Jarosław Wierczuk: Kosztowny błąd Vettela (komentarz)

PAP / RONALD WITTEK / Na zdjęciu: Sebastian Vettel
PAP / RONALD WITTEK / Na zdjęciu: Sebastian Vettel

Sebastian Vettel w niedzielę podczas Grand Prix Niemiec jadąc na pierwszym miejscu rozbił swój bolid. Wykorzystał to Lewis Hamilton, który wygrywając zawody, został nowym liderem MŚ Formuły 1.

Presja, presja, presja - tak w największym skrócie można byłoby określić samopoczucie Lewisa Hamiltona przed Hockenheim. Rozpoczynając Grand Prix Niemiec tracił 8 punktów do Sebastiana Vettela i miał za sobą kilka mocno problematycznych wyścigów, takich jak ten w Austrii czy Wielkiej Brytanii. Dlatego odpadnięcie w Q1 po defekcie skrzyni biegów było wyjątkowo trudne do zaakceptowania. Problem w tym, że w mojej ocenie nie był to czysto techniczny defekt taki jak na Red Bull Ringu lecz wynikający z błędu Hamiltona. Błędu w Q1! Proszę sobie przypomnieć nie tak dawną krytykę w stosunku do Maxa Verstappena w porównywalnych sytuacjach, a teraz dokładnie to samo robi Hamilton.

Powołam się tutaj po raz kolejny na opinię Nico Rosberga, wyjątkowo chętnie opowiadającego o tym co dzieje się w głowie Lewisa. Twierdził, że jeszcze nigdy nie widział u Hamiltona takich emocji, takiej rezygnacji jak właśnie po incydencie w Q1. Nie bez powodu. Problem nie sprowadza się bowiem wyłącznie do straty punktowej wynikającej z kilku nieudanych startów. Mercedesowi brakuje po prostu prędkości. Przyznał to otwarcie Toto Wolff mówiąc na początku weekendu, że silnik Ferrari ma więcej koni. To w F1 nowa jakość. Mercedes przyzwyczaił nas przez ostatnie lata do sytuacji, w której to właśnie on jest niedoścignionym silnikowym ideałem. Pytanie tylko czy rzeczywiście przewaga Ferrari sprowadza się wyłącznie do silnika. Osobiście w to wątpię. Tak czy inaczej nerwowość Hamiltona była bardzo wyraźna już na etapie wolnych treningów kiedy narzekał na dużą ilość okrążeń.

Niedziela to inna historia. Mercedes opracował dość ryzykowną, ale bardzo sprytną strategię próbując paradoksalnie wykorzystać problematyczną pozycję startową Hamiltona. Miał on do pokonania wyjątkowo duży dystans na pierwszym zestawie opon. Taka strategia mogła być skuteczna wyłącznie przy bardzo wydajnym podejściu samochodu i kierowcy do zużycia opon. I rzeczywiście była skuteczna. Hamilton wyjątkowo szybko przedarł się przez stawkę na trzecią pozycję. Ma w tym zresztą duże doświadczenie. Najbardziej zaskakujące było jednak nie tyle tempo, w jakim Lewis nadrabiał straty, co prędkość jaką był w stanie uzyskać na mocno zużytych oponach. Do prowadzących nie tracił bowiem w zasadzie nic pomimo całkowicie innego wieku opon.

Prawdziwe nerwy to jednak druga połowa wyścigu. Nerwy w takim samym stopniu dla kierowców co dla zespołów, a w szczególności strategów. Wszystko spowodował długo oczekiwany deszcz. Był to jednak dość nietypowy deszcz. Przez wiele okrążeń mokra była jedynie część toru, a suche jakieś 70 proc. To spowodowało prawdziwy chaos wśród strategów. Niektórzy, tak jak Leclerc, czy Verstappen kilkukrotnie zmieniali ogumienie żonglując pomiędzy oponami intermediate a slickami. Ci, którzy cierpliwie czekali na ustabilizowanie się pogody byli najbliżej optymalnej decyzji, ale jazda na gładkim ogumieniu z kilkoma zakrętami deszczowymi należy do ryzykownych. Przekonał się o tym Sebastian Vettel popełniając na 52. okrążeniu błąd wyglądający na dość niewinny, ale wyjątkowo poważny w skutkach, eliminujący go z dalszej jazdy. Sebastian był zdruzgotany i co gorsza jego emocje były uzasadnione. Nie tylko zmarnował niemal pewne zwycięstwo, zwycięstwo w swoim domowym Grand Prix, na słynnym zakręcie Sachs, przy absolutnie pełnych trybunach (wykupione wszystkie miejsca), ale przede wszystkim zaprzepaścił szansę na wykorzystanie ewidentnie słabszej dyspozycji Mercedesa, zarówno szybkościowo jak i pod względem bardzo odległej pozycji startowej Hamiltona. To zdecydowanie najniższy punkt dla Vettela w obecnym sezonie. Drobny błąd, który może kosztować go wyjątkowo dużo. Z całą pewnością zarówno Ferrari jak i Vettel nie mogą pozwolić sobie na dalsze niewykorzystywanie pozytywnych dla nich sytuacji. Jeśli chcą realnie powalczyć o tytuł muszą być maksymalnie efektywni.

Hockenheim w idealny sposób pokazało jak niewiele trzeba do całkowitej zmiany przebiegu wyścigu. Kilka ciemnych chmur wystarczyło, aby na przestrzeni raptem kilkunastu kilometrów niemal pewne podwójne zwycięstwo Ferrari zmieniło się w całkowicie nieoczekiwane, na początku wyścigu wręcz nieprawdopodobne, podwójne zwycięstwo Mercedesa. Podium odbyło się już w ulewnym deszczu, ale humory jak można się było spodziewać w pełni dopisywały. Po tym, co działo się w sobotę, emocje były tym większe. Fascynujące jest to, że pomimo wielu przeciwności losu i nieprzewidywalnych sytuacji dwóch, głównych rywali jak na razie punktowo jest bardzo blisko.

Jarosław Wierczuk - były kierowca wyścigowy. Ścigał się w Formule 3000, Formule 3, Formule Nippon oraz testował bolid Formuły 1. Obecnie Prezes Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.

Strona fundacji Wierczuk Race Promotion

Profil Fundacji Wierczuk Race Promotion na Facebooku

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 84. Rafał Fronia: Upór Mackiewicza stawia go za wzór, ale ja w życiu bym tego nie zrobił

Komentarze (1)
avatar
Ricciardo
23.07.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Będzie w tym może nutka lekkiej złości, choć ujął bym to nawet bardziej tak, że kilka słów stanowczego otrzeźwienia. Ale już mam nadzieję, że Sebastian nie powie więcej, że ważne, jak na koniec Czytaj całość