Formuła 1 jest światem niezwykle elitarnym. Na starcie do wyścigu ustawia się ledwie dwudziestu kierowców. Teoretycznie najlepszych na świecie. W praktyce jest z tym różnie. Rywalizacja w F1 wiąże się z ogromnymi kosztami, a to w przypadku niektórych ekip oznacza pójście na kompromisy, czyli sięganie po kierowców z budżetem, tzw. pay-driverów.
Z takiego punktu widzenia, ewentualna inwestycja Lawrence'a Strolla w Force India jest czymś dobrym. Uratowanie Hindusów przed bankructwem oznacza, że stawka F1 nie skurczy się do osiemnastu samochodów. Ocalony zostanie też zespół, który od lat dysponował jednym z mniejszych budżetów, a mimo to potrafił wycisnąć ze zgromadzonych środków maksimum. Najlepiej świadczy o tym fakt, że Hindusi w ostatnich dwóch sezonach kończyli rywalizację jako czwarci w klasyfikacji konstruktorów.
Inwestycja Strolla dobrze też wpłynie na rynek kierowców, bo do tej pory było to dość "zabetonowane" środowisko. Gdyby nie zimowe wydarzenia związane z Robertem Kubicą, to wiałoby nudą. Dość powiedzieć, że jeśli porównamy składy ekip z końcówki sezonu 2017 i początku 2018, to mamy tylko dwie zmiany. Siergiej Sirotkin zastąpił Felipe Massę, a Charles Leclerc zajął miejsce Pascala Wehrleina.
Perez i Ocon na wylocie
Prawdopodobny nowy właściciel w Force India wiąże się z trzęsieniem ziemi w ekipach ze środka stawki F1. W tym zespole w ostatnich dwóch sezonach bardzo dobre wyniki notowali Sergio Perez i Esteban Ocon. Obaj w tym momencie nie mogą być pewni swoich posad. Jeszcze przed Grand Prix Niemiec kierownictwo FI zapewniało, że Ocona nie puści do Renault. We wtorek jednak zmieniło narrację i zespół z Silverstone jest w stanie rozważyć ofertę Francuzów. Wygląda to tak, jakby Force India robiło miejsce dla Strolla i wiedziało, że nie może zatrzymać duetu Perez-Stroll na sezon 2019.
ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"
Również meksykańskie media odnotowują wzmianki o możliwym wejściu Strolla do Force India. Nie należy im się dziwić. Perez jest ich "rodzynkiem" w F1, a biorąc pod uwagę, że w kalendarzu mistrzostw świata mamy Grand Prix Meksyku, trudno będzie sobie wyobrazić królową motorsportu bez reprezentanta tego kraju. Scenariusz, w którym Perez ląduje w przyszłym roku poza obecnym zespołem, jest jednak bardzo prawdopodobny.
Kubica ma swoją szansę
Jednym z pierwszych, który wspomniał o inwestycji Strolla w Force India, był Mark Hughes z "Motorsport Magazine". To bardzo ceniony dziennikarz w padoku. Brytyjczyk jako pierwszy jesienią ubiegłego roku donosił, że Kubica znalazł się na celowniku Williamsa. W pewnym momencie oceniał nawet szanse Polaka na powrót do F1 na 99 proc.
Wiemy, jak potoczyła się historia. Kubica ostatecznie został wygryziony z Williamsa na ostatniej prostej. Sam niejednokrotnie w ostatnich wywiadach wspominał, że w pewnym momencie był przekonany w 99 proc., że będzie stać na polach startowych Grand Prix Australii. Dlatego informacje podawane przez Hughesa należy brać niemal za pewnik.
To właśnie Brytyjczyk napisał, że Stroll chciałby mieć Kubicę u swojego boku w szeregach nowo powstałej ekipy. Wydaje się to być logicznym posunięciem. Z kilku względów. 19-latek ciągle jest niedoświadczonym kierowcą, jak na warunki F1. Potrzebuje kogoś, kto podzieli się danymi, kto pomoże przy rozwoju samochodu. Nie jest tajemnicą, że Polak ma to "coś". Jego wyczucie samochodu wywarło wrażenie przed laty na inżynierach Renault, a niedawno Williamsa. Mimo wielu lat nieobecności w F1, Kubica nigdy nie stracił jednego ze swoich największych talentów.
Zespół ułożony pod Strolla
Nie ma się co oszukiwać. Jeśli kanadyjski miliarder zaangażuje ogromne środki w nowy zespół, to będzie się w nim wszystko odbywać według jego woli. Nie dojdzie do sytuacji z początku roku, gdy Stroll senior proponował Claire Williams i Paddy'emu Lowe, by zacieśnić sojusz z Mercedesem i pójść drogą obraną wcześniej przez Haasa i Ferrari. Szefowie Williamsa się na to nie zgodzili.
Niekoniecznie musi to być zła informacja dla Kubicy. "Nowe" Force India będzie bowiem potrzebować stabilizacji. W F1 sukcesu nie można osiągnąć w kilka tygodni. Jeśli Kanadyjczyk faktycznie postawi na Kubicę jako partnera swojego syna, to krakowianin będzie musiał otrzymać więcej czasu, by ich współpraca przyniosła efekty. Tym bardziej, że lada moment zespoły będą pracować nad samochodami na sezon 2019. Tym samym przed Polakiem jawi się opcja na starty co najmniej do roku 2020.
Inne opcje Kubicy
Kubica niedawno w rozmowie z Eleven Sports zaprzeczył, by rozmawiał z Haasem. Warto zauważyć, że 33-latek użył sformułowania, że nie prowadzi rozmów z tym zespołem "na dzień dzisiejszy". Nie oznacza to, że do takowych nie dojdzie chociażby w przerwie wakacyjnej. To właśnie wtedy Amerykanie chcą podjąć decyzję o składzie na sezon 2019. Na wylocie z Haasa bez wątpienia znajduje się Romain Grosjean. Tyle że do drzwi w gabinecie Gunthera Steinera z pewnością zapuka też Sergio Perez, jeśli będzie świadom utraty miejsca w Force India.
