Sytuacja finansowa Force India jest fatalna od kilku miesięcy. Już na początku sezonu zespół poprosił Formułę 1 o wcześniejsze wypłacenie środków z puli za prawa do transmisji. Na taki ruch muszą się jednak zgodzić wszystkie ekipy, a wówczas weto zgłosił Williams. Minęło kilka miesięcy, a Brytyjczycy ponownie rzucają kłody pod nogi jednemu z rywali.
Od piątku Force India ma zarząd komisaryczny. To efekt wniosku jaki do sądu w Londynie wniósł kierowca tej ekipy, Sergio Perez. Meksykanin w ten sposób chce uratować zespół przed bankructwem. Zarząd komisaryczny ma bowiem obowiązek rozpatrzyć teraz oferty inwestorów, którzy są zainteresowani przejęciem teamu z Silverstone.
Dlatego też przy okazji Grand Prix Węgier doszło do spotkania wszystkich ekip w sprawie przyszłości Force India. Na zebraniu Chase Carey, dyrektor generalny F1, chciał się dowiedzieć czy zespoły zgodzą się na to, by nowy podmiot przejął prawa do nagród i premii finansowych po Force India.
To niezwykle ważne, bo aż pięciu biznesmenów bierze pod uwagę zainwestowanie środków w hinduski zespół. Niektórzy z nich swoją decyzję uzależniają od tego czy ekipa otrzyma gwarantowane fundusze z F1, czy też będzie musiała zaczynać od zera. Gra jest warta świeczki, bo dotychczasowe porozumienie gwarantuje Hindusom co najmniej 150 mln dolarów w ciągu trzech sezonów.
Na spotkaniu swój sprzeciw wyraziły trzy zespoły - Williams, Renault oraz McLaren. Jeśli nie zmienią oni zdania, to najprawdopodobniej Force India będzie zmuszona zakończyć działalność. Oznacza to utratę ponad 400 miejsc pracy oraz zmniejszenie się stawki F1 o dwa samochody w roku 2019.
- Nie wiem co kieruje Claire Williams i Zakiem Brownem w tej kwestii. Zmuszenie Force India do zakończenia działalności byłoby atakiem bezpośrednio na F1. Już teraz w tym sporcie mamy tylko 20 samochodów, a to zdecydowanie za mało. Czy perspektywa zyskania kilku dodatkowych dolarów jest warta tego, by dalej niszczyć F1? Przecież nie można być aż tak głupim! - komentuje Michael Schmidt z "Auto Motor und Sport".
Nieco inaczej oceniane jest stanowisko Renault. Francuzi chcą wykorzystać rozmowy w sprawie Force India, by ugrać coś dla siebie. Zespół z Enstone obawia się, że zespół powstały na zgliszczach Force India zacieśni współpracę z Mercedesem. Oznaczać to będzie, że w środku stawki Renault wyrośnie bardzo groźny rywal. Francuzi widzą na przykładzie Ferrari i Haasa, że taki model współpracy przynosi wymierne korzyści. Amerykanie, choć dysponują znacznie mniejszym budżetem, są w stanie na równi rywalizować z Renault.
- Renault ten problem mogłoby rozwiązać w inny sposób. Już dawno temu. Wystarczyłoby forsować pomysł z prostszymi i tańszymi silnikami. Jednak Francuzi, podobnie jak inni producenci, chcą pozostać przy hybrydowych jednostkach napędowych. Przecież to one doprowadziły do tego, że mniejsze zespoły bankrutują, bo skonstruowanie samochodów stało się dużo droższe. Gdzie zatem logika, panie Abiteboul? - pyta Schmidt.
Co ciekawe, Haas nie widzi przeszkód, by zespół powstały na bazie Force India zachował prawa do nagród i premii finansowych. - A przecież oni mają znacznie więcej powodów, by wyrzucić Force India z F1. To właśnie ten zespół ma model współpracy najbliższy temu, jaki funkcjonuje w przypadku Haasa i Ferrari. Tymczasem Amerykanie powiedzieli "tak" bez zastanowienia - dodaje niemiecki dziennikarz.
Schmidt nie zostawia suchej nitki na zachowaniu szefów Williamsa i McLarena. Zdaniem Niemca, w ten sposób Brytyjczycy starają się pozbyć jednego z rywali w F1. - Williams i McLaren nie są na końcu stawki ze względu na brak pieniędzy, ale dlatego, że oba zespoły wykonały gorszą pracę niż Force India. Lepiej byłoby, gdyby próbowali wrócić do czołówki własną pracą, niż poprzez wyeliminowanie rywali przy zielonym stoliku. Powinni też pamiętać, że wkrótce to Williams czy McLaren mogą znaleźć się w takiej sytuacji i to oni mogą potrzebować zgody innych na pożyczkę. Jeśli teraz są przeciwko, to nie zostaje nic innego jak życzyć im podobnego losu - podsumowuje Schmidt.
Co ciekawe, wśród potencjalnych inwestorów Force India wymienia się Lawrence'a Strolla. Kanadyjski miliarder od dwóch lat wspiera finansowo Williamsa, dzięki czemu jego syn Lance znalazł się w zespole z Grove. Niedawno Claire Williams zapewniała jednak, że zespół poradzi sobie bez wsparcia finansowego rodziny Strollów, jeśli postanowią oni zakończyć współpracę z Williamsem.
ZOBACZ WIDEO Demolka! Girona FC nie miała litości dla Melbourne City [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Wtedy zobaczymy jak szybko zmienią śpiewkę.