Łukasz Kuczera: Deja vu na Hungaroringu. Kubica znów na ustach wszystkich (komentarz)

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica w rozmowie z inżynierem Williamsa
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica w rozmowie z inżynierem Williamsa

Minęło dwanaście miesięcy od testów Roberta Kubicy z Renault na Hungaroringu, a Polak wrócił na Węgry. Tym razem z Williamsem. I można przeżyć małe deja vu. Kubica znów zachwycił świat, znów jest na ustach wszystkich.

Przed rokiem byliśmy świadkami niebywałej historii. Podczas oficjalnych testów F1 na Hungaroringu Robert Kubica wracał do padoku po ponad sześciu latach od fatalnego wypadku. Podkreślaliśmy wtedy, że choć nie wiadomo, jaki będzie jej finał, to krakowianin już dokonał rzeczy niebywałej. Przykład Kubicy pokazał wielu, że nie wolno się poddawać, nawet mimo przeciwności losu.

Do testów sprzed dwunastu miesięcy podchodziliśmy z dystansem. Niby wcześniejsze przecieki z Renault sugerowały, że Polak nie ma problemów z kondycją fizyczną, że kontuzjowana ręka nie jest dla niego przeszkodą. Pewne znaki zapytania były, bo być musiały. W końcu od sezonu 2017 samochody w F1 stały się mocniejsze, ale też i znacznie cięższe, trudniejsze w prowadzeniu. - Czułem się wtedy jak debiutant i musiałem wszystkiego nauczyć - przyznał ostatnio Kubica.

Dobry czas Polaka sprawił, że był wtedy na ustach wszystkich. Wystarczyło zerknąć do najważniejszych serwisów zagranicznych. Hiszpańska "Marca" czy "AS", brytyjski "Sky Sports", włoska "La Gazetta dello Sport" czy branżowe serwisy typu "Motorsport". Kubica wszędzie grał pierwszoplanową rolę. W pewnym momencie to nie były testy F1, to były testy Kubicy.

I teraz, po dwunastu miesiącach, przeżywamy deja vu. Bo historia zapoczątkowana przed rokiem jeszcze się nie skończyła. Nawet nie wiemy, czy dobrnęliśmy do jej połowy. Kubica nadal nie wrócił do F1. Bądźmy szczerzy, być może nigdy nie wróci. Jednak się nie poddaje. Tak jak nie poddawał się w walce o powrót do pełnej sprawności.

ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"

W środę Kubica na Hungaroringu, już za kierownicą Williamsa, znów zachwycił świat. Drugi wynik porannej sesji mówi wszystko. Wystarczyło w południe wejść na zagraniczne serwisy i na każdym podkreślano dobry wynik 33-latka. Trudno nie ulec wrażeniu, że dziennikarze z całego świata zdają sobie sprawę, ile wycierpiał 33-latek, by znaleźć się w obecnej sytuacji i po cichu mu kibicują.

Ktoś powie, że testy to tylko testy, że nic nie znaczą, że o poranku Kubica był i tak wolniejszy od Kimiego Raikkonena o ponad dwie sekundy. Owszem, prawda. Tylko musimy pamiętać, jaki potencjał ma samochód Williamsa, a jak konkurencyjny jest model Ferrari. Poza tym, to już kolejna taka sytuacja w tym sezonie, gdy mimo wszystko 33-latek okazuje się być szybszy od Lance'a Strolla i Siergieja Sirotkina. Gdyby to się wydarzyło raz, można byłoby założyć, że to kwestia przypadku, że trafiło się ślepej kurze ziarno. Gdy zdarza się kolejny raz, musimy już mówić o pewnej regule.

Ktoś powie, że Kubica po przerwie obiadowej spadł na szóste miejsce, że już nie poprawił czasu. Owszem, prawda. Tylko musimy pamiętać, że nie dostał opon z najbardziej miękkiej mieszanki. Sprawdzał też tempo wyścigowe, więc miał więcej paliwa w samochodzie. O ogumieniu hiper soft, na jakim George Russell wykręcił najlepszy wynik testów, mógł tylko pomarzyć. - Nie było ich w naszym programie - przyznał z rozbrajającą szczerością w środę.

I tutaj kamyczek do ogródka Williamsa. Dlaczego nie było w ich programie? Czyżby ktoś w Grove przestraszył się tego, co się wydarzy, jeśli rezerwowy kierowca znów okaże się szybszy od Strolla i Sirotkina? Przecież wszyscy pamiętamy minę Paddy'ego Lowe'a, który zaniemówił w marcu, gdy został zapytany, co będzie, jeśli tempo Kubicy będzie lepsze niż u Kanadyjczyka i Rosjanina. Williams ma tyle problemów, że ostatnie czego potrzebuje, to burzy w mediach, że trzyma najlepszego zawodnika na ławce rezerwowych. Jednak tak właśnie jest. Jakkolwiek nie będziemy zaklinać obecnej rzeczywistości.

Wiem, że Claire Williams stwierdziła ostatnio, że nawet Lewis Hamilton nie wycisnąłby więcej z modelu FW41 i sytuacja zespołu z Brytyjczykiem w składzie byłaby podobna. Cóż, kilkanaście godzin po słowach szefowej Williamsa, Hamilton pokazał w kwalifikacjach na Węgrzech, ile znaczą umiejętności w F1. Bo to one sprawiły, że kierowca Mercedesa w deszczu pokonał Sebastiana Vettela. Dlatego Brytyjka czasem powinna się zastanowić nad swoimi słowami.

A nam nie pozostaje nic innego, jak mieć nadzieję, że obecna historia Kubicy zakończy się inaczej niż zeszłoroczna, że będziemy mieć happy end. I Kubicę na polach startowych w sezonie 2019.

Łukasz Kuczera

Komentarze (42)
avatar
Jan Kowalski
3.08.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
FUCK OFF!!! 
avatar
Kombinat Budowlany
3.08.2018
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
co dziwi,to,ze praktycznie caly swiat kibicuje mu,by wrocil do scigania,podziwia goscia za sile woli,wytrwalosc,talent do jazdy,a w naszym kraju w polowie komentow widac tylko zazdrosc i zakomp Czytaj całość
avatar
Mateusz Uberna
3.08.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
więcej takich artykułów! zwycięzcy nigdy nie rezygnują.. Jeszcze będzie wygrywał.. 
avatar
radek_w
3.08.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Do redakcji: nie wstawiajcie zdjec Roberta z profilu.. ;-) 
avatar
Anna Sar
3.08.2018
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
I znowu sie zaczyna... gdyby mial lepszy bolid, gdyby opony nie byly deszczowe, gdyby startowal, gdyby zmienil team na Mercedesa, gdyby zmienil na Ferrari... Czy wy dziennikarze pozwolicie temu Czytaj całość