Wcześniej, gdy polski kierowca był gościem na konferencji prasowej JCB w Toruniu, stwierdził, że ma opcję "zapukać do kilku zespołów". Możliwości są dość limitowane. Po Kubicę na pewno nie sięgnie nikt z gigantów pokroju Ferrari, Mercedesa i Red Bull Racing. Nierealna jest też opcja z Toro Rosso, bo jest to zespół juniorski Red Bulla. Wprawdzie oczekiwania "czerwonych byków" zawodzi Brendon Hartley, ale na jego miejsce szykowany jest już Dan Ticktum. Brytyjczycy wierzą bowiem, że to kolejna perełka z ich kraju, którą można wprowadzić do F1.
Ambitnie wyglądają plany Saubera. Zespół z Hinwil chce w przyszłym roku walczyć o czwarte miejsce w klasyfikacji konstruktorów i najprawdopodobniej przystąpi do nowej kampanii z całkowicie odmienionym składem. Charles Leclerc ma bowiem wylądować w Ferrari, a niepewna jest przyszłość Marcusa Ericssona. Kto w ich miejsce? Szwajcarom marzy się Kimi Raikkonen, ale trudno wyobrazić sobie, by 38-latek po wylocie z Ferrari znalazł jeszcze w sobie dość pasji, by ścigać się w F1 mniej konkurencyjnym samochodem. Tym bardziej, że "Iceman" jest inną osobą niż chociażby Fernando Alonso.
Jedno z wolnych miejsc w Sauberze niemal na pewno zajmie Antonio Giovinazzi. To kolejny protegowany Ferrari, który w Grand Prix Niemiec zaliczył występ w treningu w barwach zespołu z Hinwil. Młody Włoch ma w tym roku odbyć jeszcze kilka takich występów i wydaje się, że to początek współpracy już pod kątem sezonu 2019.
Czy Sauber, który określany jest mianem zespołu juniorskiego Ferrari, mógłby zaoferować jedno z miejsc Kubicy? Nie można tego wykluczyć. Skoro Vasseur chciał u siebie widzieć 38-letniego Raikkonena, to też nie powinien powiedzieć "nie" na widok 33-letniego Kubicy. Świadczą o tym słowa Francuza z ostatniego weekendu. - Chcę mieć najlepszych kierowców za kierownicą. To jest najważniejsze dla mojej ekipy, bo ona potrzebuje wyników. O wiele lepiej mieć w swoich szeregach mistrza świata niż kogoś, kto jeszcze nic nie wygrał - mówił na Hockenheim.
Williams z ręką w nocniku?
Najgorzej na inwestycji Strolla w Force India może wyjść Williams. Brytyjczycy mogą stracić jednego ze sponsorów, kierowcę i kierowcę rezerwowego. Jeśli tak się stanie, to w Grove z pewnością przeżyją szok. Tym bardziej, że po tym sezonie z firmą pożegna się Martini, czyli tytularny sponsor zespołu w ostatnich latach. Williams musi się też szykować na znacznie mniejszą wypłatę z puli F1, bo na powtórzenie rezultatu sprzed roku, czyli piątego miejsca, nie ma żadnych szans.
Co to oznacza dla Brytyjczyków? Konieczność posiadania pay-drivera. W tej sytuacji Sirotkin może spać spokojnie. Pieniądze gwarantowane przez SMP Racing powinny sprawić, że 22-latka z Moskwy w przyszłym sezonie nadal zobaczymy w F1. Tym bardziej, że zimą Rosjanie mówili o "długoletniej współpracy". A że Rosjanin nie zdobywa punktów? Zawsze będzie można zrzucić winę na niezbyt udaną konstrukcję modelu FW41 i zapewnić, że w sezonie 2019 będzie lepiej.
Czy w tej sytuacji Williams może być atrakcyjną opcją dla Kubicy? Paradoksalnie tak. Polak już kilkukrotnie powtarzał, że w F1 sytuacja zmienia się bardzo szybko. Widzimy to na przykładzie Saubera, który przed rokiem był najgorszy w stawce, a kierowcy nie garnęli się do startów w tej ekipie. Tak samo jest teraz z Williamsem. Nie można wykluczyć, że wnioski wyciągnięte z błędów popełnionych przy tworzeniu modelu FW41 sprawią, że przyszłoroczna maszyna będzie znacznie lepsza. Tym może się kierować Kubica.
Zespół z Grove może jednak ponownie patrzeć na pieniądze. Brytyjczycy mieli ulec presji i od przyszłego roku chcą kupować od Mercedesa nie tylko silniki, ale też skrzynie biegów i kilka innych podzespołów. Niemcy mogą w zamian zażądać miejsca dla jednego ze swoich juniorów, chociażby wyróżniającego się w Formule 2 George'a Russella.
Tyle że wtedy Williams ponownie będzie dysponować najmniej doświadczonym składem w F1. Jak skończyło się postawienie na dwóch młodych kierowców w tym sezonie, wszyscy wiemy. Pytanie tylko, czy w ekipie z Grove potrafią wyciągać wnioski z błędów popełnionych w przeszłości. Jeśli tak, to mimo wszystko w Kubicy będą upatrywać idealnego kandydata do roli partnera Sirotkina.
Oczywiście życzę Robertowi jak najlepiej bo to nasz rodzynek, ale jestem realistą.
A wy jak zwykle dmuchacie balonik medialny p Czytaj całość