacji znalazł się Fin, w samochodzie którego doszło do uszkodzenia podłogi. W efekcie Bottas nie miał tempa i został sklasyfikowany na siódmym miejscu.

Karę dla Vettela krytykował Lewis Hamilton. Kierowca Mercedesa nie potrafił zrozumieć jak to możliwe, Niemiec zrujnował wyścig w wykonaniu Bottasa, a i tak był w stanie dojechać do mety przed nim.

- Sędziowie zwykle nie patrzą na konsekwencje wypadku. Chociaż gdzieś tam w podświadomości o tym myślą. Vettel kontynuował wyścig bez większych problemów, więc można było uznać to za niesprawiedliwość, skoro zniszczył szanse Bottasa na dobry wynik. Skoro to była jego wina, to stewardzi mogli postąpić inaczej. Nie jest jednak łatwo klasyfikować zdarzenia i kary jako właściwe i niewłaściwe - powiedział Charlie Whiting, dyrektor wyścigowy F1.

Brytyjczyk podkreślił, że każdą sytuację należy oceniać indywidualnie. - Gdyby było na odwrót i Valtteri kontynuował wyścig bez problemów, a Vettel miał uszkodzony samochód, to czy należałoby go karać podwójnie? W takiej sytuacji Niemiec sam by się ukarał. To jest coś, o czym dyskutujemy, gdy decydujemy o karach - dodał Whiting.

ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"

Po Grand Prix Francji niektórzy podkreślali również, że Vettel za wjechanie w Bottasa otrzymał 5 s. kary. Tymczasem na początku sezonu w Chinach Maxa Verstappena za spowodowanie podobnej kolizji ukarano doliczeniem 10 s. do jego wyniku.

- Myślę, że incydenty w pierwszym zakręcie czy też na pierwszym okrążeniu są oceniane inaczej. Akceptujemy pewne rzeczy, to co może się wydarzyć zaraz po starcie. Tego samego nie możemy zaakceptować, gdy dojdzie do tego dziesięć "kółek" później. Powody wydają się oczywiste. Ponadto, po to mamy system punktów karnych, by nie brać pod uwagę poprzednich wyścigów, gdy decydujemy o sankcjach - stwierdził dyrektor wyścigowy F1.

Sędziom pomaga też system "Race Watch Stewards Review". Został on utworzony w 2016 roku. W jego archiwach znajdują się wszystkie wcześniejsze kary. Stewardzi mogą zobaczyć nagrania danych incydentów i zobaczyć jakie sankcje nałożono na kierowców.

Skorzystano z niego w Grand Prix Austrii, gdy podczas piątkowego treningu mechanicy McLarena wypuścili Stoffela Vandoorne'a z boksów prosto pod koła nadjeżdżającego Sebastiana Vettela. Za takie zachowanie ukarano brytyjski zespół karą w wysokości 10 tys. euro. Jak wykazał bowiem system, podobne przewinienie odnotowano w roku 2016 z udziałem Lewisa Hamiltona i wówczas skorzystano z takiej kary.

Komentarze (0)