DRS stwarza zagrożenie w Formule 1. "Omówimy to"

Materiały prasowe / Alfa Romeo Sauber / samochód Marcusa Ericssona po wypadku
Materiały prasowe / Alfa Romeo Sauber / samochód Marcusa Ericssona po wypadku

Awaria DRS-u na włoskiej Monzy w samochodzie Marcusa Ericssona doprowadziła do wypadku przy prędkości ponad 330 km/h. To pokazało, że system może być niebezpieczny dla kierowców. - Omówimy to - zapowiada Charlie Whiting, dyrektor wyścigowy F1.

Do wypadku Marcusa Ericssona doszło na początku drugiej sesji treningowej przed Grand Prix Włoch. Na końcu prostej startowej, gdy Szwed miał na liczniku ponad 330 km/h, DRS w jego Sauberze nie domknął się. W ten sposób Ericsson stracił panowanie nad maszyną, która trafiła w bandę. Pojazd roztrzaskał się na małe kawałki, ale na szczęście 28-latkowi nic się nie stało.

Była to pierwsza tego typu sytuacja w F1. System DRS wprowadzono bowiem przed kilkoma laty, by zwiększyć liczbę manewrów wyprzedzania i do tej pory kierowcy nie narzekali na to, że prowadzi on do niebezpiecznych zdarzeń. Po wypadku na Monzy to się zmieniło. Carlos Sainz wezwał nawet FIA do rezygnacji z DRS-u i nazwał go "niebezpiecznym systemem".

- Mamy zaplanowane spotkanie grupy roboczej i omówimy to. Po kwalifikacjach na Monzy sprawdziliśmy wiele systemów DRS w samochodach, aby upewnić się, że problemy się nie powtórzą - zdradził Charlie Whiting, dyrektor wyścigowy F1.

Sauber zareagował na wypadek Ericssona i nieco zmodyfikował system DRS w swoich pojazdach, aby podobne problemy się nie powtórzyły. Stracił na tym Charles Leclerc, który nie mógł opuścić garażu ze względu na prace trwające przy jego samochodzie.

Na Monzy DRS źle funkcjonował również w samochodzie Nico Hulkenberga. Kierowca Renault nie potrafił go zamknąć i przez cały czas pozostawał on w pozycji otwartej. - Awarie siłownika nie są rzadkością. To samo zdarzyło się Raikkonenowi w Belgii po wypadku z Ricciardo - dodał Whiting.

ZOBACZ WIDEO: Urszula Radwańska: Potrzebowałyśmy z Agą odciąć się od taty. To była dobra decyzja

Komentarze (0)