Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że podczas przerwy wakacyjnej to Sebastian Vettel będzie zdecydowanym liderem mistrzostw świata. Niemiec wygrał wyścig na Silverstone, a kolejne miały się odbywać na torach, które dobrze współgrają z samochodem Ferrari.
Rywalizacja w Niemczech i na Węgrzech nie ułożyła się jednak po myśli 31-latka. Na Hockenheim Vettel przewodził stawce, ale popełnił błąd w deszczowych warunkach i wypadł z toru. Podarował w ten sposób Lewisowi Hamiltonowi wygraną na tacy. Na Hungaroringu sytuacja się niemal powtórzyła. Tym razem do opadów doszło w kwalifikacjach, dzięki czemu to Brytyjczyk zgarnął pole position.
Zwycięstwo na Węgrzech sprawiło, że aktualny mistrz świata udał się na wakacje z 24-punktową przewagą nad Vettelem. - Nie trzymam jeszcze pucharu za mistrzostwo w rękach. Jest o wiele za wcześnie na to. Widzieliście wzloty i upadki jakie notowaliśmy w tym roku. Raz to ja traciłem kilka punktów, później byłem z przodu. Nie sądzę, aby to był moment, w którym jestem zdecydowanym faworytem. Przed nami ciągle długa droga. Do rozegrania dziewięć wyścigów. W nich może wiele się wydarzyć - powiedział 33-latek.
Ostatnie wyścigi pokazują jednak, że Ferrari jest znacznie szybsze od Mercedesa w normalnych warunkach. To zasługa znacznie poprawionego silnika w samochodzie z Maranello. Dlatego Niemcy nie mogą ani na moment odpuścić rozwoju swojej maszyny w dalszej fazie sezonu.
- Musimy wywierać presję i pracować tak jak do tej pory. Nie musimy nic zmieniać. Uważam, że nasza etyka pracy jest na bardzo wysokim poziomie. Morale w ekipie jest lepsze niż kiedykolwiek. Musimy zachować takie podejście, bo widzimy co się stało na przykładzie Grand Prix Węgier. Przybyliśmy na Hungaroring ze świadomością, że Ferrari zdmuchnie nas w kwalifikacjach. Pomógł nam jednak deszcz. Dlatego na pewno z radością przywitamy jakieś deszczowe wyścigi w dalszej fazie sezonu - dodał Hamilton.
ZOBACZ WIDEO Mamy nagranie z historycznego zjazdu Bargiela. Te ujęcia zapierają dech w piersiach!